Żyjemy w uporządkowanym świecie, gdzie czas jest dokładnie określany poprzez sekundy, minuty, godziny, dni tygodnia, miesiące, lata. Tydzień, jak wszyscy wiemy, jest podzielony na siedem dni, a dla każdego z nich ustalono konkretną nazwę. A czy wśród nich jest dzień o nazwie „jutro”?

Data dodania: 2013-05-20

Wyświetleń: 1287

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 3

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

3 Ocena

Licencja: Creative Commons

Jutro to jedyny dzień tygodnia, który nigdy nie nadejdzie

                 Ile razy każdy z Nas przekłada wykonanie czynności na „jutro”? „Załatwię tę sprawę jutro”, „jutro zrobię te zakupy”, „jutro tam zadzwonię”, „może jednak jutro tam pójdziemy, a nie dzisiaj?”. Takich przykładów można podać nieskończenie wiele, a przecież nie ma takiego dnia tygodnia. Więc jak każdy z Nas chce wykonać czynność w dniu, którego nie ma? Jest to jedna z najpopularniejszych wymówek, żeby czegoś nie zrobić. Skoro leżę i muszę coś zrobić, a nie chce mi się tego, to zrobię to jutro. A jutro powiem to samo i tak w kółko. Czynność, która wymaga w mniejszym bądź większym stopniu wykonania, jest regularnie przekładana. O ile czynność ta ma swój ostateczny termin wykonania, zostanie zrobiona na ostatni moment. Co, jeżeli jest to coś, co można zrobić, co fajnie by było zrobić? Wtedy takie odkładanie na to słynne „jutro” powoduje, że czegoś nie zrobimy. Ostatecznie albo zabraknie na to czasu (bo były ważniejsze rzeczy do zrobienia), albo też pomysł pójdzie w zapomnienie.   

                Każdemu z Nas wpada do głowy wiele pomysłów. Pomysł na ciekawą randkę z dziewczyną, aktywność sportową, zorganizowanie spotkania ze znajomymi, zadbanie o własne zdrowie, przypilnowanie własnych obowiązków, pomysł na prezent itp. Niejeden raz mój umysł mnie pozytywnie zaskoczył ideą. I właśnie odłożenie realizacji czy też zbadania tematu odłożyłem na „jutro” – i straciłem ten pomysł. Teraz żałuję że przez moje lenistwo koło nosa przeszło mi multum koncepcji w każdej dziedzinie. Moja kreatywność, która jak się okazuje istnieje na przyzwoitym poziomie, przez takie działanie wygląda jak kulejący pies.

                Miałem już całkowicie dość kolejnych zmarnowanych wysiłków mojego umysłu. Stopniowo rozpocząłem pracę nad tym złym nawykiem. Początkowo starałem się zapisywać te wszystkie pomysły w notatniku, który zainstalowałem na swoim telefonie. Robię tak do dzisiaj i dzięki temu pamiętam o wszystkich drobnych sprawach. Nie było to jednak całkowitym rozwiązaniem problemu przekładania na „jutro”. I tutaj przyszedł bardzo prosty fortel, który przeczytałem w artykule dotyczącym planowania swoich działań. Postarałem się, aby każdy mój pomysł został wykonany w ściśle określony dzień tygodnia. Jak chciałem się wybrać na rower, to ustaliłem, że zrobię to wieczorem we wtorek. Z każdą chwilą nakręcałem się, że zrobię to tego dnia, karmiąc umysł pozytywnym nastawieniem. Tak aż do wtorkowego wieczoru, kiedy to nawet nie miałem przez moment w swojej głowie myśli, aby to przełożyć na „jutro”. Patent z określeniem dnia na wykonanie planu wypalił. Obecnie stosuję go regularnie i jest on jednym z wielu, który sprawia, że moje lenistwo schodzi na boczny tor. Oczywiście pomijam tutaj przekładanie na inny dzień z powodów nie zależnych ode mnie, takich jak pogoda, choroba, zaproszenie od znajomych itp.

                Skoro tak często każdemu zdarza się przekładać czynności na słynne „jutro”, jeden z moich przepisów na tę przykrą dolegliwość jest następujący:

- umieść swój pomysł na konkretny dzień tygodnia;

- do tego czasu postaraj się pozytywnie nastawić;

- jeżeli tego dnia usłyszysz głos mówiący „nie chce mi się, jutro to zrobię”, zamknij go w szafie i nie słuchaj;

- zrób to, co zaplanowałeś i czerp satysfakcję, że pokazałeś samemu sobie, że potrafisz.

Licencja: Creative Commons
3 Ocena