Życie. Nic w nim nie jest pewne, nic nie jest na zawsze. Jeśli są przyjemności, to radość z nich zaraz kończy się i pozostaje tylko szara rzeczywistość marnych ludzi chodzących po ulicach miast. Czy nie mam trochę racji? Czy nie myślicie czasem podobnie? Jedni podróżują, zmieniają historię, tworzą rewolucje lub w niej uczestniczą. Inni zgłębiają tajemnice świata w świętych świątyniach Tybetu, pływają po oceanach i przyglądają się życiu ze stron, które nie śniły się pozostałym osobnikom tego samego gatunku. Niestety. Nędzny, szary człowiek, taki jak ty i ja albo pracuje od poniedziałku do piątku po to, by cieszyć się z nadchodzącego, jednodniowego weekendu, w którym nawet nie da się dobrze wypocząć, albo gorzej: nie ma pracy i pewnie jeszcze długo jej nie znajdzie, brnąc w jakieś idylle, humanistyczne rozważania życia (szczerze przestrzegam), które już dawno zostało rozważone, zapisane i sprzedane. I nic w nim od wieków, pokoleń i czasów się nie zmienia (w gruncie rzeczy to może lepsze niż wysysająca czas i energię korporacja? hmm..).
Od czego zależy podział tych jednych i tych drugich? Od przypadku? Genów? Szczęścia? A może intelektu? Otóż nie. Wszystko zależy od odwagi, samozaparcia oraz w dużej mierze od przypadku. Życiowa odwaga. Tylko jednostki mogą zdobyć się na to, by nie mając nic, nie stanąć w miejscu, a iść dalej. Nie zatrzymywać się przy pierwszym potknięciu, a piąć do przodu i stawiać dalsze wyzwania. Tylko jednostki potrafią spontanicznie zmienić nakreśloną wcześniej i przemyślaną dobrze drogę. Opinia innych, strach przed jutrem, zastana rzeczywistość ujęta w ramy. To czynniki, które czynią z nas szare, marne istoty osiadające w poszukiwaniu wytchnienia. Jednak wytchnienie to z czasem staje się rutyną, a rutyna zapędza w stan mentalnego zdrętwienia i ociemnienia, powoli prowadząc do upadku lub gorzej: fanatyzmu czy pracoholizmu każdą poszczególną jednostkę. I oby tylko rutyna. Gdy za bardzo polubi się kolorowanie życia używkami, robi się o tyle ciekawiej, co niebezpieczniej.
Mniejsza o to. Bez odwagi, samozaparcia i motywacji nie osiągniemy nic, co dałoby jakąkolwiek satysfakcję. Czasem warto dotknąć dna, by móc odbić się od niego. Co ciekawe, wartości przewartościowują się wtedy, poglądy krystalizują i pozostają czyste, niezakłócone niczym idee i życiowe cele. Tak inne od tych pierwotnych! Być czy mieć? Żyć czy chcieć? Spełnić marzenia nasze czy naszych bliskich? Odpowiedzcie sobie sami. Warto czasem zawalić jedno, by móc dorosnąć do czegoś innego. Ideałów nie ma. Idealna na siłę - to musi być smutne nawet w kwestii pogodzenia id i ego. Tylko głupcy nigdy się nie mylą. Nie pozwólcie wmówić sobie życia. Nie pozwólcie podejmować za siebie decyzji. Spójrzcie na nowo, głębiej. W głąb siebie. Bo co to znaczy tak wiele razy zasłyszane "być kimś" albo "dojść do czegoś w życiu"? To puste słowa. Będąc celem każdego człowieka, nie mogą do celu prowadzić. Sprzeciwiam się i mówię NIE takiemu postrzeganiu świata!
Super JA. Tak, tego chce od nas cały świat. Tego chcemy sami, patrząc dookoła. Każdy radzi sobie z tym inaczej: to kwestia id, ego i ciągnącego po pewnym czasie w dół przydomka super. I jest coś chorego w całym tym ciągnięciu. Ostatnio w ogóle, odpukać, nie czuję na sobie całego tego parcia, deptania, ugniatania mojego maleńkiego, a jednak już dość odchowanego ego. Co ciekawe, ten ciemny odpuscił sobie ostatnio cały swój maniakalny zalew mojej biednej jaźnieńki. Super, jak to on, i tak wymagałby więcej, jednak moje ego jest we własciwym miejscu. Oczywiście, jest kilka spraw, które wywołują opór, jednak o nim, na teraz, mogłabym rozmawiać jedynie z psychologiem, choć i to niepewne, bo psychologowie, szczególnie ci niedoszli, od dawna mają mnie za zupełną wariatkę.
Do rzeczy jednak. Zostać kimś i coś osiągnąć to tylko skutki uboczne tejże odwagi życiowej, która pozwala na wszystko. Tylko czy będę w stanie kiedyś zdobyć się na nią? Cóż. Jestem tchórzem, który zamyka się w rysach znanego i oswojonego przeze mnie lub znanych mi ludzi świata. Nie chcę tak dłużej. To nie przyniesie żadnych zmian. A to jest czas zmian! Odważcie się razem ze mną na więcej! Na to, o czym do tej pory nawet nie pomyśleliśmy. Spójrzmy dalej, na nowo. Pójdźmy w nieznane. Żyjmy pełną piersią. Oto mój krzyk o życie, które chce przeżyć, a nie o życie, które przeżywa się za mnie. Dla wszystkich wielkich, ale zatrzymanych w miejscu, bez celu, chęci, osiadłych na mieliźnie, opanowanych przez lenistwo i używki lub dla tych w depresji, cytuję słowa skierowane do mnie, które były kopniakiem motywacyjnym prosto w cztery litery: "Odpocznij, nie pal, pomyśl. Poogarniaj. Postaw sobie jakiś cel. Wróć do Opola, zmień się lub w ogóle nie zmieniaj i nie wracaj. Bądź sobą. Możesz wszystko! Z biedy wyjść w bogactwo, z bogactwa stoczyć się w biedę. Osiągnąć sukces albo pracować w warzywniaku. Nikt Ci tego nie zabierze. To jest właśnie wolna wola: rób co chcesz, licz się z konsekwencjami decyzji, ale bądź władcą swego losu! Bądź szczęśliwa. Nie udawaj. Płacz, gdy chcesz, krzycz, gdy chcesz, śmiej się, gdy chcesz. Bądź szczęśliwa, bądź sobą. Ku**a. Koźle. Koziołku. Myśl. TRZEBA ZDOBYĆ ŚWIAT! " I tym przesłaniem kończę słowo na każdy dzień.