Ziemia bombardowana jest promieniami kosmicznymi, których pochodzenie jeszcze kilka lat temu nie było w pełni znane. Te niezwykle silnie naładowane cząsteczki emitują promieniowanie jonizujące i mają potencjał zagrożenia dla ludzkiego zdrowia i życia poprzez wywołania uszkodzeń w kodzie DNA. Czy naprawdę stanowią one zagrożenie?

Data dodania: 2015-11-05

Wyświetleń: 2118

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Zabójcze promienie z kosmosu?

Promieniowanie jest zjawiskiem kojarzonym głównie z działalnością człowieka i to zwykle w negatywnym kontekście. Promieniowanie występuje jednak w naturze dosłownie wszędzie i określa się je mianem Promieniowania Tła. Takie promieniowanie emituje nasza planeta lub chociażby słońce, wokół którego krąży. Promieniowanie przybywa do nas również z kosmosu w postaci Promieni Kosmicznych (niektóre są tak silne, że przenikają przez całą planetę na wylot i kontynuują swoją podróż w przestrzeni kosmicznej). Dopiero kilkanaście lat temu pochodzenie takich promieni zostało odkryte. Okazuje się, że źródłem powstania tych promieni są supernowy, czyli eksplozje powstałe w momencie śmierci gwiazd. Potężna fala magnetyczna wypycha naładowane cząsteczki, nadając im szybkość bliską prędkości światła, wysyłając je we wszystkie strony przestrzeni kosmicznej.

Mimo potencjalnego niebezpieczeństwa, jakie stanowi promieniowanie jonizujące takich cząsteczek, nasza planeta prawie całkowicie chroni nas przed ich wpływem. Ziemia otoczona jest silnym polem magnetycznym, które emituje jądra p. Pole magnetyczne działa w charakterze osłony przed promieniowaniem jonizującym, powstrzymując aż 99,9% promieniowania z kosmosu. W dodatku sama atmosfera ziemi zapewnia dodatkową osłonę przeciwko tym napromieniowanym cząsteczkom, które przedostaną się przez pole magnetyczne. Projektowanie osłon radiologicznych przez ludzi, które miałoby dorównać skuteczności atmosfery ziemi, równałoby się stalowej powłoce o grubości jednego metra wokół całej planety.

Huston mamy problem.
No właśnie. Ochrona radiologiczna, jaką ziemia zapewnia swoim mieszkańcom, nie działa… dla tych którzy przebywają poza nią. Z tego właśnie powodu astronauci odwiedzający międzynarodową stację kosmiczną, mimo zapewnienia im najlepszej ochrony radiologicznej wystawieni są na znacznie większe promieniowanie niż ludzie przebywający na powierzchni planety, stąd też mogą spędzić w kosmosie określoną ilość dni. Mało kto z nas zostanie jednak kosmonautą, w jaki więc sposób to zjawisko może dotknąć nas w życiu?

Skoro atmosfera działa jako tarcza przeciw promieniowaniu, to ci, którzy podróżują samolotami, otrzymują tej tarczy mniej. Podróżując samolotem, otrzymamy dlatego wyższą dawkę naturalnego promieniowania niż w trakcie przebywania na ziemi. Oczywiście jeden przelot samolotem nie stanowi dla nas żadnego zagrożenia w kwestii promieniowania. Problem może się jednak pojawić dla tych z nas, którzy podróżują samolotami częściej. Szczególnie dotyczy to załogi oraz pilotów, którzy spędzają na pokładzie samolotu znacznie większą ilość godzin od nawet często podróżującego pasażera. Roczna dawka promieniowania dla załogi jest równa dawce, jaką otrzymuje się wykonując pojedynczy rentgen całego ciała. Taka praca nie stanowi więc sama w sobie zagrożenia dla pracowników linii lotniczych, jednak w połączeniu z innymi źródłami promieniowania może kumulować się i zwiększać ryzyko zdrowotne związane z działaniem promieniowania.

Rozwiązanie problemu podwyższonego promieniowania w lotnictwie jest wciąż poszukiwane przez naukowców na całym świecie.  Powstają coraz to nowsze materiały mające na celu tworzenie coraz skuteczniejszych osłon przeciwko promieniowaniu jonizującemu, zarówno temu pochodzącemu ze źródeł naturalnych, jak i sztucznych. Promieniowanie wykorzystywane jest bowiem również w medycynie i przemyśle, a gdziekolwiek promieniowanie będzie towarzyszyć człowiekowi, niezbędne będzie projektowanie osłon stałych zdolnym zatrzymać tę kosmiczną siłę.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena