Opowiadacz teraz zaczął, moim zdaniem, brnąć w zaparte. Jego kłamstwa, a raczej kilkutygodniowe przemilczenia próbował usprawiedliwić czym ? No czym, do cholery...?
Nieprzepartym uczuciem do Misiaczka. Ale zagranie ! To On był ofiarą, on musiał podawać drinki tych obleśnym, niderlandzkim gejom, to On zapijał się, bo tęsknił. To On „współżył” (dokładnie tak się wyrażał – w XXI wieku !) po to, by odzyskać niesprawiedliwie utracony dokument. Wszystko dla uczucia podtrzymania. Gdyż Misiaczek nie chciał współfinansować łapówy. A teraz został bez lokum, gdyż osobie, z którą z samozaparciem „współżył”, skończyła się cierpliwość. Zadzwoniła po odwody w postaci byłego męża i brata, którzy, używając brutalnej siły, wypieprzyli Bajkopisarza z tymczasowego lokum, zabierając mu na poczet opłaty sypialnej laptopa Compaq, PlayStation III oraz saszetkę z kosmetykami. Ciekawe, że ci brutalni osobnicy nie pozbawili Go telefonu komórkowego – to byłby dopiero dramat. Całe szczęście, gdyż jak bym mógł spisać dzieje tragicznego uczucia.
Leitmotivem opowieści był apel do Rozmówczyni – „Misiaczku, daj mi ostatnią szansę”. Powtórzony refren ten został przynajmniej 20 razy. Misiaczek prawdopodobnie, sądząc po długości rozmowy, szansę tę już na początku połączenia, mimo wszystkich krętactw, skłonny był dać. Finału publika autobusowa się nie doczekała, dając pole do popisu wyobraźni.
Lecz post ten nie jest o meandrach uczucia Misiaczka i do Misiaczka. Jest on o zmianach, jakie przynosi ze sobą najczulszy przyjaciel, powiernik, wiązadło z rzeczywistością – czyli komórka. Czy ktoś niewyposażony w ten potężny komunikator zdolny byłby udostępnić kilkunastu obcym ludziom tajniki swego życia intymnego i kryminalnego ? Nasz Bohater nie krępował się otoczenia, gdyż po prostu nas nie zauważał. Dla niego po prostu nie istnieliśmy. Ciekawe jest dla mnie jeszcze jedno – czy ktoś z przymusowych świadków czuł się na tyle niewygodnie, by czegoś takiego, takiej ekspiacji nie powtórzyć ze sobą w roli głównej ?
Szczerze się przyznaję – nie czułem żadnego dyskomfortu słuchając tego typu wynurzeń. A dlaczego miałbym czuć ? Utwierdziłem się po prostu w przekonaniu, iż pozostaję w zupełnie odmiennej kulturze korzystania z telefonu – w autobusie, w poczekalni, w kolejce po prostu przełączam się na profil wyciszony, a rozmówcę informuję, że oddzwonię w dogodnym momencie. Moje billingi wykazują, że 20 sekund wystarczy mi do przyjęcia wiadomości, potwierdzenia jej odbioru i zrozumienia oraz wyrażenia swego stanowiska.
A może po prostu nie mam tak bujnego życia towarzyskiego ? Bo mój Misiaczek dał mi ostatnią szansę już dawno i teraz muszę się pilnować, gdyż jest ona naprawdę ostatnia.
Facet po wyskoczeniu z autobusu kontynuował rozmowę, odprowadzany wzrokiem niewielkiego tłumu. Jakoś nie wydawał mi się zrozpaczony sytuacją, która prawdopodobnie aż tak zła nie była. Ot – takie sobie pogaduszki.