Dowodem na ciężkie życie uczniów antycznych szkół są słowa św. Augustyna, który już jako starzec powiedział: „I któż by nie odskoczył ze zgrozą i nie wybrałby raczej śmierci, gdyby mu kazano wybrać śmierć lub powrót do lat dziecinnych”.

Data dodania: 2012-09-26

Wyświetleń: 3306

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Współcześni pedagodzy są zdecydowanymi przeciwnikami stosowania kar cielesnych w procesie wychowywania. Na poparcie swego stanowiska wysuwają szereg argumentów świadczących o szkodach, jakie niesie ze sobą karanie podopiecznych w ten sposób. Należy jednak zaznaczyć, że pedagogika bardzo długo dojrzewała do przyjęcia takiej postawy. Przez setki lat nauczyciele czerpali ze starożytnych wzorców i nie szczędzili rózgi krnąbrnym i sprawiającym problemy wychowawcze uczniom.

Bicie wychowanków na tyle mocno wpisało się w obraz antycznej szkoły, że łacińskie stwierdzenie manum ferule subducere oznaczało zarówno „chodzenie do szkoły”, jak i „nastawienie ręki pod linię”. Zadawanie ciosów w ręce nie było jedynym rodzajem kary cielesnej wymierzanej przez nauczyciela. Równie często wkładano winowajcę na plecy kolegi i w takiej pozycji zadawano mu chłostę. Uczniowie otrzymywali razy drewnianymi rózgami czy skórzanymi rzemieniami, które zresztą stanowiły atrybut wychowawcy.

Kary cielesne stosowano nie tylko wobec wagarowiczów czy nicponi, ale również wobec dzieci niewykazujących postępów w nauce, o co nie było szczególnie trudno, zważywszy na ówczesne metody nauczania. Nauczyciel nie tłumaczył, lecz wbijał na siłę do głów, a wychowankowie mieli zapamiętać treści dzięki chóralnemu powtarzaniu ich w kółko. Jeśli do tego dodamy stres i strach wywołany groźbą kary, które obniżają możliwości percepcji, to możemy sobie tylko wyobrazić, jak często wymierzano razy „krnąbrnemu” dziecku, które, nie zapamiętując, dawało jedynie wyraz swej „złej woli”.

By jednak oddać sprawiedliwość starożytnym pedagogom, należy zaznaczyć, że pojawiali się tacy ludzie jak Chryzyp, którzy poddawali w wątpliwość słuszność stosowania kar cielesnych. Jeszcze dalej w tym względzie poszedł Kwintylian, który już zdecydowanie negował tę metodę wychowawczą, bowiem uwłaczała ona jego zdaniem godności człowieka. Uczniów zaś krnąbrnych i pozbawionych ambicji nawet ciężka chłosta nie była w stanie „nawrócić”, a zatem bicie nie miało najmniejszego sensu. Ten postępowy pedagog wskazywał w dodatku na negatywne skutki kar cielesnych — „przy ciężkiej chłoście nieraz chłopcom ze strachu i bólu przydarzy się coś, o czym nie wypada tutaj mówić, a co potem pozostawia u chłopca przykre uczucie wstydu… a pod wpływem tego uczucia załamuje się, co w następstwie sprowadza niechęć do ludzi”.

Te odosobnione głosy nie były jednak w stanie wpłynąć na zmianę ugruntowanych sposobów wychowawczych. Dlatego też szkoła antyczna pozostała instytucją nierozerwalnie związaną z pojęciami kary cielesnej i strachu uczniów, czego doskonały dowód stanowią słowa św. Augustyna przytoczone we wstępie: „I któż by nie odskoczył ze zgrozą i nie wybrałby raczej śmierci, gdyby mu kazano wybrać śmierć lub powrót do lat dziecinnych”.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena