Krótka, subiektywna, wybiórcza relacja z XIV. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Autorów Sztuki Operatorskiej w Łodzi w dniach 25.11-03.12.2006. Z niemałym opóźnieniem, ale może kogoś zainteresuje, przypomni ciekawe filmy... ;)

Data dodania: 2008-10-19

Wyświetleń: 2450

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Camerimage – XIV Międzynarodowy Festiwal Filmowy Autorów Sztuki Operatorskiej (International Film Festival of the Art of Cinematography) odbył się w dniach 25.11-03.12.2006 już po raz szósty w Teatrze Wielkim w Łodzi. Raczej niewielkie są szanse, aby w przyszłym roku odbył się gdzie indziej (np. w nowym Centrum Festiwalowym planowanym na terenach wspólnych ze studiem filmowym Davida Lyncha), ale w tym roku organizatorzy jeszcze jakoś sobie poradzili mimo rozbudowanej formuły festiwalu, w którym poza konkursami głównymi filmów polskich i zagranicznych, pojawił się nowy konkurs debiutów europejskich, był jak zwykle konkurs i retrospektywa etiud studenckich, pokazy specjalne, przegląd kina europejskiego, przegląd kina szwedzkiego i duńskiego oraz wiele innych imprez towarzyszących.
Panuje opinia, że jest to festiwal wyłącznie dla profesjonalistów (i studentów), jednak według mnie formuła jest na tyle szeroka, że może zainteresować każdego miłośnika kina. Na Camerimage pojawiają się bowiem nie tylko bardzo wartościowe obrazy głównego (czytaj: komercyjnego) nurtu współczesnej kinematografii, ale również filmy, których inaczej się nie da obejrzeć. W połączeniu z pokazami etiud studenckich, krótkich form komercyjnych i muzycznych, filmów dokumentalnych i retrospektyw festiwal daje możliwość przeglądu tego, co się dzieje we współczesnym kinie, na dowolnym poziomie zainteresowania. Selekcja filmów pod kątem wysokiego poziomu zdjęć powoduje, że właściwie wszystkie filmy konkursowe są warte obejrzenia. Już jakoś tak jest, że dobry operator nie zadaje się z kiepskimi reżyserami (i vice versa), zaś uznani reżyserzy kompletują dobrą obsadę… W efekcie mamy nie tylko dobre kino, reprezentatywny przegląd kierunków, ale również wskazówki dokąd podążają w swoich poszukiwaniach twórcy, również jeśli chodzi o język filmu.
Wraz z rozwojem techniki operatorzy zdjęć doskonalą swoje środki wyrazu. Wnioskując z filmów prezentowanych na tegorocznym Camerimage okres zdjęć statycznych odchodzi na dobre do lamusa. Teraz kamera musi być cały czas w ruchu, wciąż modne są tzw. zdjęcia z ręki, ale większość operatorów stosuje bardziej dyskretny ruch kamery wzdłuż lub w głąb planu filmowego.
Na Camerimage można było zresztą zobaczyć te cuda techniki (mini-dźwigi, windy, wyciągi, steadycamy itp.) które wprawiają widza niemalże w stan nieważkości…
Zdobywca nagrody głównej, meksykańsko-hiszpańsko-amerykański „Pan’s Labyrinth” (El Laberinto del Fauno) doprowadził tę technikę do perfekcji, ale nie za nią otrzymał Złotą Żabę. Ten świetnie zrealizowany film łączący brutalną opowieść z okresu wojny domowej w Hiszpanii z baśnią stanowi przykład przynajmniej trzech trendów we współczesnym kinie:
1. powrót do tematyki drugiej wojny światowej, ale już nie (tylko) dla przypomnienia, ale bardziej dla psychologicznej analizy jednostki dotkniętej dramatycznymi zdarzeniami;
2. łączenie różnych konwencji (światów) w jednej opowieści;
3. niezwykła dbałość o każdy szczegół realizacji połączona z poszukiwaniami nowych środków wyrazu (oczywiście podporządkowanych wspólnemu celowi – przekazowi filmu).
Podczas festiwalu pojawiło się szereg filmów wojennych (australijski, rosyjski, amerykański, europejskie) jak również łączących różne konwencje. Z tego typu filmów na szczególną uwagę zasługuje obraz „The Fountain” (tyt. polski Źródło) reżysera Darrena Aronofsky’ego (zdjęcia Matthew Libatique), gdzie operator posunął się już do granic możliwości (i strawności) w próbie oddania stanów wewnętrznych bohatera (albo…).
Nagrodę główną w kategorii filmów polskich otrzymał Plac Zbawiciela, współczesny ważny film, w którym zdjęcia pełniły jednak rolę służebną w stosunku do fabuły. Na większe – moim zdaniem – uznanie zasługują chociażby zdjęcia (Krzysztofa Ptaka) do filmu Jasminum, opowieści trochę z innego świata (reżyser Jan Jakub Kolski wraca do dobrej formy).
Z Camerimage można wnioskować, że polskie kino jest generalnie w dobrej kondycji, wypracowuje swój własny język i (poza filmami Jasminum i Palimpsest) obraca się wokół naszych codziennych problemów (tzw. „polskiej bryndzy”).
Zainteresowanych pozostałymi nagrodami i szczegółami dotyczącymi filmów odsyłam na strony festiwalowe (www.camerimage.pl). Zwłaszcza tych, którzy szukają wartościowych obrazów do obejrzenia w naszych kinach. Większość polskich filmów pokazywanych na tegorocznym Camerimage jest już w kinach, zaś zagraniczne powinny się pojawiać, gdyż wszystkie były produkcjami tegorocznymi. Jak np. Babel w reżyserii Alejandro Gonzalez Inaritu, The Departed (tyt. polski Infiltracja) Martina Scorsese, czy Copying Beethoven (tyt. polski Kopia Mistrza) Agnieszki Holland.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena