Jak pokonać mentalne ograniczenia?
Każdy jest kowalem swojego losu i sam jest odpowiedzialny za to co przyniesie mu jutro. Wiadomo jedni w pewnym obszarze mają łatwiej, naturalne uzdolnienia, predyspozycje, więcej doświadczenia a w innym obszarze maja trudniej. Życie nie zawsze jest łatwe, proste i przyjemne i czasem rzuca nam kłody pod nogi, wyzwania, którym musimy sprostać.
Niedawno pracowałem z klientką (nazwijmy ją Gosia), która utknęła w martwym punkcie w swym życiu zawodowym, od 3 lat pracowała w pracy niby stabilnej urzędniczej posadce, ale nie spełniała się tam zawodowo, bo nigdy matematyka nie była jej mocną stroną, a tam samo siedzenie w Excelu, liczenie, szacowanie, bilansowanie i inne urzędnicze smaczki. Miała być to praca na jakiś czas, aby się gdzieś zaczepić na początek w stolicy. Co jakiś czas szukała innych ofert, nawet bywała na rozmowach, ale w sumie nie znalazła nic lepszego, a większość ofert była dla niej nieciekawa, a z tych ciekawszych firmy się nie odzywały, tak więc trzymała się tej posadki i się zasiedziała. Coraz bardziej ją ta praca nudziła, frustrowała, nie widziała tam perspektyw rozwoju w ulubionych obszarach i szans na karierę i podwyżkę.
Zainwestowała przez ten czas trochę kasy w swój rozwój zawodowy, kończąc kilka kursów lecz nie mogła wciąż znaleźć po nich pracy, bo wszędzie szukali z doświadczeniem. Zdawała sobie też sprawę, ze ma ukończone studia z technologii żywności, które ją interesowały i kiedyś widziała siebie w tym zawodzie, ale dotychczas nie udało jej się zdobyć pracy ze względu na bardzo małą liczbę ofert oraz brak wymaganego doświadczenia zawodowego na stanowisku technologa.
Moja klientka, uważała, że najwyższy czas zmienić tę sytuację, coś z tym zrobić i dlatego trafiła do mnie. Już podczas pierwszych sesji podjęła decyzję, że czas opuścić bezpieczny lecz mało satysfakcjonujący i nierozwojowy box (strefę komfortu) w administracji i wziąć się ostro za znalezienie pracy zgodnej z jej oczekiwaniami. Zmiana pracy i powrót do wyuczonego zawodu, był dla niej szansą na samorealizację i lepsze zarobki.
Za jakiś czas trafiła na ofertę pracy konkretnej firmy konsultingowej z obszaru kontroli jakości produkcji spożywczej. Nie wymagali doświadczenia, tak więc złożyła aplikację i została zaproszona na pierwszy etap rekrutacji, składający się z testu językowego, oraz testu wiedzy i zadań praktycznych. Nie była zbyt zadowolona z tego etapu, gdyż nie pamiętała wielu zagadnień z czasu studiowania, nie była na bieżąca z tematem, tak więc wątpiła w to, że przejdzie dalej i załapie się na to stanowisko. Można powiedzieć nie liczyła na odpowiedź i jakoś wewnętrznie się chyba cieszyła, zaczęła sobie racjonalizować, że gdyby teraz miała zmieniać pracę to musiała by teraz zimą wykorzystać swój 32-dniowy urlop u obcego pracodawcy, a potem w lato by sobie nie uzbierała tyle by jechać na długie wakacje. Tak więc stwierdziła, że jak już zmieniać pracę to najlepiej po wakacjach to nie będzie szkoda urlopu. Pomyślała sobie też, że w obecnej pracy już wszystko takie przewidywalne, znane, rutynowe chodź nie lubiane, że ma dojazd dobry, stołówkę, umowę na czas nieokreślony i takie wszystko poukładane. Z drugiej jednak strony wcześniej wspominała, że musi zmienić pracę, bo marnuje swój potencjał, nie wykorzystuje swej wiedzy, talentów, wykształcenia i się dziewczyna motała.
Po tygodniu dostała telefon z firmy, że test językowy zaliczyła na 60% a merytoryczny na 70% i tym sposobem przeszła do drugiego etapu rekrutacji, na którym miała zrobić w domu praktyczne zadanie , typu ,, case study” i wygłosić przygotowaną przez siebie merytoryczną prezentację na ten temat. No i zamiast ją ucieszyć to ja to zmartwiło, bo się przejęła jak ona to napisze, skoro studia skończyła kilka lat temu, nie jest na bieżąca, wszystko pozapominała i musiała by teraz przysiąść, wyciągnąć stare skrypty i sobie wszystko przypominać, złożyć do kupy, dowiedzieć się z internetu o branży i zagadnieniu jakie miała opracować- normalnie masakra, żeby tak się męczyć!!! Poza tym ta nieszczęsna prezentacja!!! Nie miała doświadczenia w robieniu i referowaniu prezentacji, z Power Point jak twierdziła, że zawsze była na bakier. Przerastało i frustrowało ja to wyzwanie, Jeden dzień na przygotowanie prezentacji trafionej, ciekawej, dobrej merytorycznie i ładnej wizualnie. Była to jej walka ze sobą. Frustrowała się, złościła, że nie da rady, nie zdąży, nic jej się nie podobało, siedziała do nocy mordując się z tematem i jeszcze rano się wahała czy jest sens tam iść. Pojawił się brak wiary, lenistwo , konformizm, lęk przed nieznanym, tłumaczenia, że nie lubi tych aspektów komputerowych, technicznych, że jest bardziej humanistką niż technicznym umysłem etc…Zadzwoniła do mnie rano rozbita, pełna sprzeczności bym jej coś zaradził. Zrobiłem błyskawiczny telefoniczny coaching, dzięki temu przyznała się do swych słabości, wyłączyła niepotrzebny perfekcjonizm, stała się bardziej zmotywowana, wyluzowana i gotowa na wszystko. Zdjąłem jej niepotrzebny stres i zasugerowałem, by potraktowała to jako przygodę, wyzwanie, walkę ze swymi demonami i sztywnymi przekonaniami, że "ja jestem humanista i nie mam głowy do prezentacji, aspektów technicznych zadania”, "ja już nie pamiętam, nie poradzę sobie”, "kiepsko wypadnę”, zrozumiała że powiedziała A to niech będzie konsekwentna i powie B czyli niech da sobie szanse i idzie na rozmowę, nawet po to aby się tylko sprawdzić. To nie jest w końcu walka na śmierć i życie, o przetrwanie i świat się nie zawali nawet jeśli jej nie pójdzie i zatrudnią inną osobę. Posłuchała mnie i ruszyła na spotkanie. Czekając na swą kolej zwątpiła widząc świetne merytorycznie i graficznie prace innych kandydatów, tak więc nie liczyła na wiele. Tymczasem gdy przyszła jej kolej, dyrektor generalny okazał się bardzo sympatycznym i otwartym człowiekiem, wcale nie starał się być surowy a budował dobry kontakt. Cały czas uważnie słuchał Gosi co jakiś czas tylko zerkając na rzutnik, totalnie przymknął oko na niedociągnięcia edycyjne prezentacji. Był zachwycony Gosi erudycją, klasą i podobał mu się bardzo sposób prezentowania pracy, jej CV także go zainteresowało, z zaciekawieniem pytał o wiele rzeczy z jej życia, żartował i na koniec pochwalił wystąpienie i stwierdził, że mimo braku doświadczenia poradziła by sobie w zespole.
Nasza bohaterka wyszła z rozmowy uśmiechnięta, odmieniona, podbudowana i pozytywnie zaskoczona, gdyż nie spodziewała się takie obiegu sprawy. Zadzwoniła do mnie pełna entuzjazmu, mówiąc, że nie taki był ten Diabeł straszny jak jej się początkowo wydawało. Mimo świadomości pewnych niedociągnięć technicznych i merytorycznych była z siebie zadowolona, że dyrektor ją fajnie odebrał, pogratulował dobrej prezentacji. To ją podbudowało, pokazało, że jak się chce to można dużo zrobić i pokonać swe ograniczenia i wyjść z ciepłej, bezpiecznej strefy komfortu.
Mimo, iż finalnie nie dostała tej pracy, bo wśród wielu kandydatów mógł znaleźć się ktoś lepszy na ten moment, to była i tak siebie dumna, że nie stchórzyła, podjęła wyzwanie, dzielnie sobie z nim poradziła, przy okazji pokonując swoje lenistwo, lęk przed porażką, mentalne ograniczenia. Było to dla niej ciekawe i potrzebne doświadczenie by mogła wykazać się konsekwencją, elastycznością, kreatywnością oraz zmienić swe przekonania "ja się do tego nie nadaję”, "nie umiem robić ładnych prezentacji”, "nie mam głowy do spraw komputerowych i technicznych bo jestem typową humanistką” na przekonania "im więcej trenuję tym lepsze prezentacje robię”, "wszystko jest do nauczenia”, "nawet humanista może poradzić sobie z techniką i komputerami” etc. Wyciągnij z tej historii wnioski dla siebie.