Przede wszystkim z marketingiem sportowym jest trochę jak z branżą nieruchomości. Najlepszy czas na wejście w nią był kilka lat wcześniej, gdy kapitalizm w naszym kraju dopiero raczkował. Wtedy to pozbawione kroplówki finansowej kluby zakładowe upadały, bądź był sprzedawane za bezcen. Sprytniejsi biznesmeni przejmowali wtedy za grosze znane marki, które miały olbrzymi potencjał, a przedstawiały małą wartość. Miejskim stadionom było wtedy bliżej do ruin koloseum niż do obiektu sportowego, a na trybunach okładali się bezkarni kibice, często przerywając mecze.

Data dodania: 2021-04-14

Wyświetleń: 1108

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Copyright - zastrzeżona

Inwestycje w sport, czy może już w e-sport?

Każdy, kto choć trochę się orientuje w marketingu wie, że sport jest jednym z ciekawszych nośników reklamy.  Na stadionach, w prywatnych skyboxach coraz częściej nawiązuje się biznesowe relacje, a nawet małe firmy decydują się wspierać lokalne drużyny.  Obok powstaje jednak jeszcze jedna gałąź. E-sport. Zakłady bukmacherskie LoL i inne tego typu pierwsze dostrzegły tam olbrzymi potencjał. Czy warto iść ich śladem?

Kto by wtedy decydował się wejść w taki biznes? Chyba tylko najwięksi optymiści i wizjonerzy. Tymczasem zmiany ustrojowe nie ominęły polskiego sportu. Władze samorządowe postanowiły wybudować nowe, bezpieczne stadiony i coraz częściej zaczęto stawiać na rozwój młodzieży. Nie działa to jeszcze w Polsce na najwyższych obrotach, ale wygląda to coraz lepiej. Lokalne kluby zbierają przedstawicieli lokalnych społeczności, wspierają rozwój fizyczny dzieci i młodzieży. Co sprytniejsi biznesmeni potrafią dobrze sprzedać zawodników i jednocześnie godnie zaprezentować swoją firmę. Bycie właścicielem klubu sportowego powoli oznacza pewien prestiż. Do tego swoich partnerów biznesowych można ugościć w odpowiednich warunkach, a każdy samorząd musi się z prezesem liczyć. Do zachodu jeszcze nam daleko, a kluby nie zawsze są w stanie na siebie zarobić, lecz jest coraz lepiej.

Jednak kto chciałby wejść teraz w ten biznes musi liczyć się ze sporym wydatkiem. Duże firmy zaczęły się cenić i wiedzą ile warta jest ich marka. Można też przejąć lokalny klubik i w niego inwestować, jednak zawsze będzie się ubogim krewnym tych bardziej znanych. Mimo wszystko bowiem bycie prezesem w Bruk-Bet Niecieczy nie jest tak prestiżowe jak choćby prezesura w Polonii Bytom. I nie ma znaczenia tu, że pierwszy z wymienionych zespołów jest na dobrej drodze do Ekstraklasy, a drugi prawdopodobnie jeszcze sezon spędzi dwie ligi niżej.

Na rynku marketingowym pojawił się jednak nowy gracz, a raczej gracze. To zespoły biorące udział w zmaganiach e-sportowych. Kiedyś były to małe grupy komputerowych maniaków grających po nocach w Fifę, Diablo lub Counter Strike. Obecnie jest to dynamicznie rozwijająca się gałąź przemysłu, której potencjał nie zauważyli jeszcze wszyscy. Przypomnijmy zatem tylko pewne fakty. Na stronach bukmacherów są już obecne oferty zakładów sportowych, gdzie stawia się na wyniki e-pojedynków w kilku grach. Kanały znanych zawodników śledzą tysiące kibiców, obserwujących technikę ich gry i osiągnięcia. Kluby sportowe otworzyły nową sekcję e-zmagań, do których przeprowadzono szeroki nabór i wybrano najlepszych z najlepszych. W Ekstraklasie czy w UEFA zorganizowano już profesjonalne rozgrywki i ligi. Najlepsi gracze zaś są doskonałymi nośnikami reklam, zwłaszcza dla młodszych kibiców, a część swoich zarobków przeznaczają na inwestycje w siebie jako markę i poprawę swoich umiejętności zarówno fizycznych, jak i psychicznych czy marketingowych. Stoją już za nimi profesjonaliści, niczym sztaby trenerskie. Może więc warto się temu przyjrzeć?

Licencja: Copyright - zastrzeżona
0 Ocena