Każdy z nich ma jeden cel. Uciec z piekła do nieba. W krajach Trzeciego Świata żyje się ciężko. Brakuje jedzenia, dachu nad głową i wody do picia. Nie można się w żaden sposób wybić ani wykazać. Tu walczy się o każdy dzień, aby jakoś go przeżyć.
Teraz zadają sobie pytanie, w jaki sposób można uciec do Ziemi Obiecanej. Pierwszym punktem ich podróży staje się Ekwador. Aby dostać się do państwa położonego na zachodzie Ameryki Południowej, nie trzeba wizy. Mieli dwa sposoby, aby się tam dostać. Mogli wsiąść w samolot i przylecieć do Quito albo przepłynąć Ocena Atlantycki.
W stolicy Ekwadoru spotkali tzw. przemytnika ludzi. Ich grupa liczyła piętnaście osób: dziewięciu mężczyzn i sześć kobiet. Cena za pomoc w dostaniu się do Ameryki wynosiła 120 dolarów od głowy. Teraz ich los został powierzony w ręce obcych ludzi. Czy mogą się wycofać? Już jest za późno. Są daleko od własnego domu i zbyt blisko celu, jakim jest przekroczenie granicy Stanów Zjednoczonych. W najgorszym przypadku czeka ich deportacja, ale tego żaden z członków podróży chyba nie chce.
Przemierzyli Ekwador i Kolumbię pieszo, by dostać się do granicy z Panamą. Przepłynęli kilka rzek. Najgorzej było w Bogocie na rzece Magdalena. Płynęli nocą, aby strażnicy przybrzeżni nie mogli ich zobaczyć. Kolumbia jest największym producentem kokainy na świecie. Wojsko sprawdza tam każdą łódź pływającą po rzece, tzw. rutynowe kontrole. Nasi bohaterowie nie mogli narazić się na takie niebezpieczeństwo. Żołnierze mogli by ich wtedy przyłapać na próbie nielegalnego dostania się do innego kraju. Musieli uciekać i ukrywać się jednocześnie. Rzeka zaś nie była spokojna. Sternik płynął na ślepo. Ponad taflę rzeki wystawały pnie i konary drzew, które mogłyby uszkodzić kadłub drewnianej łodzi. W pewnej chwili na pokładzie zrobiło się niespokojnie. Łódka uderzyła w wystające drzewo. Na szczęście konar nie przebił kadłuba. Sternik w miarę szybko uspokoił ludzi i sytuację. Dodatkowa panika mogłaby przyciągnąć uwagę strażników.
Udało im się przepłynąć rzekę w jedną noc. Wypełnili swój założony plan. Przez dzień pokonali rzekę prowadzącą już do granicy z Panamą. Rzeka była spokojna, położona w środku dżungli. Jednak musieli uważać na drzewa i niebezpieczne zwierzęta. Dotarli jednak bezpiecznie na brzeg kolejnego kraju. Czekał tam na nich kolejny przewodnik. Zapłacili sternikowi, który zadowolony wracał do domu.
- Oto przewodnik po Panamie. Zapłacicie mu 600 dolarów teraz i 600 dolarów później.
- Omawialiśmy już stawkę. Myślałem, że wszystko dogadaliśmy. Zapłaciliśmy przecież na początku.
- Tak, ale to kolejny przewodnik po tej dżungli. Ja tu nie znam terenu, musicie mu zapłacić.
Takiego zwrotu akcji się nie spodziewali. Mieli już bardzo mało pieniędzy, a musieli znowu płacić kolejnym ludziom. Są daleko od domu, nie mają nic do stracenia, muszą zapłacić. Tak też zrobili. Wzięli swój cały dobytek, czyli to, co mieli w plecakach i ruszali za nowym przewodnikiem. Szli przed siebie. Nie wiedzieli, gdzie idą. Byli głodni i przerażeni. Podążali jednak za ludźmi, których poznali przed chwilą. Dotarli do obozu i tam czekali na łódź. Kilka domków zbitych z plandeki. Nic poza tym. Tu jeszcze nie dotarło wojsko ani partyzanci. Brakowało im wody i jedzenia. Czekali dwie godziny i w końcu łódź dotarła. Dalszej drogi jednak już nie jestem w stanie opisać.