Projekt sojuszniczego systemu obrony przeciwrakietowej traktowany jest przez Niemcy jako instrument zacieśnienia współpracy z Rosjanami. Po szczycie NATO w Lizbonie Niemcy demonstrowały swoje niezadowolenie, że Sojusz wyraził "jedynie" wolę dialogu z Rosją na temat projektu i zgodził się w opinii niemieckiej na zbyt ostrożne zapisy odnośnie do współpracy z Rosjanami.
Już administracja prezydenta George´a W. Busha forsowała amerykański projekt tarczy antyrakietowej, który miał być zainstalowany na terenie Czech i Polski. Zamiar ten ostro oprotestowała Rosja. Nawet groziła, że wyceluje w Polskę rakiety nuklearne w razie realizacji planów budowy tarczy antyrakietowej. Niestety, Amerykanie zrezygnowali z budowy bazy antyrakietowej w Redzikowie.
Dlaczego niestety? Byłaby ona bowiem elementem systemu obrony USA. W interesie Stanów Zjednoczonych byłoby więc również zapewnienie bezpieczeństwa państwu, na terenie którego baza amerykańska zostałaby umieszczona. To prawda, że ekipa premiera Donalda Tuska działała w sprawie tarczy niemrawo. Projekt pogrzebali jednak sami Amerykanie, skoro to nowy prezydent USA Barack Obama zdecydował, że tarczy nie będzie. Skusiły go, zdaje się, miraże przyjaźni z premierem Putinem i dlatego od projektu odstąpił. Do tego Waszyngton zrobił ten krok niezbyt fortunnie, bo 17 września 2009 r., w rocznicę sowieckiej inwazji na Polskę. Coś jednak zaczyna się zmieniać w polityce USA.