Na pracodawcy nie zrobi też wrażenia osoba, która zna doskonale angielski i drugi popularny język, taki jak niemiecki, francuski czy rosyjski. Dziś najbardziej poszukiwani są ci, którzy oprócz angielskiego znają jeden z niszowych języków, których nie da się nauczyć w polskiej szkole.
Polskie szkoły nie przystosowane do rzeczywistości
Jeśli popatrzeć na ofertę językową polskich szkół i uczelni, można odnieść wrażenie, że na świecie istnieje tylko 6 języków. Angielski, niemiecki, francuski, rosyjski plus ewentualnie hiszpański i włoski – i na tym koniec. Czy widzieliście kiedyś szkołę publiczną, w której można się nauczyć języka ukraińskiego, słowackiego, norweskiego lub szwedzkiego? Takiej możliwości nikt nawet nie przewidział. Nawet, gdyby jakiś otwarty na zmiany dyrektor liceum chciał wprowadzić w swojej szkole klasę z językiem angielskim i ukraińskim i nie zostałby zjedzony przez skostniałe grono pedagogiczne, to nie mógłby zorganizować matury z języka ukraińskiego jako obcego. To samo można powiedzieć o szwedzkim, litewskim, czeskim czy słowackim, które w naszych szkołach nie funkcjonują.
A przecież są to języki naszych sąsiadów, z którymi Polska prowadzi intensywną i stale wzrastającą współpracę gospodarczą. Współpraca polsko-ukraińska czy polsko-szwedzka niewątpliwie byłaby o wiele lepsza, gdyby w Polsce były osoby, znające język szwedzki i ukraiński. Oczywiście zawsze można posłużyć się angielskim, ale to przecież nie to samo – poważna firma współpracująca z danym krajem po prostu musi mieć pracowników władających językiem tego kraju, a posługiwanie się angielskim należy uznać za ostateczność.
Język ukraiński jako obcy
Ktoś powie, że powyższe stwierdzenia nie są do końca prawdą, gdyż w Polsce jest kilkanaście szkół, w których można uczyć się niszowych języków: ukraińskiego czy białoruskiego. To prawda, ale są to szkoły dla mniejszości ukraińskiej lub białoruskiej. I język ukraiński jest w tam nauczany jako język ojczysty. Nie ma natomiast szkół, w których język ukraiński jest nauczany jako język obcy.
Wynika to w dużej mierze z mitów na temat Ukrainy, które panują w polskim społeczeństwie. Panuje niesłuszne przekonanie, że na Ukrainie można się porozumieć po rosyjsku. We wschodniej części kraju i w Kijowie owszem można – tylko po co? Nie jest to logiczne, gdyż Polakowi o wiele łatwiej jest nauczyć się języka ukraińskiego, który jest aż w 70% zbieżny z polskim, niż trudnego języka rosyjskiego. A skoro tak, to po co sobie komplikować?
Co więcej, na rynku pracy brakuje osób, które znają język ukraiński, natomiast jest nadmiar osób posługujących się rosyjskim. Nic dziwnego: jeszcze długo na rynku pracy będą aktywne zawodowo osoby, które zdobyły edukację za komuny, a wtedy rosyjski musiał znać każdy. Ale nawet po upadku komunizmu języka rosyjskiego można się uczyć w KAŻDEJ polskiej szkole i uczelni. A zapotrzebowanie na rosyjski nie jest aż tak wielkie – w końcu z Rosją tak bardzo nie współpracujemy, kontakty z Ukrainą są o wiele bardziej intenstywne.
Mimo to, jeszcze do 2005-2007 roku języka ukraińskiego nie dało się nauczyć w Polsce prawie nigdzie (oprócz studiów ukrainoznawczych i szkół dla polskich Ukraińców), nie istniały też żadne prywatne kursy tego języka. Jedyną możliwością nauki były drogie korepetycje u jakiegoś mieszkającego w Polsce Ukraińca lub absolwenta filologii ukraińskiej, ale i tak mało kto z tego korzystał. Również samodzielna nauka stwarzała problemy, gdyż brakowało samouczków, słowników i materiałów audio z tego języka.
Efekt jest taki, że ci nieliczni, którzy język ukraiński znają i mają polskie obywatelstwo, są na polskim rynku pracy na wagę złota. Przy czym wcale nie trzeba znać ukraińskiego doskonale, by zrobić wrażenie na pracodawcy. Znajomość języka ukraińskiego wśród Polaków jest na tyle rzadką (a przez to cenną) umiejętnością, że zapis w CV „język angielski – dobrze, język ukraiński – komunikatywnie” z pewnością wyróżni twoje CV spośród setki innych kandydatów o identycznych, wręcz nudnych kwalifikacjach.
Bardzo wdzięczny język dla każdego
Język ukraiński może niektórych zrażać do siebie tym, że jest zapisywany cyrylicą, co dla „niewtajemniczonych” wygląda jak jakieś niezrozumiałe krzaczki. Jednak cyrylica ma też swoje dobre strony. Jeżeli coś jest napisane po czesku, to przeczyta to i wyłapie ogólny sens każdy – w końcu język czeski jest do polskiego podobny. Język ukraiński jest bardziej podobny do polskiego, niż czeski, ale ponieważ jest zapisywany cyrylicą, dla jakichś 60% Polaków jest to czarna magia. I jeżeli wśród dziesięciu pracowników twojej firmy tylko ty będziesz mógł ten tekst przeczytać i wyjaśnić szefowi, o co w nim chodzi, z pewnością wzbudzisz respekt jako osoba, która posiadła „tajemną wiedzę” :)
Przy czym mało kto wie, że języka ukraińskiego można się też uczyć nietradycyjnie. Istnieje metoda, w której uczeń najpierw uczy się ukraińskiego słownictwa zapisywanego w polskim alfabecie (np. dobryj deń, diakuju, vyvczaty ukrajinsku movu), a dopiero potem, stopniowo uczy się cyrylicy. Jeśli język ukraiński zapisać polskim alfabetem, okazuje się, że jest on bardzo podobny do polskiego i zupełnie niepodobny do rosyjskiego. Jak obliczyli językoznawcy, polskie i ukraińskie słownictwo jest aż w 70% zbieżne! Nie ma co się dziwić – w końcu przez wieki żyliśmy w jednym państwie, a nasi przodkowie nie mieli problemów z komunikacją.
Jeżeli chcesz nauczyć się ukraińskiego po to, by po dwóch-trzech miesiącach wszystko rozumieć i móc się swobodnie dogadać z Ukraińcem, niekoniecznie musisz zwracać uwagę na poprawność gramatyczną. To przyjdzie potem, po prostu czytając ukraińskie gazety (w tym internetowe) i słuchając ukraińskiego radia sam podświadomie załapiesz zasady prawidłowej pisowni i składni.
Dlatego dla takich osób najważniejsze jest, by szybko nauczyć się tych słówek całkowicie niepodobnych do polskich, których inaczej nie da się domyślić. Nie ma sensu wkuwać, że szafa to po ukraińsku szafa, a dzień to deń, skoro są to rzeczy oczywiste.
Wśród osób, które chcą się szybko nauczyć języka ukraińskiego, furorę robi darmowy e-mailowy kurs ukraińskiego dla zielonych, udostępniony bezpłatnie przez portal o Europie Środkowej „Port Europa”. Zaletą kursu jest to, że wykorzystuje on wyżej wspomniane właściwości języka ukraińskiego, czyli podobieństwo do polskiego i możliwość rozumienia ogólnego sensu ukraińskiego tekstu przez osoby, które wcześniej nie miały z tym językiem styczności. Jeżeli po dwóch miesiącach nauki, niekoniecznie intensywnej, taka osoba pojedzie na wycieczkę do Lwowa, a w międzyczasie poczyta sobie ukraińskie portale internetowe, może śmiało wpisać sobie do CV: „ukraiński – komunikatywnie” – a tym samym zdobyć ciekawe kwalifikacje, które z pewnością nie obejdą uwagi pracodawcy. I nie jest to rozwiązanie dla osób, które interesują się Ukrainą – nauczenie się podstaw tego języka nie jest trudne, a już znając kilka słów można zaszpanować przez znajomymi albo zabłysnąć podczas zbliżających się mistrzostw Euro-2012, które przecież organizujemy wspólnie z Ukrainą.