Sprawa Wielkiej Piramidy (jest to poprawna nazwa tego obiektu) od dawna jest kwestią sporną. Nikt przy zdrowych zmysłach i dumie jaką posiadali faraonowie nie pozwoliłby sobie na takie budowle z kasy państwowej. W kulturze starożytnego Egiptu również panowały pewne prawa i dotyczyły nawet faraona. Nikt nie mógł od tak sobie wziąć skarbów ze skarbca, nawet jeśli był królem.
Faraon Cheops, z Greckiego nazywa się „Chufu”, zaś u Diodora Sycylijskiego budowniczy nosi nazwę „Chemmis”, a Pliniusz Starszy pisząc Wielkiej Piramidzie stwierdził: „żaden z nich nie potrafi jednak powiedzieć, kto jest budowniczym”.
Zacharjia Sitchin specjalista od języków starożytnego Wschodu jest autorem rozwiązania zagadki. Gdy 29 grudnia 1835 roku przybył do Egiptu brytyjski oficer gwardii pułkownik Howard Vyse — nazywany czarną owcą rodziny — zafascynowała go zagadka piramid, więc przyłączył się do włoskiego kapitana Giovaniego Battisty Caviglio, który jakiś czas kopał w Giza. Po pewnym czasie obaj pokłócili się i Brytyjczyk, który miał licencję od konsula pogonił Włocha z terenu badań. 72 lata przed Vyse w Wielkiej Galerii, brytyjski dyplomata N. Davison odkrył w stropie dziurę, wczołgał się tam 8 lipca 1765 roku i dotarł do najniższej z komór odciążeniowych znajdujących się nad Komorą Królewską. Vyse wiedział o Komorze Davisona ponieważ jak zanotował w swoim dzienniku podejrzewał istnienie komory grobowej nad Komorą Davisona. Vyse chciał po prostu zdobyć sławę, jego nazwisko miało przejść do historii. Od 30 marca Vyse i jego naczelny inżynier John S. Perring odkryli dalsze puste komory nad Komorą Davisona, które ochrzczono nazwiskami Wellingtona, Nelsona, Lady Arbuthnot oraz Campbella. W najwyższych komorach Vyse zauważył kilka kartuszy, namalowanych czerwoną farbą, aby mimo zamieszania dotarły na miejsce przeznaczenia. Na jednym z odnalezionych w komorze kartuszy widniało imię „Hwfw” czyli „Chufu”. Tym doświadczono, że monolit przeznaczono dla Cheopsa. Tu właśnie Zacharia Sitchin demaskuje Hawarda Vyse jako oszusta.
Po odkryciu kartusza z napisem „Hwfw”, zaszły pierwsze wątpliwości. Sprawa na tym nie stanęła, bo egiptolog Samuel Brisch specjalista od hieroglifów pisał w 1837 roku: „chociaż kartusz nie jest zbyt czytelny, gdyż zapisany jest znakami semihieratycznymi, czy też literalnie hierograficznymi… dalej: znaczenie […] trudne do odcyfrowania […] trudno je zinterpretować”. W namalowanym pędzlem napisie użyto znaków nieznanych za czasów Cheopsa. Z biegiem czasu w Egipcie z pisma obrazkowego powstało pismo hieratyczne. Działo się to długo po Cheopsie.
Nawet rzekomy odkrywca Egipskiego Labiryntu, Richard Lepsisus, dziwił się maźniętym czerwoną farbą znakom, bo niezbyt przypominało pismo hieratyczne. Nie możliwym jest, żeby ktoś w kilkaset lat po śmierci Cheopsa naniósł na monolitach kartusze. Vyse dostał się tam przy użyciu materiałów wybuchowych. Spółgłoskę „ch” zobrazowano ze znakiem boga słońce Re. Fałszerskie duo Vyse i Ferring oszukało się nie tylko na piśmie, którego używano dopiero setki lat po Cheopsie. Sitihin pisze: „Farba jakiej używali do wykonania staroegipskich inskrypcji, była wykonana z czerwonej ochry, która nadal jest w użytku, a rysunki nią wykonane na kamieniach zachowały się tak doskonale, że nie sposób rozpoznać, czy powstały wczoraj, czy przed tysiącami lat”.
Teraźniejszość i wiedza historyczna stwarzają nam szansę zajrzenia w głąb psychiki faraona. On lub jego przodkowie obserwowali niegdyś realnych bogów, przybyszów spoza ziemi, którzy przemierzali podniebne sfery swoimi statkami. Tego rodzaju wydarzenia musiały znaleźć miejsce w przekazach, coś w rodzaju dzisiejszych nagłówków gazet. Pierwotnie wybranym ludziom, dozwolone było nawet służyć „bogom”. Ci musieli być dokładnie wymyci, ubrani w specjalne szaty i oddzieleni od innych różnymi barierami. Ci tajemniczy goście, być może nawet kosmici, unikali wszelkiej groźby zakażenia. Jeśli w przekazach utrwalono, że przybysze przemierzali firmament w barkach, faraon również musiał taką barkę posiadać, czy też uważał, że po śmierci uda mu się oderwać od ziemi jest tutaj bez znaczenia. Barki słoneczne faraonów wzięły się właśnie z przekazów, które stanowią odzwierciedlenie pradawnych realiów. Ludzie poruszali się statkami po Nilu, a bogowie po niebie. Ludzie mieli wierzyć, że faraon podąża wspaniałą łodzią, ku bogom i jest nijako starym znajomym i równoprawnym partnerem. Bóg faraon i jego kapłani nie mogli przyznać, że władza kończy się wraz ze śmiercią - bogowie żyją wiecznie. W okolicach piramid archeologowie znaleźli jedną słoneczną barkę.
Skoro więc zachowały się przekazy o tym jak „bogowie” latali po niebie, to dlaczego nie zachowało się coś na temat budowy tak ogromnego obiektu? Zapewne do czasu całkowitego zbadania piramidy, to pytanie pozostanie bez odpowiedzi.
Po wielu latach od moich badań i rozważań, ujawniła się pewna sprzeczność. „W starożytności nie sporządzano pisemnych przekazów” — czy można podane stwierdzenie uznać za fakt? Sprawa z dzisiejszego punktu widzenia wygląda głupio, ale… Istnieją podania, według których, wiedzy faktycznej uczono się na pamięć, aby nie wpadła w niepowołane ręce lub też nie została błędnie zinterpretowana, bo ile ilu jest ludzi, tyle punków widzenia, a interpretacja opiera się o pryzmat wiedzy.