Strasznie ciężkie to pytanie w tytule, ale chyba już nie ma żartów.
Jestem, jesteśmy ostatnio wręcz atakowani ze wszystkich stron informacjami na temat Kościoła i jego przedstawicieli.
Nie trzeba dodawać, że są to informacje przede wszystkim negatywne.

Data dodania: 2012-12-18

Wyświetleń: 2037

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Media emitują reportaże, filmy, artykuły na temat hipokryzji, przestępstw na łonie Kościoła na tle seksualnym, finansowym i innym.
Politycy i tak zwani zwykli ludzie deklarujący się jako ateiści, niewierzący, wierzący-niepraktykujący domagają się rozdzielenia kościoła od państwa, usunięcia krzyża z miejsc publicznych, wyprowadzenia religii ze szkół, ukrócenia finansowania kościoła z naszych pieniędzy. Itd, itd.
A my, katolicy, co mówimy, broniąc się przed tymi zarzutami?
Dzisiaj już nie udajemy, że tego wszystkiego nie ma. Co zatem mówimy?

Tak, to wszystko prawda, ale... przecież dzieje się również wiele dobrego w Kościele.
Dlaczego media tego nie pokazują?

No cóż, media rzeczywiście mogłyby trochę odpuścić i może zrównoważyć wydźwięk podawanych informacji.

Nie zmienia to jednak faktów.
To wszystko, o czym media opowiadają, dzieje się.
Czy nie jesteśmy trochę hipokrytami, unikając tego tematu, uciekając od problemu, który trzeba przecież rozwiązać, jeśli zależy nam na tym wszystkim, co wiąże się z Kościołem, religią, naszą wiarą, Bogiem, zbawieniem nas samych i naszych braci.

To przecież nie do przyjęcia, że winni przestępstw unikają kary, są usprawiedliwiani, chronieni.
Dzisiaj jest już lepiej niż kilkadziesiąt lat temu, ale przecież nie jest idealnie.

Powiecie - na świecie nic nie jest idealne, a już najmniej człowiek. To prawda. 

A jednak trudno się dziwić, że ludzie odwracają się od Kościoła, że czują do niego niechęć, skoro to On przecież chce być przewodnikiem, pasterzem naszych dusz.
Głęboko wierzący katolicy mogą przyjąć, że obecna bardzo trudna sytuacja to rodzaj jakiejś próby danej od Boga. Mogą przyjąć fakt, że Ci, którzy są na czele, to też tylko ludzie popełniający błędy, ale jednak ludzie namaszczeni i trzeba im wybaczyć, dać szansę.
Jednak osoba z boku, spoza Kościoła, już tak nie pomyśli, wręcz wyśmieje taki sposób rozumowania.
I trudno się temu tak naprawdę dziwić.

Jak obronić Kościół jako instytucję i przewodnika, kiedy on sam to utrudnia, nie daje szans.


Ja mam problem, kiedy dochodzi do dyskusji na ten temat. Jestem praktykującą katoliczką i sama głęboko nie zgadzam się z wieloma sytuacjami.
Kiedy dochodzi do dyskusji i opowiadam o Bogu, o swojej wierze, kończy się zwykle na konstatacji: Bóg tak, Kościół nie.

Co z tym zrobić?

Tylko jedno przychodzi mi do głowy.

Kościół to my.

Jacy będziemy my, taki będzie Kościół.

To, co się dotąd wydarzyło i jest tak powszechnie komentowane, nie jest oczywiście naszą winą, ale to my musimy „wziąć to na klatę”.
Usprawiedliwianie niczego nie da. Unikanie rozmowy nie ma sensu, problem w ten sposób nie zniknie.
Kościół to my, a w tym Kościele najważniejszy jest Bóg i o Nim mamy świadczyć.
To poprzez nas ci, którzy Boga nie znają lub się od Niego odsunęli, mogą Go poznać lub do Niego wrócić.
Z moich obserwacji wynika, że wielu z nich czeka na wiarygodny sygnał, że po cichu, w najgłębszych zakamarkach duszy o takim sygnale marzy. Bo tak naprawdę każdy szuka Boga.
Bądźmy wiarygodni, czyli po prostu żyjmy w zgodzie z zasadami naszej wiary.
Pokonajmy lenistwo – wiemy o Bogu tylko tyle, ile nam powiedzą – czytajmy Pismo Święte, módlmy się, medytujmy, myślmy samodzielnie. Niech Bóg odezwie się do nas osobiście. Usłyszmy Go.
Dajmy lepsze świadectwo, niż dawaliśmy i dajemy dotąd.

Tylko tyle i aż tyle. I może nawet nic ponadto nie musimy robić.

Nie oczekujmy, rzecz jasna, fajerwerków, bo ich z pewnością nie będzie.
Tak sobie myślę, że to jest czas nadstawiania drugiego policzka.
Pierwszy wymierzył nam Kościół-instytucja swoimi nadużyciami, nadszarpując nasze zaufanie.
Drugi musimy przyjąć teraz od krytyków, jeżeli chcemy przyprowadzić innych do Jezusa.

Do dzieła więc.
I, ważne, zacznijmy od samych siebie, zanim zaczniemy nawracać innych.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena