Kompromis nigdy nie jest wieczny. To zjawisko tymczasowe. Powstaje w pewnej chwili, na określony czas, daje złudzenie porozumienia i w najmniej spodziewanym momencie - traci rację bytu. Własna perspektywa też ulega zmianie. Człowiek to proces – podlega nieustannym przeobrażeniom. Wczorajsze aksjomaty, na których opieraliśmy racje, oglądane z perspektywy czasu, okazują się być jedynie naiwnymi mrzonkami. Trzymać się jednej racji potrafi tylko człowiek głupi, zaślepiony albo kłamca. Jak można mieć stałe poglądy na zmieniajace się zjawiska?
Ktoś powie – czarne zawsze jest czarne. Może ma rację, ale czerń w ciemności traci wyrazistość, niekiedy, staje się niewidoczna. Nie zmienia to faktu, że ona tam jest? To wcale nie takie pewne, kiedy jej nie widać. Jak wyobrazić sobie czerń w ciemności? Chyba tylko poprzez stopniowanie. To oznacza, że może ona mieć różne natężenia, być mniej lub bardziej czarna: ledwie czarna, średnio czarna, bardzo czarna. Podobno granica jest płynna, niedostrzegalna i podzielna w nieskończoność.
A jeśli ledwie czarny, to już nie czarny? Jeżeli to zupełnie inny kolor, tylko dotąd przez nikogo niewyodrębniony i nienazwany? Komu przysługuje prawo do wyodrębniania i nazywania kolorów? Jaka klasyfikacja powinna być uznana za powszechnie obowiązującą?
Ktoś kiedyś udowodnił, że to samo zjawisko, oglądane z róźnych perspektyw, może wyglądać zupełnie inaczej. Jak to się ma do tego, że ludzie, dla obrony swoich racji, gotowi są poświecać nawet życie?
Trudno, w takiej sytuacji, mówić o sobie. Podobno, ludzie mówią, bo pragną, żeby ktoś ich wysłuchał. Uważam, że o wiele bardziej zależy im na zrozumieniu. Człowiek, który potrafi w milczeniu wysłuchać czyjejś opowieści, to zjawisko rzadkie i bardzo cenne. Nie na darmo mówi się przecież, że milczenie oznacza zgodę.