Mnożąc wypowiedzi zawarte we wstępie tego artykułu może pogrzebać szanse na wybór wartościowego człowieka czy to w lokalnej społeczności, gdzie decyzje dotykają nas bezpośrednio, czy też w skali kraju. Mizerna frekwencja przy każdych wyborach powoduje to, że do władzy dochodzą krzykacze, populiści. Wystarczy włączyc telewizor aby zepsuć sobie resztę dnia.
Z głosem sprzeciwu wobec działalności Kościoła jest trochę inaczej. „Bo co mój głos może” wynika nie tylko z lenistwa, ale przede wszystkim ze strachu przed społecznym ostracyzmem. Jeżeli „góra” panicznie boi się "czarnych koszul" to nie jest to przykład do działania dla przysłowiowego "zjadacza chleba" u dołu drabiny społecznej. Taka sama sytuacja miała miejsce w czasie narodzin ruchu solidarnościowego. Jednostki myślące odmiennie od ówczesnej władzy zbierały się poczatkowo w ukryciu, wymieniały myśli, poglądy, potem zrzeszały się w organizacjach, aż w końcu zmieniły ustrój. Tak jest teraz jeśli chodzi o dominację instytucji Kościoła. Stron, blogów, spotkań, rozmów poruszających problem Kościoła czy wiary są tysiące, ale ich działanie jest niezorganizowane, chaotyczne, a treści nasiąknięte czasem wrogością i bez źródłowego uzasadnienia. Jednak jest to już zalążek narodzin społecznej inicjatywy wyrażajacej sprzeciw wobec dominacji obecnie tak szeroko komentowanej instytucji. Wkrótce bedzie to wystarczajaca ilość potrzebna do zmiany ustawodawczej. Siła racjonalności rośnie z każdym (musze napisać): zgonem tzw. moheru, pokolenia ludzi starszych, podatnego na demagogię, którego funkcje racjonalnego myślenia po prostu zostały stłumione przez podeszły wiek. Co niestety, nie tylko mioim zdaniem, jest wykorzystywane przez kapłanów.
Kto podejmie się roli zmiany stanu faktycznego?. Tutaj nadzieja jest nie tyle w młodym pokoleniu, co w klasie jego wykształcenia. Człowiek podatny na indoktrynację to niestety człowiek słabiej wykształcony z terenów wiejskich i małomiasteczkowych, gdzie kapłan ma bardzo dużą siłę oddziaływania i od jego decyzji dosłownie zależy los rodzin czy lokalnych władz. W dużych miastach jest zupełnie odwrotnie.
Co więc każdy z Nas powinien teraz uczynić? Idąc za słowami Jana Pawła II: „Nie lękajcie się!”. Każdy kamień może poruszyć lawinę.
Wchodził boso do cerkwi w środku zimy, rzucał kamieniami w bogaczy, przeklinał biskupów, karmił żebraków z własnej miski i szeptał proroctwa, których nikt nie chciał słyszeć. Jurodiwyj – święty głupiec – to figura, która przecina historię Rusi jak skalpel. Wzorowany na apostołach i szaleńcach, stanowił żywą krytykę władzy, obłudy i pustej pobożności. I choć wyglądał jak obłąkany, to on widział więcej niż wszyscy inni.