Procreatio - zrodzenie i wychowanie potomstwa. Mutuum adiutorium - wzajemna pomoc, oraz remedium concupiscentiae - uśmierzanie pożądliwości.  To są trzy najważniejsze cele małżeństwa, czyli miłość w nauczaniu Kościoła.

Data dodania: 2012-11-17

Wyświetleń: 1067

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 1

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

1 Ocena

Licencja: Creative Commons

Procreatio - jest najważniejszym celem małżeństwa wg Kościoła katolickiego, celem pierwszorzędnym. Mutuum adiutorium i remedium concupiscentiae, są celami drugorzędnymi, aczkolwiek muszą współdziałać wzajemnie. Procreatio oznacza zrodzenie i wychowanie potomstwa. Mutuum adiutorium - wzajemna pomoc, oraz remedium concupiscentiae - uśmierzanie pożądliwości. Gdzie w tym wszystkim jest miłość? O ile Kościół neguje wszelkie sztuczne środki regulacji poczęć, to dopuszcza naturalne. Z naciskiem na dopuszcza.

"Jeśli więc istnieją słuszne powody dla wprowadzenia przerw między kolejnymi urodzeniami dzieci, wynikające bądź z warunków fizycznych czy psychicznych małżonków, bądź z okoliczności zewnętrznych, Kościół naucza, że wolno wówczas małżonkom uwzględniać naturalną cykliczność właściwą funkcjom rozrodczym i podejmować stosunki małżeńskie tylko w okresach niepłodności, regulując w ten sposób ilość poczęć, bez łamania zasad moralnych" - Humanae Vitae 16

Paweł VI w encyklice Humanae Vitae uznał za moralnie złą antykoncepcję, mającą na celu uniemożliwienie poczęcia nowego życia (n. 15-16), bowiem najważniejsze jest płodzić, płodzić i jeszcze raz płodzić. To nic, że wiele rodzin wielodzietnych żyje na skraju ubóstwa. To nic, że wiele dzieci umiera z głodu. To nic, że jest wiele dzieci poczętych w wyniku gwałtu lub niechcianych, które nigdy nie zaznały miłości w ramionach matki. To nic, że..... Płódźcie się i rozmnażajcie, a dobry Bóg was nakarmi i przyodzieje. Kiedy po uprzednim stosowaniu naturalnych metod na świat przyszło moje trzecie dziecko, powiedziałam: Dość! Ja nie jestem rozpłodową klaczą! To urąga mojej godności! I to, że kocham to dziecko nad życie nie ma tu nic do rzeczy. Lekarz wytłumaczył mi wtedy, że procent pewności tej metody znacznie spada przy moich problemach zdrowotnych. Dla dobra rodziny lepiej mieć rozum i przyznać, że jestem tylko człowiekiem, który popełnia błędy. Sam fakt, że mając problemy zdrowotne i zaburzenia w cyklu, pomylę się w obliczeniach, źle zinterpretuję, zwyczajnie popełnię błąd, działa na mnie deprymująco. Taki błąd może nas dużo kosztować. Nie lubię rosyjskiej ruletki, a watykańskiej to już w ogóle. Nie twierdzę, że pigułki, wkładki itd. nie mają ujemnego wpływu na kobietę. Mają, sama nie mogę ich stosować ze względów zdrowotnych. Wiele kobiet jednak może stosować antykoncepcję i nie mają żadnych problemów w związku z tym. Nie każda antykoncepcja jest dla każdej kobiety, ale jej nie neguję. Zawsze zostaje przecież prezerwatywa, która nie ma skutków ubocznych, bowiem dla uczulonych na lateks są prezerwatywy nielateksowe, np. poliuretanowe. Spotkałam w Internecie również prezerwatywy dla kobiet ;)

"Metoda NPR jest dla nie podróżujących, nie przeżywających stresów, nie chorujących, z układem hormonalnym zsynchronizowanym jak amerykański zegar atomowy, nieczułych na zmiany klimatu i temperatury" - celny opis na forum onetu osoby o nicku Haletha.

Powodzenia wszystkim stosującym :)

Z ukochanym człowiekiem jestem dlatego, że go kocham, a nie ze względu na masową produkcję. Nie widzę absolutnie nic złego w uprawianiu seksu,  odrzucając pierwszy i naczelny cel małżeństwa, czyli prokreację. Jestem odpowiedzialna inaczej. Seks nie jest dla mnie najważniejszy, nie jestem erotomanką ani żadnym zbereźnikiem. Moja miłość do męża nie traci przy tym na wartości.

"Odrzucić również należy wszelkie działanie, które — bądź to w przewidywaniu zbliżenia małżeńskiego, bądź podczas jego spełniania, czy w rozwoju jego naturalnych skutków — miałoby za cel uniemożliwienie poczęcia lub prowadziłoby do tego" - Humanae Vitae 14.

Nie chcesz mieć dzieci? Nie uprawiasz seksu. Proste? Powiedzcie kobiety to swoim mężom i wbijcie sobie to same do główek. Zero seksu... A jeśli masz ku temu słuszne powody, by nie chcieć dziecka, zostają metody NPR i współżycie w czasie niepłodnym. Za pomyłki i wszelkie błędy Kościół nie odpowiada. Reklamacji nie uznaje. Dzieci twoich utrzymywać nie zamierza (bywa, że swoich ma dość).

Jedną z wielu przeszkód uniemożliwiającą zawarcie małżeństwa i powodującą jego nieważność jest niemoc płciowa. Niemoc płciowa, czyli impotencja - oznaczająca niezdolność do odbycia aktu współżycia (niepłodność jest niezdolnością do zapłodnienia oraz poczęcia i nie powoduje nieważności).


§ 1. "Niezdolność dokonania stosunku małżeńskiego uprzednia i trwała, czy to ze strony mężczyzny, czy kobiety, czy to absolutna, czy względna, czyni małżeństwo nieważnym z samej jego natury" - Kan. 1084

Niemoc:

1. Uprzednia - to taka, która zaistniała już przed ślubem.

2. Trwała, czyli w zasadzie nieuleczalna.

3. Absolutna (bezwględna) - niezdolność całkowita kobiety lub mężczyzny.

4. Względna - odnosząca się do niemożności współżycia z konkretną osobą.

Jakiekolwiek braki anatomiczne, wady lub nieprawidłowości, braki popędu i stany psychiczne: lęki czy nerwice, są podstawą, by ślubu nie udzielić bądź małżeństwo unieważnić. Na nic prośby i groźby, że my się przecież kochamy. Ale jakby kto pytał, to w miłości seks nie jest najważniejszy. Sprzeciw wobec antykoncepcji czy innych zakazów jak masturbacja, in vitro, Kościół odwołuje do natury. Wszystko, co jest sprzeczne z naturą,  jest złe, jest grzechem. Masturbacja jest grzechem śmiertelnym, ponieważ marnuje się nasienie, a przecież sperma jest zaczątkiem nowego życia. Nie wolno go marnować. Poza tym prowadzi często do licznych problemów, fizycznych i psychicznych. Szukając informacji na ten temat, absolutnie wszędzie znajdowałam grzmiący głos Kościoła, że to grzech śmiertelny, że nie wolno itd. Młody człowiek, nieukształtowany jeszcze, który dowiaduje się takich rzeczy, a przy spowiedzi czasem nawet zostaje zmieszany z błotem, czy może nie mieć problemów psychicznych?! Za problemami psychicznymi idą fizyczne. To jest zupełnie naturalne. Tak samo naturalne jest zachowanie się młodego człowieka, który zaczyna odczuwać swoją cielesność. Nie radzi sobie z tym, ale to również jest naturalne. Zanim się nauczy, minie jakiś czas, a my, rodzice, musimy mu w tym pomóc. Pomyślmy, gdyby taki człowiek dorastał w przekonaniu, że to nic złego, że to normalne. Bez mądrych nauk Kościoła. Myślicie, że byłaby istotna różnica? Ja myślę, że tak. Jestem o tym przekonana. Zakazany owoc zawsze smakuje inaczej. Zamiast zakazywać i grzmieć, jakie to złe, należy mówić, iż to zupełnie naturalne, że młody człowiek zaczyna odczuwać pożądanie. Rozmawiać z nim, tłumaczyć. Skutki nie będą wtedy tak opłakane. Niestety, w katolickich rodzinach takie tematy są ciągle jeszcze tematami tabu. Czy wywoływanie w człowieku poczucia winy to dobra metoda edukacji? Zamiast  wprowadzać zakazy, lepiej rozmawiać i uczyć samodzielnego myślenia, samodzielnych wyborów i ponoszenia konsekwencji.

"Wolność twojej pięści musi być ograniczona bliskością mojego nosa" - zasada libertarianizmu, jakże mi bliska.

Licencja: Creative Commons
1 Ocena