Niektórzy wieszczyli katastrofę. A jednak wyłączenie przez Niemców elektrowni atomowych na przełomie 2011 i 2012 roku nie przyniosło większego załamania w produkcji energii. Przeciwnie, w ciągu ostatnich dwóch lat Niemcy zanotowały nadwyżkę w wysokości 22,8 mld kWh. Przejście na ekologiczną energię niezależną zarówno od surowców kopalnych, jak i atomu, wydaje się coraz bardziej realne. Ogniwa solarne, turbiny wiatrowe i hydroelektrownie zaczynają odgrywać coraz większą rolę w tamtejszym bilansie energetycznym.
Jak jest teraz?
Mimo że przez lata Niemcy stawiali na energię atomową, nigdy na dobre nie udało im się uniezależnić od paliw kopalnych. Jeszcze dziś aż 46 proc. produkowanego za Odrą prądu pochodzi z elektrowni opalanych węglem. Dla porównania, we Francji surowca tego praktycznie się nie wykorzystuje. Za to prawie trzy czwarte prądu pochodzi z atomu.
Z drugiej jednak strony Niemcy bardzo mocno stawiają na energię pochodzącą ze źródeł odnawialnych. Kraj stał się największym rynkiem paneli fotowoltaicznych w Europie hojnie wspieranych przez państwo. W efekcie ponad 22 proc. produkowanej tam energii pochodzi z OZE.
Koniec atomu, niech żyje słońce
Warto dodać, że oznacza to także zerwanie z oligopolem kilku wielkich producentów. Jak podaje agencja Reutersa, aż 40 proc. rynku energii pochodzącej z OZE to producenci indywidualni, często zwykłe gospodarstwa domowe instalujące na dachach domów ogniwa fotowoltaiczne. Z 71 GW zielonej energii wyprodukowanej w 2012 roku tylko 7 proc. pochodziło z siłowni czterech największych producentów.
Niemiecki wysiłek na rzecz przestawienia energetyki na źródła odnawialne dostał nowych sił po katastrofie w Fukuszimie. Rząd Angeli Merkel zdecydował wtedy, że siłownie jądrowe zostaną wygaszone. Sceptycy zapowiadali katastrofę, niedobory energii i konieczność drogich zakupów za granicą. Nic takiego się nie stało.
Nadwyżka do sąsiadów
Przeciwnie, zgodnie z danymi Federalnego Urzędu Statystycznego w ciągu dwóch lat niemiecki sektor energetyczny wyprodukował o 22,8 mld kWh energii za dużo. Większość sprzedano do Holandii, Austrii i Szwajcarii.
Taki wynik można było uzyskać tylko dzięki rosnącemu udziałowi energetyki odnawialnej oraz włączeniu do jej produkcji małych firm czy wręcz gospodarstw domowych. Subsydia rządowe sprawiły, że nowe technologie stały się tańsze i bardziej dostępne. Dotyczy to szczególnie energetyki słonecznej. Niemcy są jednym z liderów w produkcji i montażu ogniw fotowoltaicznych.
Rekord za rekordem
W 2012 roku padł na tym polu kolejny rekord. Inwestycje w zieloną energetykę pochodzącą ze słońca przyniosły wzrost jej produkcji do 7,6 GW. To ponad dwa razy więcej niż wynosi wyznaczony wcześniej cel: 30,5 GW rocznie.
To oczywiście jasna strona niemieckiej rewolucji. Ciemną są rosnące koszta samego prądu. Bo chociaż panele fotowoltaiczne są coraz tańsze, wciąż jeszcze nie są konkurencyjne wobec węgla czy atomu. Niektórzy twierdzą także, że dotacje pochodzące z budżetu państwa spowalniają wzrost gospodarczy.
Efektem dyskusji medialnej jest lekkie spowolnienie inwestycji w energetykę solarną. Co jednak nie powinno zaszkodzić osiąganiom kolejnym rekordom. Już teraz w Niemczech energetyka solarna odpowiada za produkcję 5 proc. ogółu prądu rocznie. Odsetek ten będzie rósł. Dla porównania w Polsce ogniwa fotowoltaiczne produkują łącznie 2 MW energii rocznie.
Lampy stojące do salonu mają nie tylko znaczenie funkcjonalne, ale mogą stać się także ozdobą pomieszczenia. Niekiedy też wykorzystywane są w celu wydzielenia stref o różnych funkcjach – na przykład do oddzielenia strefy wypoczynkowej od miejsca, w którym spożywa się posiłki czy przyjmuje gości.