To pierwsze przykazanie na pierwszy rzut oka jest proste i wymowne. Ale gdy się nad nim głębiej zastanowimy okazuje się cudowną wskazówką jak żyć. A gdy jeszcze właśnie popatrzymy na nie i na inne przykazania jako na wskazówki na naszej drodze, a nie przykazania dla małych dzieci, wtedy już całkie...

Data dodania: 2007-06-15

Wyświetleń: 5916

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 2

Głosy ujemne: 1

WIEDZA

1 Ocena

Licencja: Creative Commons

To pierwsze przykazanie na pierwszy rzut oka jest proste i wymowne. Ale gdy się nad nim głębiej zastanowimy okazuje się cudowną wskazówką jak żyć. A gdy jeszcze właśnie popatrzymy na nie i na inne przykazania jako na wskazówki na naszej drodze, a nie przykazania dla małych dzieci, wtedy już całkiem zaczyna się dziać...

Czy chodzi tu tylko o innych bogów? (celowo piszę z małej litery) Co miało na celu to przykazanie? Może to chodzi o tak totalne odrzucanie wszystkiego co Nim nie jest? Przecież bogiem dla nas jest też kasa, kariera, zdrowie, pozycja, ego itd... To wszystko są bogowie przed którymi ostrzega nas to właśnie przykazanie. Proste. Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną. I teraz już wszystko jasne. O ile wcześniej 99% wierzących mogło śmiało powiedzieć, że nie łamie tego przykazania, to teraz myślę, że sytuacja się odwróciła. 99% może powiedzieć, że właśnie je łamie.

Łamiemy – odchodzimy od Boga za każdym razem gdy poświęcamy się czemuś innemu niż On. Gdy poświęcamy nasze serce temu, żeby zarobić więcej, lepszy dom wybudować, mieć lepszy telefon, ładniejszą dziewczynę, lepszego chłopaka. Szukamy na zewnątrz potwierdzenia. Za każdym razem gdy szukamy na zewnątrz potwierdzenia łamiemy pierwsze przykazanie.

Bóg jest w każdym z nas. Przemawia do naszych serc cały czas tylko, że my Go nie słuchamy. Z takich bądź innych powodów. Źródło prawdy, piękna, obfitości, pokoju i miłości bije cały czas w naszych sercach, a my w tym czasie włączamy telewizor, radio, idziemy zrobić coś co nam zostało narzucone przez społeczeństwo jako „politycznie słuszne”... Zabijamy samych siebie, myśląc, że robimy dobrze.

Im częściej się zwracamy do tej bijącej w naszych sercach Obecności tym pełniej Ona manifestuje się w naszym życiu. Tym szybciej wychodzimy na prostą. Tym szybciej ogarniamy sytuacje i zaczyna się święto. Święto życia. 24/7/365 święto. Wielka radość i pokój. Jedna wielka fiesta, przygoda - akt życia.

Oczywiście jakkolwiek prosto to brzmi to nie tak łatwo tego dokonać. Życie jest proste ale nie łatwe, przynajmniej na początku. To dlatego, że mamy ogromne zaległości w rozpoznawaniu Prawdy o Nim. Ale też nie wpadajmy w panikę i nie załamujmy rąk! To może przyjść bardzo łatwo i szybko. Wystarczy chcieć i dążyć do tego.

Idźmy dalej tym chrześcijańskim tropem. W pewnym momencie urywa się on, a raczej nie urywa tylko zaczyna zataczać koła. Wszyscy chodzą w koło. Jest wśród nich wielu mądrych ludzi, oczytanych, uczonych w piśmie ale takiego człowieka, który by był od A do Z wypełniony Bogiem nie widziałem. Nie słyszałem obecnie o jakimś żyjącym Mistrzu Duchowym z tego kręgu. Oprócz Ojca Pio (jedyny mi znany stygmatyk z XX wieku). Zapewne są tacy ale nie widać ich niestety w kościele. Dlaczego? Bo takie coś zakłóca kościelną hierarchię... Stawia znak równości między wszystkimi, a to się władzom nie podoba.
Dlaczego tak jest? Kasa i wpływy... Może z tych bardziej szlachetnych założeń dołóżmy; porządek i klarowność, ale, że jest ona (doktryna) błędna więc marne to pocieszenie...
Ale trwa to i ciekawe jak długo? .Może myślą: Po co coś zmieniać skoro sie kręci? Jak przyjdzie czas to się zmieni. Na razie jest dobrze... Im dobrze. Może tak myślą ale wydaje mi się, że to jest nieświadome działanie. Tak wyszło z czasem... Z biegiem historii. I współczuję im, bo na pewno nałożyli sobie ogromną blokadę, której nie wiadomo czy dadzą radę zrzucić z siebie. Chociaż... Prawda sama się obroni i na wierzch wypłynie.

Trochę historii.

Dawniej za czasów Jezusa i pierwszych chrześcijan wielu z nich było blisko Boga. Chodzi po świecie i głosili Boga uzdrawiając, porywając swoja postawą, wiarą, i Duchem, który działał przez nich. Wyobraźcie sobie jak wielką mieli moc od Boga i jakim świadectwem byli, skoro nawracali na coś, za co groziła śmierć! Gdyby teraz, ktoś przyszedł i zaproponował Ci jakiś system wiary za który mógłbyś być stracony, rzucony lwom na pożarcie nie wiem czy by się spotkał z Twoim entuzjazmem... Chyba, że czułbyś w nim Boską Obecność....
Mieli jednak oni pewną „wadę”, byli oni nie zinstytucjonalizowani. Co raczej się nie podobało pewnym ludziom. I tak Konstantyn Wielki Cesarz Rzymu zrobił z tym porządek i wykorzystał to. W 313 wydał edykt Mediolański w którym uwłaszczył wszystkie religie (wcześniej Chrześcijanie i inni byli tępieni), a w 325 na soborze w Nicei zrobili resztę. Zrobił z tego religię państwową, ustalił papieża jako zwierzchnika kościoła i ustalił dogmaty itd. Miedzy innymi rozstrzygnął słynny spór, który podzielił pierwszych Chrześcijan na dwa obozy. Jeden, który głosił, że Jezus był człowiekiem natchnionym przez Boga do tego aby stać się Mesjaszem, a drugi, który twierdził, że Jezus był Bogiem, tym jedynym Synem Bożym i basta, nikt więcej. Wiadomo kto wygrał. Ale działalność tych pierwszych była jeszcze długo widoczna. W Polsce działali jako Bracia Arianie (od Ariusza głosiciela tych prawd). Arianie to był najbardziej postępowy i tolerancyjny odłam reformacji. Niestety wytępiony przez ówczesny kościół katolicki.

Wydaje sie, że Cezar osiągnął to co chciał. Ustalił religię, która pozwalała mu kontrolować społeczeństwo ale niestety zrobił też wielką krzywdę tym, że zabrał Boga z ludzkich serc i wstawił Go na ołtarze... Powoli obraz tego co głosili Jezus, pierwsi Chrześcijanie i później Arianie został wyparty, a w jego miejscu powstał obraz tego, że człowiek jest tylko człowiekiem... Nic nie znaczącym grzesznikiem co jak wiemy doprowadziło do wielu cierpień na przestrzeni wieków. Odarci ze swej świętości zatraciliśmy się w grzechu... A jedyną drogą do Nieba był Jezus Chrystus na nauki którego monopol miał kler... Smutno trochę ale... Witać tak miało być skoro było i nie ma się tu co emocjonować ale chodzi o to, żeby to zmienić i przywrócić właściwy porządek rzeczy. Chodzi o to, aby każdy z nas odkrył teraz siebie i przede wszystkim, prawdę o sobie. Czyli abyśmy odkryli swe dziedzictwo i swą prawdziwą Twarz. Ta Twarz ma Boskie oblicze.

Nie chcę tu wbijać kija w mrowisko, chcę tylko zwrócić uwagę na kilka rzeczy, które umknęły przez wieki z tego co Jezus pragnął przekazać. A ciężko jest zobaczyć te rzeczy dla przywódców kościoła jeżeli są emocjonalnie związani z tym co robią. Tak samo jak nie zobaczy się krzywizny budynku i jego całości jeżeli się z niego nie wyjdzie, tak samo i Ci związani i siedzący mocno w temacie, tradycji, wypełnieni słowami Biblii, nie dostrzegają pewnych rzeczy.

Jezus nie jednokrotnie zwracał się do wszystkich „Bracia i Siostry” i mówił też o sobie Ja i Ojciec Jedno jesteśmy. Mówiąc też o sobie JAM JEST Droga, Prawda i Życie nie miał na myśli siebie osobiście tylko tę swoją boską część, którą urzeczywistnił, która działała przez Niego. On się z Nią zjednoczył.

Tę część ma każdy z nas i tę część fajnie by było odnaleźć w sobie i uprawomocnić. „Jam Jest Droga, Prawda i Życie” mowa tu o boskości, która jest wszechobecna i dostępna dla każdego, bo każdy ma Ją w sobie.

Chrześcijanie niby o tym wiedzą, ale bronią się przed nazwaniem tego w prost jak diabeł przed święconą wodą ;) Wiedzą, (przynajmniej konceptualne) że Duch Święty jest w każdym z nas i że każdy z nas jest żywą Świątynią Bożą. Wierzą, że Chrystus to jest to co urzeczywistnił Jezus ale nie chcą uwierzyć, że każdy tak może. Uwierzyli, że tylko Jezus Chrystus jest tym jedynym Synem Bożym i tym samym odcięli się od tej wielkiej Boskiej Obecności, która jest w każdym. Zaprzeczając swej boskości, zaprzeczają Bogu. Zamiast czcić Boskość czczą Jezusa, ale i tak w tym przypadku jest dobrze. Jezus Chrystus urzeczywistnił Boga i zrobił tak wspaniałą robotę, że nawet takie błędy nie wiele zmieniają.
To samo się zresztą wydarzyło z Buddą. Jego też uświęcono ale na nieco innym poziomie. Inni mistrzowie duchowi też mieli takie problemy. Ludzka świadomość po prostu nie potrafi spojrzeć na siebie jak na coś boskiego tylko patrzy jak na zwierze... do tego stopnia mamy to zakorzenione.

Jezus Chrystus zrobił niesamowitą rzecz dla ludzi. Pokazał co można zrobić jeżeli się zawierzy zupełnie Bogu i przetarł dla nas szlak. Zostawił wspaniały drogowskaz, który wskazywał serce i wnętrze człowieka jako jako drogę do Nieba. Niestety drogowskaz został skierowany do góry i upersonifikowany ale przetrwał i teraz, właściwie wystarczy go lekko skorygować i wypuścić ten ogrom energii, który się dzięki temu błędnemu zapatrywaniu nagromadził. Alleluja! :) Radosna wieść jest taka, że odzyskujemy naszą tożsamość, nasze prawdziwe Ja. Nasze Boskie w Bogu oblicze.

Ono jest tylko wtedy Boskie jeżeli WSZYSTKO co robimy, myślimy i czym jesteśmy opieramy o Boga o nasze wnętrze. To tędy Bóg przyjdzie na Ziemię. To przez każdego z nas Chrystus - Syn Boży się odrodzi. I to się dzieje już. Właśnie w tych czasach i my mamy ten ogromny przywilej i radość być w tym czasie tutaj i to przeżywać z pierwszej ręki. Odrodzenie Nieba na ziemi :) Zmartwychwstanie całej Ziemi, Ludzkości. Cieszmy się wielce z tego i świętujmy to. Życie wreszcie zaczyna wracać do normy, a my uczestniczymy w Wielkim Cudzie.

Pierwsze przykazanie mówi o tym aby rozpatrywać tylko to co Boskie. Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną. Czyli całe Twe życie będziesz rozpatrywał od swego wnętrza. Przez Boski pryzmat Prawdy.

Patrząc na naszą cywilizację i to jak się ona rozwija przez wieki widać wyraźnie ewolucję w świadomości. Teraz jesteśmy w epoce umysłu. Świadomość trzeciej czakra zawładnęła wszystkim i rządzi ale już zaczynamy przechodzić na kolejny poziom. Czwarta czakra emocji – miłości teraz obejmuje powoli rządy... Widać to w sposobach myślenia, w programach, ruchach społecznych. I to jest ta piękna perspektywa przed nami. Będzie coraz piękniej :) Poprzednie czakry wciąż działają. To nie jest tak, że kończy się jedna zaczyna druga tylko pracuje jedna i dowodzi ale po jakimś czasie, gdy lekcje tej pierwszej już zostały przyswojone włącza się druga... a później trzecia.... czwarta.... :) jesteśmy na wirażu. Przechodzimy z epoki umysłu do epoki serca. To czwarta z kolej, a wszystkich jest 7... Przynajmniej tyle znam. I wiecie co? Te najgorsze i najtrudniejsze są za nami! Teraz przed nami same dobre! Oczywiście każda niesie ze sobą jakieś ciemniejsze wyzwania, którym trzeba sprostać ale te najtrudniejsze juz za nami! Teraz będzie rządzić Miłość!

Niech Was dobry Duch prowadzi do Siebie!
Pozdrawiam.

Więcej znajdziesz na Drogowskaz i Duchowy Wymiar Życia
Licencja: Creative Commons
1 Ocena