Badania naukowe nie są jednak tak jednoznaczne jak zapewnienia producentów i w wielu przypadkach dawały sprzeczne wyniki. Dlaczego? Podejrzewa się, że uzależnione jest to od sposobu podawania (doustnie/dożylnie). Może być również wywołane różnorodnością form argininy, rodzajami podmiotów, które środek przyjmowały.
Eksperymenty z argininą prowadzono głównie podając ją dożylnie i w bardzo wysokiej dawce (30 mg), co w praktyce nie ma odniesienia do „suplementacyjnej” rzeczywistości. Po pierwsze większość, jeżeli nie wszystkie oferowane suplementy, mają formę doustnych kapsułek bądź proszku. Co więcej próżno w ich maksymalnych porcjach szukać takiej zawartości l-argininy, zaś zwiększenie dawkowania, z uwagi na obecność innych składników, może zagrażać zdrowiu (Bode-Boger SM, i inni „L-arginine-induced vasodilation in healthy humans: pharmacokinetic-pharmacodynamic relationship”, British journal of clinical pharmacology. 1998;46(5)). Co więcej, w przypadku zestawienia form podawania aminokwasu – doustnej i dożylnej – w przypadku tej pierwszej nie wystąpił żaden skutek w postaci rozszerzenia naczyń krwionośnych i zwiększenia przepływu krwi. Doustnie przyjmowana l-arginina charakteryzuje się bowiem bardzo niską biodostępnością, zaś jedynym sposobem, aby nie była eliminowana z organizmu jest podwyższenie dawki. Wraz z podwyższeniem rośnie natomiast ryzyko problemów gastrycznych, co z kolei mija się z celem przyjmowania specyfiku (Schwedhelm E, i inni „Pharmacokinetic and pharmacodynamic properties of oral L-citrulline and L-arginine: impact on nitric oxide metabolism”, British journal of clinical pharmacology. 2008;65(1)).
Ponadto działanie l-argininy w zestawieniu z dodatkowym jej dostarczaniem tworzy pewien paradoks. Modyfikowanie l-argininy do postaci tlenku azotu jest możliwe za pomocą enzymu o nazwie śródbłonkowa syntaza tlenku azotu (w skrócie eNOS). Ten właśnie enzym decyduje o tym ile l-argininy zostanie wykorzystanej w podniesieniu poziomu NO (tlenek azotu). Enzym jest bowiem nasycany aminokwasem. Co najciekawsze, u ludzi nie stosujących żadnych suplementów poziom l-argininy w organizmie wystarcza w zupełności aby nasycić roztwór enzymatyczny. Dodatkowo dostarczana l-arginina i zwiększanie jej ilości w organizmie nie wywiera wpływu na owy odczyn, albowiem enzym uzyskał już swój poziom nasycenia i nie jest w stanie przyjąć więcej aminokwasu. Wniosek? Jeżeli jesteś zdrową osobą, nie mającą powikłań cukrzycowych, sercowych, nadciśnienia czy też podwyższonego cholesterolu, większa dawka l-argininy nie zwiększy poziomu NO w Twoim organizmie (Boger RH i inni „The clinical pharmacology of L-arginine”, Annual review of pharmacology and toxicology. 2001;41).
Dodatkowo warunki jakie powstają w organizmie w wyniku wysiłku fizycznego (niedotlenienie, zakwaszenie) obniżają aktywność enzymu eNOS, przez co proces produkcji NO z l-argininy zostaje istotnie zmniejszony (Lundberg, J.O. i inni „The nitrate-nitrite-nitric oxide pathway in physiology and therapeutics”, Nat Rev Drug Discov, 2008. 7(2)).
Powyższe rozważania rodzą zapewne pytanie odnośnie efektu, jaki mimo wszystko osoby przyjmujące specyfiki z l-argininą odczuwały. Czym zatem był on spowodowany? Gdyby nie była to l-arginina trzeba szukać przyczyn wśród innych składników. Pierwszym, zaraz po tytułowym związku, jest kofeina. Stanowi ona składnik każdego NO-boostera i to ku niej zwraca się teraz cała uwaga. Jak wykazały badania kofeina przyspiesza rytm bicia serca oraz zwiększa ciśnienie i przepływ krwi (Rogers PJ, “Time for tea: mood, blood pressure and cognitive performance effects of caffeine and theanine administered alone and together”, Psychopharmacology 2008;195).
Idąc dalej wspomnianym tropem – czy w ogóle tlenek azotu ma jakikolwiek związek z kontrolą obiegu krwi oraz rozluźnianiem i poszerzaniem naczyń krwionośnych? Oczywiście, że ma. Ten aspekt pozostaje niezmienny. Jednakże ścieżka jego pozyskiwania, tj. l-arginina, enzym eNOS, nie jest jedyną i jeżeli wierzyć naukowcom, jej zastosowanie dla wysiłku fizycznego jest znikome. Czy nauka wypracowała zatem alternatywę dla obalanego mitu? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Nie ulega jednak wątpliwości, że coś „w trawie piszczy”. W grę wchodzi bowiem inna ścieżka produkcji NO, nie wymagająca już udziału enzymu eNOS, zaś jej prekursorem nie jest l-arginina, lecz związki z grupy azotanów. Wszelkie azotany, które przekształcane są w azotyn przez bakterię komensalną w układzie pokarmowym. Azotyn trafia zaś do krwioobiegu pod postacią NO (Cosby, K., „Nitrite reduction to nitric oxide by deoxyhemoglobin vasodilates the human circulation”, Nat Med, 2003. 9(12)). Omówiona wyżej reakcja doskonale przyspiesza w warunkach wysiłku fizycznego, dokładnie tych, w których „argininowa” ścieżka produkcji sobie nie radzi. W momencie gdy, eNOS obniża produkcję NO, azotan utracone zaopatrzenie gazu odnawia, stanowiąc tym samym doskonałe uzupełnienie ścieżki „argininowej”, gdy jej reakcja traci na płynności (Lundberg, J.O. i inni, „The nitrate-nitrite-nitric oxide pathway in physiology and therapeutics”, Nat Rev Drug Discov, 2008. 7(2)).
Pozostaje pytanie w jakich suplementach szukać tych związków. Otóż najlepszym możliwym suplementem jest dieta bogata w warzywa i owoce. Te bowiem dostarczają nam 60-80% dziennego zapotrzebowania w azotany. Azotyny znajdujemy zaś w mięsie, zarówno przetworzonym jak I nieprzetworzonym. Mniej szkodliwe są jednak azotany, stąd priorytetową kwestią w zakresie spożywania prekursora NO powinny być warzywa i owoce. Poza tym zawierają one wiele innych pożytecznych substancji. Azotyny, choć bardziej szkodliwe, to jednak dla zainfekowania organizmu toksynami, potrzeba spożycia ogromnych ilości (Hord, N.G. I inni, “Food sources of nitrates and nitrites: the physiologic context for potential health benefits”, Am J Clin Nutr, 2009. 90(1)).
Wnioski? Trudno w sposób oczywisty stwierdzić, że suplementacja l-argininą jest zła. Może być co najwyżej pozbawiona większego sensu, bądź też łączona ze związkami, które tę suplementację wzbogacą nadając jej właściwy ton i kierując ku pożądanemu efektowi.