„od śmierci Piusa XII-papieża, którego pontyfikat przypadł na najtrudniejszy dla Kościoła okres XX wieku: prześladowania rasistowskie i religijne rozpętane przez nazistowski i komunistyczny totalitaryzm, wojna światowa, masowe ludobójstwo, dominacja ateistycznych reżimów w Europie Wschodniej-wszystko to było wielką próbą dla papieża, który zasłużył sobie na miano niestrudzonego obrońcy pokoju i opiekuna prześladowanych.” Materiały źródłowe mówią nam zupełnie co innego.
Zacznijmy jednak od ostatniego epizodu tej skrzętnie ukrywanej i wielokrotnie mataczonej historii Kościoła, mam tu na myśli list biskupów polskich do niemieckich z 1965, nazywany później orędziem, uważany za jeden z najważniejszych etapów pojednania polsko-niemieckiego po II wojnie światowej. Z listu pochodzi cytat: przebaczamy i prosimy o wybaczenie [dosłownie: udzielamy wybaczenia i prosimy o nie]. Orędzie podpisało 34 polskich biskupów, m.in. kardynał Stefan Wyszyński i Karol Wojtyła. Zastanówmy się co Kościół polski miał wybaczyć niemieckiemu?
Dnia 12 marca 1938 roku Hitler, nie napotykając oporu, wkroczył do Austrii i wkrótce przyłączył ją do Niemiec. Tydzień później sześciu biskupów austriackich, wśród nich kardynał Theodor Innitzer, podpisało uroczystą deklarację, w której oświadczyli: "jako biskupi uważamy za swą oczywistą powinność obywatelską, by jako Niemcy opowiedzieć się za Rzeszą Niemiecką". W trakcie wielkiego przyjęcia w Wiedniu, kardynał Innitzer należał do pierwszych, którzy przywitali Hitlera pozdrowieniem nazistowskim. Nakazał także zawiesić we wszystkich kościołach austriackich flagi ze swastyką, bić w dzwony i modlić się za nazistowskiego dyktatora. Prasa austriacka opublikowała (Feierliche Erklärung) dnia 28 marca 1938r. Gazetowy nagłówek tej deklaracji brzmiał: "Bekenntnis der katholischen Kirche zu Grossdeutschland. Episkopat für Nationalsozialismus" (Opowiedzenie się Kościoła katolickiego za Wielkimi Niemcami. Episkopat popiera narodowy socjalizm). Kościelni dostojnicy prześcigali się w biciu pokłonów Hitlerowi. W 1939 roku, w dzienniku urzędowym diecezji bamberskiej, znalazł się takie oto kazanie, z okazji urodzin Führera.
Poparcie dla Hitlera ze strony niemieckich biskupów katolickich nie ustało bynajmniej w chwili wybuchu wojny, lecz było odtąd wyrażane jeszcze gorliwiej. W wielu wypowiedziach zwracali się oni do narodu niemieckiego, by okazywał Hitlerowi posłuszeństwo i z determinacją mu służył. M.In w "Vademecum für den katholischen Soldaten" (Vademecum dla katolickiego żołnierza).
Gdy jesienią 1939 roku polscy katolicy ginęli masowo, niemieccy katolicy, zachęcani do tego przez swych kardynałów i biskupów, modlili się o to, by nie ucierpiała hitlerowska Rzesza. Modlitwa, odmawiania przez księży diecezji münsterskiej, na polecenie ordynariusza, hrabiego Galena.
Po nieudanym zamachu na Hitlera, w listopadzie 1939 roku, kardynał Faulhaber odprawił, w monachijskim kościele Najświętszej Marii Panny, uroczystą mszę dziękczynną i wraz ze wszystkimi biskupami bawarskimi pogratulował Hitlerowi ocalenia.
Na początku roku 1940, biskup Augsburga, Kumpfmüller, zapewnił, że Chrystus jest "zawsze najlepszym towarzyszem broni". "Chrystus dochowuje wierności temu sztandarowi, któremu ślubował ofiarność, bez względu na to, co miałoby się zdarzyć" (źródło: "Münchner Katholische Kirchenzeitung" z 7 stycznia 1940 roku, str.3)
W memoriale wszystkich katolickich biskupów Niemiec, z 10 grudnia 1941 roku, owi dostojnicy Kościoła stwierdzają.
Ogromne znaczenie w popieraniu zbrodnii hitlerowskich miał papież Pius XII (Pacelli). Ten zagorzały fan faszyzmu nie krył swojego uwielbienia Hitlerem. Od samego początku swego pontyfikatu, Pacelli podkreślał, iż Führer jest prawowitym przywódcą Niemców, a kto odmówi mu posłuszeństwa, ten zgrzeszy.
Na rok przed hitlerowską inwazją na Rosję, podsekretarz stanu w rządzie Rzeszy Luther doszedł, w dłuższym memorandum, do następującego wniosku: "Obecny papież już od chwili wybuchu wojny wiąże swe plany polityczne ze zwycięstwem państw osi". Dlatego też, szef wywiadu - Schellenberg, Obergruppenführer SS - podsumował swoją pięciostronicową relację z rozmowy z papieżem: "Papież uczyni wszystko, co w jego mocy, żeby zapewnić zwycięstwo Niemiec. Jego celem jest zniszczenie Rosji".
Po inwazji Hitlera na Rosję, Pius XII z radością mówił, w swym radiowym orędziu, o "dających sercu nadzieję na rzeczy wielkie, święte", i dostrzegał "wspaniałą ofiarność walczących w obronie zrębów chrześcijańskiej kultury", wyrażając ufność w "ich triumf".
Kiedy Anglia i Francja wezwały go, by potępił Niemcy jako agresora i sprawcę drugiej wojny światowej - papież odrzucił ich apel. Zamiast tego - niejednokrotnie dawał wyraz "nie tylko najgorętszej sympatii dla Niemiec, ale i podziwowi dla wielkości Hitlera" i polecił dwóm nuncjuszom, by przekazali mu, że papież nie pragnie "niczego bardziej, niż zwycięstwa Führera" !
Po dołączeniu się Stanów Zjednoczonych do wojny, po klęsce 6 Armii pod Stalingradem i faktycznym odwrotem armii niemieckiej z Rosji, po klęsce w Afryce, wielu oficerów i zwykłych żołnierzy doszło do wniosku, że wojna jest przegrana i zbędna jest rzeź niemieckich żołnierzy i cywili. Mikroskopijna opozycja wobec Hitlera napotkała na swej drodze barierę, którą bardzo ciężko było przełamać - złożoną przysięge wierności Wodzowi i nie mogło otwarcie przeciwstawić się jego polityce. Zdemaskowanie przez papieża zbrodni na okupowanych terenach na pewno zmieniłoby ich stosunek do tej przysięgi. Urosłaby też zdecydowanie opozycja wobec Hitlera.
Moralnym więc obowiązkiem papieża było nie pozostawiać niemieckich katolików czy nawet protestantów w paranoi, zwiększanej przez sam Kościół, że walczyli w imię słusznej sprawy, podczas gdy uczestniczyli w jednej z największych zbrodni w historii. Pius XII był doskonale zorientowany w tym co się działo w Europie, i jest obciążony pośrednią winą za śmierć milionów ludzi. Począwszy od Polski - bastionu katolicyznu w Europie. Dlaczego też Pius XII był w takim zaślepieniu? . Taka była polityka Watykanu - czyli maksymalne zabezpieczenie interesów kościelnych w Europie, szansa podporządkowania sobie prawosławnej Rosji, późniejszego jej "nawrócenia" i paniczny strach przed bolszewikami, których zabijał Hitler-katolik.
Innym aspektem był udział Watykanu i biskupów w ratowaniu zbrodniarzy wojennych przed katem. Marzeniem każdego historyka jest między innymi wgląd w archiwa watykańskie tego okresu. Mariusz Agnosiewicz w swojej książce "Kościół a faszyzm. Anatomia kolaboracji" pozbierał informacje na ten chwalebny temat.
Droga klasztorów i wielkie serce Caritasu
Na watykańskich papierach uciekł m.in. Adolf Eichmann, przy pomocy o. Benedettiego. Na pytanie, czy tą samą drogą zbiegli również inni hitlerowcy, Joel Brand zeznał: „Tak, bardzo wielu generałów SS dotarło tą drogą do Egiptu. I nie zapomnijmy o Bormannie”. Główny „łowca nazistów”, założyciel Żydowskiego Centrum Dokumentacji, Szymon Wiesenthal wskazuje także na zaangażowanie Caritasu: „Duchowieństwo rzymskokatolickie, głównie franciszkanie, pomagali ODESSA szmuglować uciekinierów – od klasztoru do klasztoru, aż do Rzymu, gdzie byli odbierani przez Caritas”. W tajnym raporcie datowanym na 15 maja 1947 r., przesłanym do Waszyngtonu, Vincent la Vista z amerykańskich służb bezpieczeństwa twierdzi, że Watykan był „największą pojedynczą organizacją zamieszaną w nielegalne emigracje”, pomagającą wszystkim, bez względu na ich przekonania polityczne, którzy byli nastawieni antykomunistycznie i działali w interesie Kościoła. „Bliższe dochodzenie ujawniło, że w krajach Ameryki Łacińskiej, gdzie Kościół reprezentuje czynniki mające kontrolę lub dominujące, Watykan wywarł presję na ich rzymskie ambasady, w rezultacie której przyjęły one pozytywne nastawienie do imigracji byłych nazistów i faszystów do ich krajów, o ile byli nastawieni antykomunistycznie”, podaje raport. La Vista wymienia organizacje kościelne, które zajmowały się nielegalnymi ucieczkami, m.in. Austriacki i Chorwacki Komitet Pomocy. W tym okresie Rzym stał się głównym miejscem „pielgrzymek” nazistów, potrzebujących bezpiecznego zakwaterowania, jedzenia, ubrania, pieniędzy, a przede wszystkim fałszywych dokumentów umożliwiających im spokojne opuszczenie Europy przez włoskie porty międzynarodowe w Genui i Neapolu. John Loftus, który od 1979 r. w Nadzwyczajnym Departamencie Śledczym amerykańskiego Ministerstwa Sprawiedliwości zajmował się ściganiem i deportowaniem nazistowskich zbrodniarzy wojennych,pisał: „Watykan zawsze utrzymywał, że nie był świadomy tożsamości osób, którym świadczył pomoc humanitarną. W istocie jednak wielu wpływowych duchownych nie tylko wiedziało, którzy byli nazistami, ale i celowo ich poszukiwali i zapewniali im preferencyjne traktowanie”. Pomoc dla faszystów koordynował austriacki biskup Alois Hudal, rektor Collegio Teutonico di Santa Maria dell’Anima w Rzymie i przewodniczący Papieskiego Komitetu Pomocy w Austrii, który otwarcie przyznał, że pomógł wielu nazistom, którzy, jego zdaniem, „często byli całkowicie niewinni”. „Niech Bóg błogosławi odrodzeniu Niemiec” – pisał w grudniu 1948 r. W swoich dziennikach pisał: „dzięki fałszywym dokumentom wielu z nich uratowałem. Mogli się wymknąć prześladowcom i uciec do szczęśliwszych krajów”. Dopomógł w ucieczce m.in. Josefowi Mengele (przeprowadzał eksperymenty pseudomedyczne w obozie Auschwitz), Aloisowi Brunnerowi (kierował deportacją Żydów z Francji i Słowacji do obozów zagłady), Walterowi Rauffowi (konstruktor samochodowych komór gazowych), Franzowi Stanglowi (komendant dwóch obozów śmierci – Sobiboru i Treblinki), Gustavowi Wagnerowi (zastępca komendanta Sobiboru), Klausowi Barbiemu (kat Lyonu), Gerhardowi Bohne (współodpowiedzialny za zabójstwo 15 tysięcy osób niepełnosprawnych), Kurtowi Christmannowi (dowódca Sonderkommando 10a, mordującego Żydów w ZSRR), Erichowi Priebke (oficer SS, współodpowiedzialny za egzekucję 335 Włochów), Hansowi- Ulrichowi Rudel (jeden z najskuteczniejszych niemieckich pilotów bombowych i szturmowych), Edwardowi Roschmannowi (rzeźnik Rygi). Franz Strangl, odpowiedzialny za śmierć 900 tys. ludzi, został upolowany po sześcioletnich poszukiwaniach w Brazylii przez centrum Szymona Wiesenthala w roku 1967. Gdy oczekiwał na procesw jednym z wywiadów powiedział: „Uciekłem z aresztu śledczego w Linzu 30 maja 1948 r. Dowiedziałem się później, że biskup Hudal w Watykanie pomaga oficerom SS. Udałem się więc do Rzymu”. „Biskup wszedł do pokoju w którym czekałem, wyciągnął ku mnie ręce i powiedział: «Musisz być Franz Strangl. Oczekiwałem cię!»” Strangl opowiedział następnie, jak biskup zorganizował mu zakwaterowanie w Rzymie, paszport Czerwonego Krzyża oraz wizę do Syrii, a nawet pracę w Damaszku. Zaangażowanie „brunatnego biskupa” po stronie nazizmu było szczere i przemyślane.
W swoich pamiętnikach Hudal chwali się, jak pomógł Otto Wächterowi, byłemu gubernatorowi „okręgu Galicja”, który jest odpowiedzialny za śmierć setek tysięcy Żydów. Po wojnie Wächter został ukryty w Rzymie, jako mnich w jednym z klasztorów pod nazwiskiem Otto Reinhardt. Hudal z wyraźnym wzruszeniem opisuje jego śmierć w 1949 r.: „W rzymskim szpitalu Santo Spirito zmarł na moich rękach, pocieszany przeze mnie do ostatniej chwili, wicegubernator Polski, Generalleutnant i Sturmbannführer SS, baron von Wächter, poszukiwany przez aliantów i Żydów. Podczas gdy jego szef, gubernator generalny Hans Frank, został powieszony w Norymberdze, Wächter – między innymi dzięki pomocy ze strony włoskich duchownych – ukrywał się przez kilka miesięcy pod zmienionym nazwiskiem w Rzymie, dopóki nie został otruty”. (...) Pomoc okazywana przez Kościół zbrodniarzom, którym nagle grunt osunął się spod nóg, bywało, że czyniła z nich oddanych synów Kościoła. I tak „architekt Holocaustu”, Adolf Eichmann, tak wyrażał swą wdzięczność wobec Kościoła w 1959 r.: „Z najgłębszą wdzięcznością wspominam pomoc, którą otrzymałem od duchownych katolickich, w czasie ucieczki z Europy. Postanowiłem spłacić mój dług wdzięczności przechodząc na katolicyzm”. (...) Hitlerowska legenda lotnictwa Hans-Ulrich Rudel pisał z Argentyny pełen wdzięczności: „Byli tacy, którzy w przebraniu zakonnym wędrowali przez Alpy od klasztoru do klasztoru. Ludzie mają różny stosunek do katolicyzmu, ale to, co w tamtych latach uczynił Kościół, a zwłaszcza, co uczyniły pewne wybitne jednostki spośród hierarchów kościelnych, ratując przed pewną śmiercią wartościową część naszego narodu, nie może pójść w zapomnienie!”. Korzystając z pomocy „drogi klasztorów” uciekły do Ameryki Łacińskiej setki esesmanów, wśród nich kilku najcięższych zbrodniarzy wojennych. Walter Kutschmann, odpowiedzialny za zamordowanie tysięcy Żydów w Polsce i licznych deportacji z Francji, zdołał zbiec w 1948 roku, w czym pomógł mu hiszpański zakon karmelitów.Także Erichn Priebke otrzymał od Papieskim Komitecie Pomocy swoje nowe dokumenty na nazwisko Otto Pape, które umożliwiły mu otrzymanie paszportu Czerwonego Krzyża. „Ze swoim paszportem nie mogłem przecież podróżować – wyznał potem – dlatego biskup Hudal pomógł mi w Watykanie, dając paszport Czerwonego Krzyża in blanco”. Priebke, najbliższy współpracownik szefa gestapo w Rzymie, uczestniczył 24 marca 1944 roku w masakrze w jaskiniach Ardeatyńskich pod Rzymem, największej zbrodni nazistowskiej na włoskiej ziemi. Katoliccy autorzy starają się bagatelizować „zasługi” Hudala i jego pomocników w akcji ocalania faszyzmu, twierdząc, że robił on to na własną rękę, że papież nie wiedział i nie popierał. Tymczasem biskup pomocniczy Wiednia oraz szef wiedeńskiego Caritasu pisał:
„Biskup Hudal był bardzo blisko papieża Piusa XII – nie ma co do tego wątpliwości; byli przyjaciółmi”. Uki Goñi, autor fundamentalnej publikacji na temat roli Watykanu w ucieczce nazistów, wydanej jak dotąd w kilku krajach – pt. Prawdziwa Odessa, zauważa: „Biskupi i arcybiskupi, jak Hudal czy Siri, czynili wszelkie niezbędne przygotowania. Księża tacy jak Draganović, Heinemann czy Dömöter podpisywali wnioski paszportowe. W obliczu tak jednoznacznych dowodów pytanie o to, czy papież Pius XII był w pełni informowany o całej akcji, jest nie tylko zbędne, ale też całkowicie naiwne”.