Początek tego roku wydaje się być równie niezadowalający dla obecnych i potencjalnych inwestorów, ponieważ wartość metalu osiągnęła niemal 20-procentowy spadek.
Przyczyna niskich notowań kontraktów terminowych na złoto (bo o nich tu mowa) ma kilka źródeł. Zanim kwiecień stał się „przeklętym miesiącem”, w którym to zmasowano zlecenia sprzedaży kontraktów i w efekcie załamano kurs złota, można było dostrzec kilka symptomów zbliżającej się zapaści. Jednym z najistotniejszych czynników stało się wycofywanie przez inwestorów środków z funduszy ETF (przypomnijmy chociażby znanego George Sorosa, który sprzedał 55 procent swoich udziałów w SPDR Gold Trust). W informacyjnym szumie, poddając się znanej ze swojej skuteczności psychologii tłumu, kolejni gracze zaczęli gorączkowo kopiować zachowanie Sorosa. Dodatkowo najbardziej znaczący w branży eksperci stwierdzili jednogłośnie – to koniec hossy na złocie ( Przewiduje ceny złota poniżej 1.000 USD, natomiast Societe Generale „ostrożniej” – do końca 2013 wartość kruszcu ma nie przekroczyć 1375 USD).
Należy też podkreślić, że pobudzająco na wyobraźnię inwestorów podziałała ostatnia plotka (przekazana przez media w formie sensacji), że bank centralny Cypru wyprzedał swoje symboliczne rezerwy kruszcu (13,9 ton). To „wydarzenie” według wielu miałoby wywołać pozbywanie się zasobów przez kolejne europejskie banki. Zewsząd płynące komunikaty o nieopłacalności inwestowania w złoto (spekulacje i zachowania) doprowadziły do trudnej do opanowania paniki wśród funduszy hedgingowych i w efekcie katastrofalnie zaniżyły pozycję złota na Comexie.
Jednak jak pokazuje historia (do której warto ponownie się odwołać), tego typu praktyki mogą stanowić kontarny sygnał kupna kruszcu, który w dalszym ciągu bezdyskusyjnie stanowi jeden z najlepszych sposobów ochrony kapitału przed inflacją.
Spójrzmy tylko na ostatnie praktyki kolejnych banków centralnych, które zwiększają swoje rezerwy metali szlachetnych – Rosja, Kazachstan, Azerbejdżan. Łączny skok zaangażowania tych krajów w fizyczny metal sięga już 75 procent. Rosja w tej chwili posiada 31,8 mln uncji, Kazachstan zakupił już 4 mln uncji, Azerbejdżan 129 tys. uncji. Także Turcja inwestuje w złoto – ostatnio bank centralny w tym kraju nabył 583 tys. uncji i w ten sposób osiągnął sumę 13,73 mln uncji.
Podczas gdy, jak podaje EPFR Global, inwestorzy zaledwie w jednym tygodniu wycofują 883 mln dolarów z funduszy ETF, rynek fizycznego złota zdecydowanie się ożywia. Mennica USA – US Mint 17 kwietnia rekordowo sprzedaje 63,5 tys. złotych monet, Mennica w Australii podwaja sprzedaż, dilerzy z Tokio, Dublina raportują o kilkukrotnym wzroście transakcji.
World Gold Council informuje, że popyt na fizyczne złoto wciąż wzrasta także w Chinach i Indiach, krajach odpowiadających obecnie za ponad połowę światowego zapotrzebowania na kruszec. Statystyki są oszałamiające – w ostatnim półroczu część fizycznego złota, które wykupiły te państwa to 45 procent. Dla porównania w tym samym momencie zeszłego roku było to 29 procent. Detaliczni konsumenci podkreślają – ceny złota wzrosną, bo wciąż zwiększa się popyt na kruszec. Widzimy zatem wyraźnie, że rynek fizycznego metalu zdecydowanie oddziela się od rynku „papierowych obietnic”.
Skąd ten pęd w kierunku królewskiego metalu? Otóż zmasowana produkcja uśmiercającego gospodarkę pustego pieniądza ma się doskonale. Kolejne banki wytaczają coraz dotkliwsze działa w walutowej bitwie. Ostatnio Bank Japonii „dorzucił” do obiegu swoją część, prowokując inne światowe centralne instytucje do analogicznych reakcji. Pieniądz bez pokrycia przedostaje się do gospodarki i zamiast ją stymulować, prowadzi do jej regresu. W tych okolicznościach Mohamed El-Arian, prezes największego na świecie funduszu obligacji – PIMCO potwierdza w „Financial Times”, że złoto to ceniona od lat marka i nieunikniony jest wzrost jego ceny. W podobnym tonie wypowiada się Peter Schiff, prezes Euro Pacific Capital. Złoto będzie wzmacniać swoją pozycję, ponieważ powody, dla których kupuje się kruszec pozostają niezmienne – coraz droższe konsumpcyjne towary, słabnący dolar. Ponadto obecne wyprzedaże według eksperta oczyszczą rynek ze spekulantów i rozpoczną prawdziwy „złoty rajd”.
Marc Faber, wydawca newslettera „Gloom Boom and Doom” twierdzi, że na obecnych spadkach warto dokupować fizyczny metal, ale należy wystrzegać się trzymania go w USA. Dlaczego? Według analityka wyprzedaż kruszcu może być rządową prowokacją. Teraz decydenci zaniżają ceny, aby następnie podać do wiadomości swoim obywatelom, że przechowywanie kruszcu jest nielegalne i wywłaszczyć ich własność. Nieprawdopodobne? Spójrzmy na 1933 rok – wówczas Amerykanie doświadczyli już konfiskaty. Tym razem rząd także może manipulować cenami złota (sztucznie je zaniżając), aby po zabraniu go obywatelom
zdewaluować walutę i wywindować kilkusetkrotnie jego wartość. Niech historia będzie i tym razem lekcją, z której wyciągniemy właściwe wnioski.
Obecnie, między amerykańskimi indeksami giełdowymi a realną gospodarką istnieje przepaść. Jak zauważa Faber:
rozdźwięk doprowadzi z pewnością do wielkiego krachu. Autorytet wśród inwestorów ostrzega, że silna korekta pojawi się już latem tego roku.
Inwestorzy muszą być ostrożni i dokonywać przemyślanych wyborów. Faber, który pozostaje wzorem dla nas, przyznaje: Nie sprzedam mojego złota. Na chwilę obecną maksymalna moja alokacja w złoto stanowi 25 procent aktywów. Kupuję złoto każdego miesiąca. Po ostatnich spadkach kupiłem więcej przy poziomie 1400 USD. Mam zamówienia na zakup przy 1300, 1200 i 1100 USD za uncję”. Faber nie pozostawia wątpliwości: fizyczne złoto chroni twój kapitał przed katastrofą. Jego aktualne niskie ceny to wyjątkowy moment do okazyjnego zakupu. Musimy się jednak spieszyć, ponieważ czasu pozostało niewiele – wkrótce nadejdzie kres preferencyjnych warunków i ceny metalu wzrosną niewyobrażalnie.