Wyjaśnienie należałoby zacząć od momentu powstania Elektronicznego Postępowania Upominawczego, w skrócie EPU, czyli e-sądu w Lublinie. Z założenia instytucja ta miała na celu odciążyć Sądy Rejonowe za sprawy o niedokonane oczywistych opłat: gaz, prąd… Z czasem ta sytuacja się zmieniła. O ile opłata za prąd jest oczywista i należy się niezależnie od uwag osoby pozwanej, tak istnienie długu, czy kwestii spornej należy udowodnić. Występuje tu bowiem sprzeczność z Konstytucją RP art. 45, Konwencją o Ochronie Praw Człowieka art. 6, i Kartą Praw Podstawowych UE art. 47, gdyż wszystkie informują nas o jawnym posiedzeniu sądu - e-sąd działa nie jawnie.
Ale przejdźmy do tematu. Ochrona danych osobowych ma się niczym do internetowej giełdy długów, gdzie niezapłacona, czy też wymyślona lub przeterminowana wierzytelność się pojawia. Znajdziecie tam imiona, nazwiska, adresy i kwoty… — wszystko, co nie powinno zostać ujawnione publicznie. Czasem odbywa się przetarg pakietu wierzytelności. Na sprzedaż wystawione są dane osobowe i pozostałe informacje. Wyobraźcie sobie, że taki pakiet wystawiony na sprzedaż, może zawierać jednorazowo trzydzieści tysięcy nazwisk.
Żeby kupić dług, firma (nabywca) musi być „funduszem sekurytyzacyjnym zamkniętym”. Ten fundusz nie występuje o spłatę, bo o spłatę występuje inny oddział tej samej firmy, działając na rzecz wierzyciela, czyli oddziału tej samej firmy, często niesłusznie nazywa sama siebie: „kancelarią prawną”, z którą nic nie ma wspólnego. Chodzi tu o wpływ psychologiczny. Jeżeli zobaczymy nagłówek: „kancelaria prawna” błędnie mniemamy, iż zwraca się do nas prawnik, bo tak lepiej wygląda niż gdyby napisano w nagłówku: „firma windykacyjna”, którą wiele osób zlekceważyłoby zupełnie.
Pakiet zawierający trzydzieści tysięcy nazwisk wysyła się listem e-mail do e-sądu w Lublinie, zaznaczając opcję „zastępstwa procesowego”. Podobno: "zastępstwo procesowe" to nic innego jak napisanie pozwów pojedynczych, z tej listy dłużników przez pracownika e-sadu — tak wygląda w skrócie, bo ten proces jest bardziej skomplikowany. Czyli referent sądowy otrzymując taki pakiet długów, pisze pozwy, które potem sam „przyklepuje” — brzydko nazywając. Do roku 2018 nie sprawdzano ani zasadności roszczeń, ani przedawnienia — było to obowiązkiem osoby, od której domagano się spłaty.
Podstawę do takiego działania daje artykuł 505(32) kodeksu postępowania cywilnego: „Wymogi formalne pozwu w elektronicznym postępowaniu upominawczym” (Dz.U.2018.0.1360 t.j. - Ustawa z dnia 17 listopada 1964 r. - kpc), informuje nas o tym, że powód (firma wykupująca długi) powinien wykazać w pozwie dowody na poparcie roszczeń, ale dowodów nie dołącza się do pozwu. — Jest to kolejna sprzeczność z najwyższymi aktami normatywnymi w Polsce i za granicą. Gdzie tu jest Konstytucja RP z 1997 roku i inne akty normatywne? W mocy jest prawo z roku 1964 dostosowane do dzisiejszej techniki, prawo powstałe w czasie, gdy funkcjonowała Konstytucja PRL! — rok 1964.
W Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z 2 kwietnia 1997 roku, jest napisane:
Art. 8.
1. Konstytucja jest najwyższym prawem Rzeczypospolitej Polskiej.
2. Przepisy Konstytucji stosuje się bezpośrednio, chyba że Konstytucja stanowi inaczej.
Powyższy tekst można zinterpretować tylko tak, że nie ma wyższego prawa niż Konstytucja. W rzeczywistości jest inaczej.
W zastępstwie procesowym, referent pisze pozew tak jak chce, tak jak powinien poprawnie napisany być pozew, aby pod wydaniem „nakazu zapłaty” sam się podpisać. Koszty zastępstwa procesowego automatycznie dodawane są do kwoty roszczenia. Podobno nawet koszty sprzedaży długu na giełdzie długów, dolicza się osobie, której dane się kupuje.
Można wnieść sprzeciw od nakazu zapłaty w ciągu czternastu dni. Oczywiście korespondencji z sądu wcale nie trzeba odebrać, bo nawet niedoręczona, jest traktowana, jako doręczona po dwukrotnym awizowaniu.
Natomiast nikt nie ujawnia, za jaką kwotę kupiono dług. Czy zapłacono 1,5% od wymaganej kwoty, czy w przetargu zapłacono 15% tej kwoty — te informacje są utajnione. Domaganie się spłaty długu kupionego za 90% stałoby się nieopłacalne i zbyt ryzykowne. Żadna firma nie szasta pieniędzmi do tego stopnia.
Firma wykupująca długi, robi to na własne ryzyko — wygra lub przegra. Zdaniem wielu osób broniących pokrzywdzonych w ten sposób, tylko 4% z kilku milionów spraw, ma swoje uzasadnienie, a pozostałe 96% roszczeń jest przedawnionych lub fikcyjnych, w rzeczywistości, tylko 4% pozwanych okazało trzeźwość umysłu i zrozumienie prawa na tyle, żeby złożyć sprzeciw.
Jednak, jak pokazuje rzeczywistość, 50% pozwanych, zaraz po otrzymaniu nakazu zapłaty, zamiast napisać sprzeciw, biegnie zapłacić roszczenie, aby czasem żona, sąsiad lub inni ludzie, nie dowiedzieli się o istnieniu długu. Taki jest psychologiczny wpływ tego pisma, stworzonego przez wysoko wyszkolonych w tej dziedzinie ludzi.
Proszę zwrócić szczególną uwagę na dwie sprawy. W Polsce tylko komornik ma prawo ściągać długi, ale pracownicy firm wykupujących długi są wyśmienicie przeszkoleni, przechodzą szkolenia wieloetapowe, aby efektywnie ściągać wierzytelności niezasadne, czego są w pełni świadomi.
Nie liczy się zasadność lub niezasadność, ale ściągnięcie pieniędzy.
Nie liczy się wprowadzenie sądu w błąd, bo w błąd sąd wprowadził sam siebie — jeżeli pozew powstał w „zastępstwie procesowym”.
Pisząc pismo, do firmy wykupującej długi, prosząc i tłumacząc się, nic na tym polu nie zyskasz.
W 2018 roku weszła w życie ustawa o skróceniu okresu przedawnienia z dziesięciu na sześć lat.
Bieg przedawnienia może przerwać skuteczna egzekucja komornicza, czyli jeżeli wpłacisz chociażby 1zł., przerwałeś bieg przedawnienia.
Bieg przedawnienia przerywa również podpisanie dokumentu firmie wykupującej długi, na przykład ugody.
Biegu przedawnienia nie przerywa rozmowa z przedstawicielem firmy wykupującej długi.
Biegu przedawnienia nie przerywa pismo od firmy wykupującej długi.
Biegu przedawnienia nie przerywa nieskuteczna egzekucja komornicza.
Dług oczywiście należy spłacać pierwotnemu wierzycielowi (bankowi), ale istnienie długu przez firmy wykupujące długi, należy udowodnić. Natomiast w praktyce brak sprzeciwu ze strony pozwanego, jest dla EPU przyznaniem się do istnienia długu i podstawą do wydania nakazu zapłaty.
Czyli krótko mówiąc nieistniejący, niezasadny dług, może stać się zasadnym roszczeniem w przypadku naszego milczenia. Choć czasem jest to lepsze od podjęcia nieodpowiednich działań. Bo jakiekolwiek pismo skierowane do e-sądu może zostać uznane za sprzeciw, nawet jeżeli formalnie sprzeciwem nie jest. Co jest niezrozumiałym działaniem, bo „sprzeciw” jest sprzeciwem, a jakiekolwiek pismo, mające inny tytuł „sprzeciwem” nie jest, ale dla EPU „sprzeciwem” jest jakiekolwiek pismo i innym tytule. Jest to niezrozumiały paradoks.
Nie uwierzyłeś? Powyższe informacje są jak najbardziej prawdziwe i nie przedstawiają działań, które powstały wczoraj, ale rzecz ciągnie się już niemalże dziesięć lat. Karanie za niespłacenie długu w ten sposób, nie prowadzi do właściwego efektu, bo jeżeli na przykład bank pozbywa się wierzytelności, zamiast cierpliwie poczekać na jej spłatę, znaczy tyle, że bank nie potrzebuje tej spłaty. Banki zawsze zakładają pewien procent ryzyka, choć mogłyby pozwolić na przerwę w płaceniu w wyniku okoliczności losowych — nie robią tego i wolą sprzedać na internetowej giełdzie długów cały pakiet niespłaconych wierzytelności, za dosłownie: gorsze. A księgi rachunkowe firm wykupujących długi nie są jawne. Jeżeli firma kupiła dług za 1,5% wartości, świadomie ukrywa ten fakt, bo oczekuje spłaty nawet 300% kwoty głównej, czyli takiej na jaką dług opiewa.
Za każdym razem pracownik firmy wykupującej długi lub ściągającej długi próbuje umieszczać wypisy pod tego rodzaju artykułami, dlatego wyłączyłem tę możliwość. Zazwyczaj taki pracownik podszywając się pod przypadkowego internautę pisze: „długi trzeba spłacać”. Ale ja jestem zdania, że istnieje długu należy udowodnić, a nie tylko przedstawić w sądzie niezadane roszczenie, które nabiera biegu, bowiem pozwany nie sprzeciwił się, chociażby dlatego, że nie został poinformowany o swoich prawach w języku dla niego zrozumiałym.