Co się konkretnie stało? Klimat, podbicie basu, teksty Iana, epileptyczny trans, smutny koniec i dziwna przemiana jakiej uległa muzyka Joy Division pod nowym szyldem New Order to wszystko było przedziwne, niesamowite wręcz porażające.
Niedawno w plebiscycie jednego z angielskich magazynów muzycznych (chyba Rolling Stone) na najlepszą angielską płytę wszechczasów wygrała płyta zespołu Stone Roses, pod tym samym tytułem. Również wysoko była płyta Happy Mondays “Pills 'n' Thrills and Bellyaches”. Jest coś co łączy wspomniane zespoły – wspólne pochodzenie. Manchester - jedno z tych dziwnych miejsc, w którym wciąż pada, zimą jest plucha (proszę wyobrazić sobie deszczowe Boże Narodzenie), a na ludzi spoglądają fabryki i dziwne budynki niewiadomego przeznaczenia. Co można robić w takich miejscach, gdzie smutek wyziera z każdego kąta? Otóż można wyrazić go na przykład muzycznie. I Manchester w latach 80-tych wyraził się tak pięknie, jak nigdy. W tym czasie powstało wiele fantastycznych kapel i różnorodnych projektów muzycznych, narodził się Madchester.
Zaczęło się wszystko od punkowego przewrotu w muzyce rockowej. Pierwszą kapelą manchesterską było Buzzcocks. Później dołączyło do nich Joy Division z niesamowitym Ianem Curtisem i mroczną, epileptyczną muzyką. Dość szybko zespół zaczął tworzyć własną muzykę, odmienną od punku. Bardzo ważną rolę odegrał przy tym producent Martin Hanett – ojciec brzmienia Madchesteru. Po tragicznej śmierci Iana, pozostali muzycy postanowili grać razem dalej. Pierwsza płyta Movement była przesiąknięta muzyką Joy Division, ale już następna wydana w 1983 “Power, Corruption & Lies” stała się prawdziwym hitem i pokazała, że zespół wkroczył na nową drogę. New Order stał się gwiazdą, a ich singiel zawierający utwór Blue Monday sprzedał się w 3 milionach egzemplarzy. Muzycy w interesujący sposób połączyli dyskotekowe granie z rockowym instrumentarium. Wzmocnienie sekcji rytmicznej (co było już w Joy Divison) okazało się strzałem w dziesiątkę. Ziarno zostało zasiane i rozwinęło się w piękne drzewo. New Order kolejnymi płytami potwierdził status gwiazdy na skalę światową.
Dużą popularność, ale głównie w Wielkiej Brytanii zdobył w tym czasie zespół The Smiths, założony przez poetę i pisarza Steve'a Patricka Morrissey'a i Johnny'ego Marra. “Nadszedł czas, aby zwyczajna część świata pokazała swą twarz” - uważał Morrisey. Rzeczywiście muzyka była prosta, oparta na gitarowym graniu (warto przypomnieć, że właśnie w tych czasach królowały syntezatory) z tekstami o zwyczajnych codziennych sprawach. Zwyczajnych, ale jakże niezwyczajnych i jak pięknie przekazanych przez muzyków.
The Smiths stał z boku i nie uczestniczył w nurcie Madchesteru, ale stał się na równi z New Order wielką inspiracją dla przyszłych zespołów grających brit pop i indie.
Wracając do głównego tematu w połowie lat 80 – tych pojawiły się dwa nowe zespoły na scenie manchesterskiej: Stone Roses i Happy Mondays. Lata 1989 i 1990 okazały się dla nich przełomowe, ba dzięki nim Manchester stał się stolicą muzyki Zjednoczonego Królestwa. Do słynnego klubu Hacienda przyjeżdżali muzycy z Londynu żeby uczyć się i szukać inspiracji. Co się właściwie stało? Niby nic wielkiego, ale proszę wsłuchać się w piosenkę “Fools Gold”, “Made of Stone” czy “I wanna be adored” Stone Roses. Proszę spojrzeć na zdjęcia z tamtych lat. Czy tak wyglądają źli chłopcy z wściekłego miasta? Smutne, brudne i szare miasto, a z drugiej strony potrzeba piękna zostały na płycie Stone Roses wspaniale połączone. Pulsujący rytm, “miękkie” gitary i piękne melodie, a wszystko na najwyższym poziomie. Pierwszy raz spotkałem się z tą płytą gdy byłem w Szkocji (nic tak nie uczy jak podróże). Zostałem porażony i porażenie trwa do dzisiaj.
Drugi zespół Happy Mondays stał się ideowym zespołem Madchesteru. W prawdzie ich płyty nie odniosły wielkich sukcesów, ale nie w nich tkwi siła. Zespół prawdziwą klasę pokazywał na koncertach. Za ich sukcesami tkwiła niezwykła spontaniczność, żywiołowość i dziwny trans, w który się wpada i nie bardzo widać jak z niego wyjść (z resztą po co?).
W Haciendzie narodziła się moda na techno w Wielkiej Brytanii. W dużej mierze dzięki Happy Mondays, którzy dawali fantastyczne koncerty na imprezach rave, a ich utwory były bardzo chętnie miksowane przez didżejów. A nad tym wszystkim unosiły się małe, kolorowe pigułki. Niemal każdy narkotyk doczekał się swoich wyznawców wśród muzyków i utworów o nim (Lucy in the Skye with Diamonds(LSD) The Beatles, Heroin The Velvet Underground czy Cocaine Claptona, o trawce nie będę wspominał). Bardem i wyznawcą ecstasy okazał się Shaun Ryder wokalista Happy Mondays.
Niestety wszystko co dobre kończy się. Manchester wypluł z siebie to co najlepsze na przełomie lat 80-tych i 90-tych (warto dodać, że New Order nagrało świetną płytę “Technique” w 1989). Zmiksował rocka z elektroniką, dorzucił wyrazisty rytm, mocny bas i spleen deszczowych ulic wielkiego miasta. Nadchodziły nowe czasy, w których ikony Madchesteru nie poradziły sobie. Ale taka już jest kolej rzeczy, miasto musiało odetchnąć po wielkiej imprezie.
Warto dodać, że wiele rzeczy na temat Madchesteru, New Order i Joy Division można dowiedzieć się z filmów “Control” i “24 Hour Party People”.
I na koniec podaję listę niektórych zespołów z Manchesteru nie tylko z lat 80 – tych. Oto i one: 10cc, 808 State, A Certain Ratio, Autechre, The Bee Gees, Buzzcocks, The Chemical Brothers, The Durutti Column, Future Sound of London, Happy Mondays, James, Joy Division, Morrissey, New Order, Oasis, Simply Red, The Smiths, The Stone Roses, The Verve itd.