Niestety wskutek hiperinflacji pieniądze, które ludzie gromadzili przez lata, przestały posiadać wartość sprzed tego okresu. Władze i organy państwowe starały się zrekompensować ludziom straty, dlatego też przewidziano wypłacanie premii gwarancyjnych. Z tego względu wiele osób zachowało książeczkę, aby można było skorzystać jeszcze z jakichś funduszy w momencie budowy domu lub kupna mieszkania. Z tytułu posiadania książeczki otrzymamy premię, natomiast jeśli przedwcześnie zdeklarujemy się na likwidację książeczki, dostaniemy wkład oraz odsetki. Oczywiście likwidacja książeczki wiąże się z wypłatą niewielkiej sumy. Niestety, jak to w naszym kraju bywa, pieniądze z tytułu książeczki otrzymali jedynie ci, którzy założyli ją do 23 kwietnia 1990 roku. Ludzie, którzy po tej dacie zaczęli oszczędzać na własne cztery kąty, mogą taką książeczkę trzymać sobie dalej lub ją zwyczajnie zlikwidować.
Dziś książeczka mieszkaniowa to relikt przeszłości. Ludzie zamiast oszczędzać idą do banku i biorą gigantyczne kredyty hipoteczne, które spłacają przez następne kilkadziesiąt lat. Przed rokiem 1989 mieszkanie albo dostawało się za darmo (trzeba było tylko odczekać swoje), albo się kupowało (ceny były nieporównywalnie niższe niż w obecnych czasach). Książeczka mieszkaniowa została zastąpiona w bankach przez liczne lokaty mieszkaniowe i konta oszczędnościowe, gdzie przy zgromadzonych oszczędnościach, których przeznaczenie to budowa lub remont domu/mieszkania samo oprocentowanie kredytu będzie mniejsze.
Powstaje pytanie, czy to dobrze, że zlikwidowano książeczki mieszkaniowe? I tak i nie. Książeczka to relikt przeszłości jak choćby pralka Frania, a banki, podobnie jak inne przedsiębiorstwa, idą z duchem czasu. Z drugiej strony książeczki mieszkaniowe zachęcałyby ludzi do większego oszczędzania i zaprzestania życia na ciągły kredyt.
