Choć ludzka wyobraźnia i kreatywność nie znają granic, to do wymyślania nazwy należałoby podejść z umiarem i rozsądkiem. Nie każda nazwa jest właściwa, nie każdą możemy się posłużyć. Jeśli nawet się na nią zdecydujemy, to po pewnym czasie może się okazać, że naruszyliśmy zasadę bezpiecznej konkurencji.
Taka sytuacja przytrafiła się krakowskiej firmie Goldfruckt, która – dla swojej wody mineralnej – zarejestrowała znak towarowy „Szczawnicki Zdrój”. Jednak przedsiębiorstwo Uzdrowisko Szczawnica, które miało koncesję na wydobywanie wód na terenie tego miasta, zakwestionowało ważność znaku. Zdaniem szczawnickiej firmy spółka wprowadzała w błąd swoich klientów, sugerując, że woda pochodzi z odwiertu w Szczawnicy. Krakowskie przedsiębiorstwo broniło się od zarzutu, podkreślając, że wykorzystywany odwiert nazywa się zdrojem, a woda pochodzi z pokładów zwanych przez geologów szczawnickimi. Ponadto, twierdziło, że za darmo promuje uzdrowisko, sprzedając wodę na terenie całego kraju. Kolegium Orzekające UP unieważniło znak, argumentując decyzję konotacjami geograficznymi przymiotnika „szczawnicki”.
Wchodząc na konkretny rynek branżowy, przedsiębiorcy pragną się dostosować do ogólnie przyjętej koncepcji. Dobrym przykładem są nazwy margaryn, które wyraźnie wskazują na chęć upodobnienia się uczestników tego rynku do konkurentów, a nie – zgodnie z zasadą – do odróżnienia się od nich. Z pewnością Rama, Bona lub Nova nie wyróżnią produktu w jakikolwiek sposób.
Inny (notabene pozytywny) wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego został wydany w sprawie odmowy unieważnienia nazwy lalki Agusia, która miałaby kolidować z nazwą Agatka. Co prawda imiona mają niezbyt silną zdolność odróżniającą, lecz w pewnych branżach nie stwarzają ryzyka pomyłki co do producenta.
Są też nazwy nierejestrowalne jako znaki towarowe, np. Poland, która wskazuje wyłącznie na kraj pochodzenia produktu / usługi. Wszystko może się odmienić, jeśli znak nabierze wtórnej zdolności odróżniającej w trakcie długotrwałego używania.
Analizując powyższe przykłady, można stwierdzić, że gwarancją dobrej nazwy jest jej bezpieczeństwo prawne. Jest to równoznaczne z przejrzeniem bazy danych Urzędu Patentowego oraz ze sprawdzeniem, czy wybrana przez nas nazwa ma zdolność rejestracyjną. W ten sposób unikniemy nieprzyjemnych sytuacji, w których będziemy zmuszeni – w związku z czyjąś skargą w sprawie naruszenia prawa do ochrony znaku towarowego – zmienić nazwę. Chociaż – jak pokazuje przypadek opolskiego biura podróży Sindbad – nie daje stuprocentowej gwarancji. Firma istniała na rynku turystycznym od 1983 roku, ale swoją nazwę zarejestrowała dopiero w 1991 roku. Okazało się, że przedsiębiorstwo o podobnej nazwie zarejestrowano też w 2003 roku ze względu na wielość klasyfikacji działalności turystycznej. Czyżby w grę wchodził tylko nieład w przepisach?
Okazuje się, że jednak nie wszystkie nazwy można chronić przed konkurencją. Ponadto, nie każdej z nich warto użyć w lansowaniu naszej oferty. Pojawiają się problemy z rozpoznawalnością, zawłaszczeniem cudzej klienteli itp. Warto też sprawdzić – biorąc pod uwagę coraz częstsze koncentrowanie się firm na działalności w sferze wirtualnej – czy interesująca nas nazwa ma wolną domenę. Wówczas uciekniemy od konieczności odkupywania serwisów, za które niekiedy trzeba płacić krocie.