Okazuje się, że sterowanie większościa giełd na świecie jest banalnie proste. Wystarczy na siłe pchać w górę rynek amerykański aby reszta świata......

Data dodania: 2010-03-18

Wyświetleń: 1624

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Okazuje się, że sterowanie większością giełd na świecie jest banalnie proste. Wystarczy na siłę pchać w górę rynek amerykański aby reszta świata wpatrzona w niego jak w świętość, również kopiowała to na swoim podwórku. Fakt, że nowe szczyty na indeksach za oceanem jak na obecną chwilę nie dały rady wyciągnąć większości innych giełd na swoje szczyty to tylko zasługa i utwierdzenie w tym, iż wąska grupa "wielkich inwestorów" wie co w trawie piszczy. A ryzyko takiego postępowania? Żadne. W końcu w USA kupują akcje za dolary a nie za euro(niewątpliwie sprawa walut ma tez ogromne znaczenie, a co to może sugerować? Myślę, że jest to temat na oddzielny artykuł).
Drugą prawdą jest fakt, iż każdy wzrost jest tłumaczony poprawą sytuacji gospodarczej, która nie koniecznie kwitnie a co najwyżej wygląda trochę lepiej niż kilkanaście miesięcy prędzej. Jakimś dziwnym trafem, tylko sporadycznie ktoś jest w stanie zauważyć zagrożenia i wypowiedzieć się o nich publicznie, jednak nawet wówczas szybko dochodzi do "zakłóceń w eterze" i nikt już nie mówi o tym poważnie. Po co to wszystko się dzieje?

Być może odpowiedź znajdziemy na rynku, który uchodzi za najlepiej rozwijający się na świecie? Rynek chiński, bo o nim mam zamiar napisać, zdaje się być rynkiem idealnym, a zagrożenia takie jak chociażby rozdmuchany chyba jeszcze bardziej niż dwa lata temu w USA spekulacyjny balon rynku nieruchomości, czy wielkie poluźnienie polityki kredytowej tamtejszych banków, zdają się nie mieć w ogóle miejsca. W każdym bądź razie o tych jak i kilku innych problemach nie mówi się głośno ba, prawie wcale. Czyżby po to aby nie przestraszyć drobnych inwestorów całego świata i ponownie sprowadzić "te kurczaczki" do lisiej nory, gdzie staną się daniem głównym? Myślę, że na to jak i na inne podobne pytania, odpowiedź możemy znaleźć na wykresie Hang Seng czyli indeksie giełdowym rynku chińskiego.

Mimo, że zacznę od Elliotta, to nie omieszkam przedstawić sporego kalibru argumentów czysto z analizy technicznej.
Na wykresie wydać bardzo dokładnie, że fala bessy 2007-2009 przybrała postać "piątki"(wcale nie jest to odosobniony przypadek). Spełnione są wszystkie warunki dotyczące impulsu(zmienność korekt, trzeci fala itd). Jak dobrze wiadomo z teorii Elliotta, ruch pięciofalowy nigdy nie kończy korekty a to oznacza, że prędzej czy później, po odreagowaniu wzrostowym, musi przyjść kolejna fala spadkowa. Z tej zaznaczonej na wykresie "piątki" spadkowej można było wyczytać informację, iż z dużym prawdopodobieństwem, następujące po niej odreagowanie czyli korekta, będzie sporych rozmiarów. Dlaczego? Można powiedzieć, iż piata fala była jakby załamana a to zawsze oznacza silną korektę.
Zatem w marcu rynek osiągnął ostateczny dołek z którego nastąpiła korekta a-b-c. Wiele wskazuje na to, że czas korekty minął i obecnie znajdujemy się już w kolejnym impulsie spadkowym. Co ma wpływ na powyższe stwierdzenie? Aby dać odpowiedź na to pytanie posłużę się już wykresem dziennym.

Już na pierwszy rzut oka widać, że ostatnie 8 miesięcy "rysuje" wzór formacji szczytowej jaką niewątpliwie jest formacja cenowa RGR. Od końca lipca 2009 do pierwszych dni września 2009 zostało utworzone lewe ramię. Kolejne pięć miesięcy, zakończone na początku lutego 2010, przyniosło w efekcie "głowę" a od lutego do dnia dzisiejszego tworzy się prawe ramię. Dodatkowo, pierwsza część prawego ramienia przybrała formę kolejne formacji, a mianowicie klina wzrostowego co może tylko utwierdzać, że dojdzie co najmniej do próby ukształtowania pełnej formacji RGR z linią szyi na poziomie ok 19500.
Oczywiście o formacji można mówić dopiero wówczas gdy zostanie przebita linia szyi jednak wygląd wykresu wskazuje właśnie na taki scenariusz. Jak wiadomo na giełdzie najważniejszymi informacjami są: cena i obrót. Jeśli chodzi o "cenę" Hang Seng to powyższy opis jest już wystarczający, a co na to "mówi" obrót?

Na przestrzeni dotychczasowo ukształtowanej znacznej części formacji obrót układa się wręcz podręcznikowo. Prawe ramię największy, głowa już trochę mniejszy i lewe ramię a właściwie jego część tworzy się przy najmniejszym obrocie.

Jeśli dojdzie do realizacji takiego scenariusza, a uważam że jest on wielce ale to naprawdę bardzo prawdopodobny(na giełdzie nie ma nic pewnego), to minimalny zasięg wynikający z RGR to poziom ok. 15500 czyli poziom lokalnego szczytu umiejscowionego między dołkami z października 2008 i marca 2009. Od dzisiejszego poziomu było by to ok. 30% i myślę, że wytworzona dzięki takim spadkom panika nie koniecznie będzie w stanie ostatecznie zatrzymać się na tych poziomach.
No cóż, na podstawie tego co powyżej napisałem można założyć, iż w listopadzie 2009, na rynku chińskim zakończyła się korekta. Od tego momentu mamy do czynienia(w każdym bądź razie wiele na to wskazuje) z rozpoczynającą się kolejną falą bessy.
Jak zapewne wszyscy wiedzą, giełda wyprzedza gospodarkę o kilka miesięcy. Nie wnikając co może być "zapalnikiem" dla przyspieszenia spadków na Hang Seng, jedno jest pewne, taki scenariusz nie może nie odbić się na innych rynkach i to nie tylko akcji. Powiedziałbym, że kto wie czy nie bardziej na rynkach towarowych. W końcu Chiny są kołem zamachowym popytu na surowce i inne towary.
Odwrót od spekulacyjnych(inaczej tego nie można określić) wzrostów cen na rynkach towarowych da dopiero okazję do powiedzenia głośno tego o czym dzisiaj nie mówią analitycy choć powinni. Skoro indeks BDI, obrazujący ceny transportu morskiego za pomocą którego towary i surowce są rozwożone po całym świecie jest w trendzie spadkowym, skoro rosną zapasy surowców, skoro popyt na surowce spada a już na pewno nie rośnie, no i skoro ostatnio nawet dolar się umacnia to dlaczego rosną ceny ropy, miedzi itd.?

Licencja: Creative Commons
0 Ocena