Zapewne każdy obserwujący sytuację zna tę historię, gdy rosyjski okręt wojenny podpłynął do Wyspy Węży, a jego dowódca zażądał, aby przebywający tam Ukraińcy poddali się.
Słowa, które tam padły, stały się wojennym szlagierem, używane z uśmiechem na ustach, jako zawołanie i odzew:
„Russkij wojennyj korabl”
I następuje odzew chórem:
„idi na chu…”!
Przykro jest z pewnością patrzeć na miasto, takie jak Charków, które dobrze znam. Gdy widzę bombardowane budynki mieszkalne, a w tych budynkach są nadal cywile, nie ma żadnego wojska, jest mi bardzo przykro. Brakuje słów, żeby wyrazić żal i gniew, widząc ginących cywilów. Ale obrońcy są silni i nawet takie obrazy nie potrafią wpłynąć na załamanie ich ducha walki.
Siła obrońców Ukrainy jest niezłomna, a widok martwych ciał cywilów, nie obniża morale, ale wręcz zagrzewa do walki. Ukraińcy nie kryją się i nie uciekają przed Rosjanami. Mamy tu niesamowity dowód na ogromną gotowość do walki i wiarę w zwycięstwo nad agresorem.
W ZSRR nigdy nie liczyła się cena, ale efekt. Propaganda zawsze była najważniejsza. Dlatego należało się spodziewać ostrzału cywilnej ludności i niszczenia miast Ukrainy, nie tylko w zemście lub raczej nie w zemście, ale z powodu przekonania, że to tylko konieczne straty, aby zaprowadzić własną ideologię.
Popatrzcie jednak sami na postawę tak prezydenta Ukrainy, jak i na ludność cywilną, która w chwilę po zniszczeniu dwoma bomami dalekiego zasięgu, jednego z budynków administracji, wyszła na ulicę i zawołała chórem:
„Russkij wojennyj korabl”
I odzew:
„idi na chu…”!
Taka postawa razi w oczy dowódców z Kremla. Ich gniew, frustracja i co tu dużo mówić: bezradność, są efektem przestępstw wojennych, w postaci mordowania cywilów. Dowódcy z Kremla nie myślą jeszcze, gdzie się ukryją przed konsekwencją swoich czynów? A o ile dobrze znam Ukraińców, nie ukryją się przed ich gniewem.
Chwała dzielnym obrońcom Ukrainy.