20.02.2012
Jedno słowo, niby proste i zrozumiałe, a ileż kontrowersji, interpretacji nawet wojen?
A wszystko dlatego, że większość ludzi nie chce, z jakichś, sobie tylko znanych powodów, poszukiwać i dochodzić prawdy poprzez własne, osobiste doświadczenie. Możliwe, że jest to dla nich zbyt trudne, przecież o wiele prościej i łatwiej szukać tzw. autorytetów, mędrców czy temu podobnych jaśnie oświeconych, którzy to rzekomo wiedzą o Bogu wszystko, a przynajmniej tak im się wydaje.
Osobiste doświadczenie ma to do siebie, że jest autentyczne, nie potrzebuje interpretatora, nie potrzebuje żadnych wyjaśnień, bo to, co miało miejsce jest jedyną prawdą, nie podlegającą żadnej dyskusji.
Bóg jest tym, za kogo go uważamy. Jest taki jak o nim myślimy i można go doświadczyć wyłącznie duchowo, czyli nie ma możliwości zobaczenia, usłyszenia czy jakiegokolwiek innego poznania poprzez nasze zmysły. Te są po to, by żyło nam się łatwiej, służą do poznawania świata materialnego, są narzędziem w naszych rękach pomagającym przejść przez życie jak najlepiej.
Poznać Boga, to poznać siebie, poznać to wszystko, co dotąd ukryte było za zasłoną tworzącą barierę nie do pokonania. A wszystko dlatego, że skupieni na materialności, tak bardzo od niej uzależnieni, nie chcemy dostrzec innego aspektu naszego życia. Wiara w to, co materialne jest tak silna, że pokonuje bez większego wysiłku inne możliwości, ukryte w świecie duchowym, nie poznanym, a często po prostu odtrącanym.
Wiem nadto dobrze jak trudno uwierzyć w coś, czego nie można doświadczyć zmysłami, bo przecież i ja wychowywany byłem poprzez materialność, i to ona dla mnie przez długi czas była jedynym Bogiem. Dodać do tego należy narzędzia jakimi się posługiwali nauczyciele, wszelkiego rodzaju księgi, wiedza przekazywana z pokolenia na pokolenie, a przede wszystkim zamknięcia świata w schematach. Wszystko to musiało dopełnić zniszczenia, stworzyło człowieka uzależnionego i jakże zarazem słabego.
Poznać siebie, to nic innego jak wejść za tę barierę nie poznaną, nie nazwaną, dotąd nie odkrytą. Żeby tam wejść i rozpocząć nowy rozdział swego życia wystarczy zamknąć oczy i skupić się tylko na tym, co przed nimi.
Początkowo rządzić będą niepodzielnie myśli, ukazując co raz to inne obrazy, a wszystkie będą próbować nas przestraszyć, ukazać jak najgorszą wizję, byle tylko od takich doświadczeń jak najszybciej uciec. Kiedy jednak odrzucimy to, gdy siłą woli pozostaniemy w tym stanie, zaczniemy dostrzegać pustkę. Po prostu, nikogo i niczego tam nie ma, co oznacza, że ten świat jest zupełnie inny, w nim materia nie ma żadnego znaczenia, to samo dotyczy naszych zmysłów. Te są po to, by chronić nas i robią to naprawdę doskonale, a my nie musimy nic w tym kierunku robić, bo nasze bezpieczeństwo jest gwarantowane.
Oczywiście, należy najpierw odrzucić dotychczasowe wierzenia, wszelkie pewniki, wszystko, co dotąd kształtowało nasz światopogląd, bo to w nim zawiera się bardzo wiele niebezpiecznych pułapek.
Kontakt z Bogiem nie wymaga żadnych pośredników. Wystarczy w zupełności tylko chcieć, uświadomić sobie, że jest to możliwe, gdyż w ten sposób rozpoczyna się nowa przygoda, dotąd nie znana i nie opisana. Każde doświadczenie niesie z sobą nową wiedzę, a ta jako, że jest osobistym doświadczeniem, jest jedyną prawdą, innej po prostu nie ma.
Spotkanie z Bogiem, to spotkanie z samym sobą, to poznawanie samego siebie, wszystkiego tego, czego dotąd nie było się w stanie doświadczyć, gdyż cały czas poszukiwało się prawdy na zewnątrz, a ta jak wiadomo, dotyczy wyłącznie materii, która jest tylko jednym ze składników, i to wcale nie najważniejszym.
Każdego dnia, każdej niemal chwili pojawiają się myśli, jakieś dziwne, jakby nie z tego świata, które tak trudno zrozumieć, gdy próbuje się tego przy pomocy zmysłów.
Te myśli nie pojawiają się z nikąd, chyba że tę nicość postrzegać się będzie jako równoległy świat, na co zwracały już swoją uwagę tęgie umysły tego świata.
Tak długo, jak długo nie spróbuje się doświadczyć nowego, tak długo poznanie się nie pojawi. Oznacza to, że tylko próba czegoś innego, nowego, dotąd nie stosowanego może, choć wcale nie musi, odkryć przed nami nowe możliwości. Te możliwości, to przede wszystkim inne spojrzenie na siebie, to poznawanie siebie z innej strony. Przecież dotąd poznawało się wyłącznie świat zewnętrzny, nie było czasu czy też chęci na coś innego.
Skupić całą swoją uwagę tylko na sobie, choćby tylko na krótką chwilę, będzie już sporym osiągnięciem, bo oto zaczyna się widzieć nie tylko to, co zewnętrzne, lecz także wewnętrzne, które cały czas jest, bez względu na nasze działania.
Pustka, która nagle pojawi się przed naszymi oczami, choć początkowo może być przerażająca, w rzeczywistości jest tą barierą, której dotąd nie udało się sforsować. Jest to zasłona, którą w każdej chwili można uchylić, lecz nie wolno się śpieszyć. O wiele lepiej czynić to spokojnie, przyzwyczajając się stopniowo do niej, postrzegając ją jako rzeczywistość a nie jako coś strasznego. Ponieważ w niej nie ma niczego, nie ma w niej i czasu, a to oznacza, że nie ma pośpiechu, nie ma niczego, co by nam zagrażało.
Jest niczym a zarazem wszystkim. Jest całym wszechświatem a ten jest właśnie Bogiem, choć tego nie widać, nie słychać i nie można tego dotknąć.
Nasz umysł wyposażony jest we wszystko, co do życie niezbędne. Także w możliwości poznawania nie materialnego, czyli duchowego.
Wchodząc w pustkę spokojnie, z każdym oddechem wchodzi się co raz głębiej. Jest to niebywała podróż w czasie i przestrzeni. To właśnie wtedy pojawia się zupełny spokój, następuje odcięcie od świata materialnego, co staje się prawdziwym zrelaksowaniem.
Pojawiają się nadal myśli, lecz nie skupiamy się na nich, co najwyżej stajemy się obserwatorami, a to pozwala na unikanie emocji, które tak często prowadziły do niepotrzebnych kłopotów. Brak emocji to prawdziwy spokój, to panaceum na wszelkiego rodzaju problemy. Okazuje się bowiem, że w tym stanie umysłu strach odchodzi na bok, a to on właśnie odpowiedzialny jest za nasze nie najlepsze poczucie, to on wyzwala w nas emocje, także złe decyzje, co zawsze prowadzi do narastania problemów.
Bóg. Gdzie on jest?
Zawsze tam, gdzie my jesteśmy, zawsze z nami, choć najczęściej nie jesteśmy tego w ogóle świadomi. Jest w nas, dla nas i z nami. Nie ujrzysz go, bo nie jest materialny. Możesz jedynie go poczuć, być świadomym jego obecności, możesz się z nim zjednoczyć a więc możesz stać się nim.
Wiem, że wielu uzna to za nonsens a nawet bzdury. Cóż, nic na to nie poradzę, każdy przecież może robić, co uzna za stosowne. Nie mnie ich sądzić. Moim zadaniem jest zrobić to, co uważam za słuszne, a za słuszne uważam napisanie tego tekstu.
Spotkanie z Bogiem nie jest proste, a największą trudność sprawia nasza wola ujrzenia go i to najlepiej pod materialną postacią, bo tak przez całe swoje życie postępowaliśmy, nawet wówczas, gdy nie byliśmy tego świadomi. Można jednak z tym się uporać, i potrzeba do tego tylko cierpliwości, jako, że tylko ona jest w stanie nauczyć nas tego, co najważniejsze.