Kryzys w gospodarce nie jest zjawiskiem nowym. Uczeni, od Malthusa do Marksa zajmowali się właśnie tym zagadnieniem. Kryzys był rzeczą tak zwyczajną, iż zaczęto mu przypisywać funkcję oczyszczającą...

Data dodania: 2009-09-02

Wyświetleń: 12087

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Kryzys w gospodarce nie jest zjawiskiem nowym. Uczeni, od Malthusa do Marksa zajmowali się właśnie tym zagadnieniem. Kryzys był rzeczą tak zwyczajną, iż zaczęto mu przypisywać funkcję oczyszczającą, jako że po kryzysie następowało zawsze ożywienie. Nie był czymś, co wydawało się warte głębszego zbadania. Ten stan utrzymał się do 24 października 1929 roku, zwanego „czarnym czwartkiem" (por. Sierakowski 2009: 10).

Nie jest nigdzie powiedziane, że obecny kryzys gospodarczy stanie się kryzysem na miarę Wielkiego Kryzysu z 1929 roku. Zdaniem Josephem Schumpetera gospodarka kapitalistyczna ciągle znajduje się w fazie tzw. „twórczej destrukcji", a więc wydawałoby się, że nie ma podstaw do obaw (por. tamże: 19-20).

Trwająca od końca lat 90-tych XX wieku hossa nie zapowiadała klęski. Dean Baker stwierdza jednak, że kryzys można było przewidzieć. Główną przyczynę kryzysu upatruje on w pęknięciu bańki spekulacyjnej na rynku nieruchomości, która pojawiła się razem z bańką spekulacyjną na giełdzie w połowie lat 90-tych (por. Baker 2009: 127-128).

Ceny nieruchomości poszły w górę i choć niektórzy eksperci ostrzegali, że to nie potrwa długo, to nikt nie dawał im do końca wiary. Banki udzielały coraz więcej kredytów, a Amerykanie kupowali na potęgę domy, licząc niebezpodstawnie, że ich wartość wzrośnie. Kredyt mógł dostać każdy. Bańka spekulacyjna pękła w 2000 roku. Alan Greenspan, szef amerykańskiej Fed, aby ratować sytuację obniżył stopy procentowe. Inne banki centralne, za jego przykładem powzięły podobne decyzje. Na rynki dostała się tania gotówka, która umożliwiła rozwój funduszom, także hedżingowym, carry trade. Zachęcało to do wzięcia kredytów, czy to hipotecznych, czy konsumenckich. Kredyty zaciągały nawet osoby pozbawione zdolności kredytowej. Pojawiły się kolejne bańki spekulacyjne, tym razem na rynku instrumentów pochodnych, nieruchomości, surowców, akcji itp. (por. Kuczyński 2009: 36-39).

Wzrost cen surowców i nadmiar pieniądza wywołał podwyższenie stóp procentowych, co z kolei doprowadziło do zwiększenia niewypłacalności kredytobiorców. Pęknięcie bańki na rynku nieruchomości nie byłoby takim problemem, gdyby nie instrumenty pochodne. Banki udzielały kredytów, kupowały obligacje CDO i sprzedawały, by mieć środki na kolejne kredyty. Ważną rolę w kryzysie spełniły agencje ratingowe, czyli instytucje oceniające jakość (rating) aktywów. To właśnie one utrzymywały wysokie ratingi dla obligacji CDO. Obligacje trafiły do wielu instytucji, niejako zarażając je kryzysem (por. tamże: 40-41).

Przełomem był upadek banku inwestycyjnego Lehman Brothers. Straty banków wywołały kryzys zaufania i falę wycofywania kapitału z funduszy i banków. Spadły ceny nieruchomości i wartość akcji. Mniej pieniądza oznacza mniejsze wydatki, tymczasem kryteria wydawania kredytów znacznie się zaostrzyły. Spowolnienie gospodarcze wywołuje bezrobocie, a to z kolei zmniejsza dodatkowo popyt (por. tamże: 41-43).

Według Kuczyńskiego na kryzys złożyły się trzy elementy (por. tamże: 29-34):

1) Nieuregulowany rynek derywatów - w 2002 roku szacowano go na około 100 bilionów dolarów, natomiast w roku 2008 już na 600 bilionów dolarów, czyli około 10 rocznych PKB całego świata. Zdaniem ekonomistów wystarczy 2% nietrafionych inwestycji w tym segmencie rynku aby doprowadzić do jego załamania.

2) Sektor funduszy hedżingowych - synonim dozwolonego, ale nie regulowanego „szarego" systemu bankowego, inwestującego na wszystkich możliwych rynkach. Olbrzymie zyski, są tutaj osiągane za pomocą kredytowania i gry na rynkach instrumentów pochodnych, a fundusze często stosują „metodę automatycznego inwestowania", gdzie komputerowy program wybiera rynki do inwestycji, bazując na danych historycznych. Umożliwia to bardzo duże wahania cen i indeksów, które nie są w żaden sposób usprawiedliwione. Fundusze stosują bardzo podobne strategie, koncentrując ryzyko w niewielu obszarach.

3) Proces carry trade - jest to proces w wyniku, którego inwestorzy pożyczają „skazaną na osłabienie" walutę, aby ją dalej inwestować. Ceny kupowanych aktywów rosną, a wartość kredytu maleje. Kiedy jednak inwestorzy chcieli wycofać się z funduszy, te zaczęły wyprzedawać majątek, który błyskawicznie tracił na wartości, a waluty rosły.

Robert Wade stwierdza jednoznacznie, że polityka monetarna Alana Greenspana nie była przyczyną kryzysu, ona go jedynie przyspieszyła. Pierwszą główną przyczynę kryzysu przypisuje on koncentracji kapitału w rękach małej grupy osób, oraz temu, że wzrost płac nie dorównywał wzrostowi produktywności. Oznaczało to „brak konsumpcji" tego co zostało wyprodukowane. Właśnie w tym miejscu na arenę wkroczyły kredyty, które pozwoliły na utrzymanie konsumpcji na tym samym poziomie co produkcji (por. Wade 2009: 301-302).

Drugą przyczyną według Wade był Nowy System Wall Street (NWSS), na który składały się banki inwestycyjne, fundusze hedgingowe, fundusze private equity, fundusze emerytalne i firmy ubezpieczeniowe, dysponujące ogromną pulą kredytów i prywatnych pieniędzy, których główną strategią było tworzenie bańki inwestycyjnej, a następnie przekłuwanie jej (por. tamże: 302-303). Natomiast trzecią główną przyczyną było powstanie nierównowagi, gdzie „wartość udzielanych kredytów znacznie przewyższyła wartość spłacanych długów w przepływach międzynarodowych" (tamże: 304).

Wade uważa, że zmiany w obrębie systemu finansowego nie wystarczą, gdyż tendencje kryzysowe są wywoływane przez czynniki spoza tego systemu. Bolączką współczesnego świata jest to, że globalizacja ekonomiczna następuje znacznie szybciej niż polityczna. Odpowiedzi na kryzys należy szukać w polityce rządów, przynajmniej dopóki świat podzielony jest na państwa narodowe (por. tamże: 308-310) .

W tym miejscu rodzi się jedno ważne pytanie: czy gospodarka może być pozostawiona sama sobie, czy też powinna być raczej kontrolowana przez państwo? Z jednej strony rzecznicy wolnego rynku żądają większych swobód dla gospodarki i przedsiębiorstw, a z drugiej zaś, w chwili wystąpienia kryzysu, nie wahają się wyciągnąć ręki do rządu, który ich zdaniem powinien im pomóc. Straszą, iż możliwą alternatywą są zwolnienia grupowe lub bankructwo zakładu.


Bibliografia:
1) Baker, Dean. 2009. Bańka spekulacyjna na rynku nieruchomości. W: Kryzys. Przewodnik Krytyki Politycznej.  J. Kutyła i in. (red.). Warszawa: Wydawnictwo Krytyki Politycznej.
2) Kuczyński, Piotr. 2009. Skąd wziął się kryzys? W: Kryzys. Przewodnik Krytyki Politycznej. J. Kutyła i in. (red.). Warszawa: Wydawnictwo Krytyki Politycznej.
3) Sierakowski, Sławomir. 2009. Historia kryzysu i kryzys historii. W: Kryzys. Przewodnik Krytyki Politycznej. J. Kutyła i in. (red.). Warszawa: Wydawnictwo Krytyki Politycznej.
4) Wade, Robert. 2009. Co zrobić z kryzysem systemu? W: Kryzys. Przewodnik Krytyki Politycznej. J. Kutyła i in. (red.). Warszawa: Wydawnictwo Krytyki Politycznej.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena