Doskonale wiemy, że wszystko, co stworzył Bóg, jest dla nas wszechstronnym błogosławieństwem. Ale, kiedy ludzie zamykają się w laboratoriach, wszystko może się zdarzyć. Pewne używane przez ciebie kosmetyki mogą udaremniać starania, które, czytając tę książkę, podejmujesz w kierunku przyjęcia nowego, zdrowszego poglądu na piękno. Niektóre preparaty mogą być szkodliwe dla ciebie i twego ciała, ponieważ zaprzeczają głębokiej miłości Boga, jaką żywi dla ciebie takiej, jaką jesteś.
Sekrety kryją się w łazience. Każdego dnia korzystasz z wielu preparatów, które mogą wywoływać takie dolegliwości, jak rak piersi, bezpłodność, zakłócenia hormonalne, i wiele innych. Ich skład tworzą odpady rzeźnicze i związki chemiczne, które znajdują się również w oleju silnikowym, paście do polerowania metalu i środkach do czyszczenia muszli klozetowej. Ty zaś wydajesz na te preparaty fortunę.
Zdziwiona? Zapewne stwierdzisz z przekonaniem: „wszystkie preparaty, które kupuję, pochodzą z miejscowej apteki lub domu towarowego. Są bezpieczne. Produkują je znane firmy kosmetyczne”.
Zastanów się zanim użyjesz swojego kremu do rąk. Odkryję przed tobą sekrety piękna i urody, których strzegą koncerny kosmetyczne.
Zacznijmy od testu. Co wspólnego mają ze sobą wymienione poniżej surowce?
Żółwi olej
Kurzy zarodek
Końska krew
Świńska skóra
Ludzkie łożysko
Świński móżdżek
Krowi płyn owodniowy
Według FDA (Food and Drug Administration, Agencja d/s Żywności i Leków), są to surowce wchodzące w skład niektórych preparatów kosmetycznych: „Producent kosmetyków może w zasadzie wykorzystać jakikolwiek surowiec przy produkcji kosmetyków i wprowadzić je na rynek bez powiadamiania o tym FDA” – stwierdza Agencja.
Czy wiesz, co kryje twoja kosmetyczka i gablotki w łazience?
TAJEMNICE DZIAŁALNOŚCI FDA
FDA nie kontroluje przemysłu kosmetycznego w sposób, w jaki moglibyśmy się tego spodziewać. Koncerny produkujące kosmetyki kolorowe i pielęgnacyjne nie muszą udowadniać, że ich produkt jest bezpieczny przed wprowadzeniem go na rynek. Nie muszą mieć pozwolenia na wykorzystywanie w produkcji kosmetyków świńskiego móżdżku i sprzedaż ich, jako nowej, cudownej kuracji opóźniającej efekty starzenia, eliminującej cellulit czy ujędrniającej biust. Co więcej, zgodnie z prawem, koncerny nie muszą nawet mówić ci prawdy. FDA zezwala również, aby „reklamy kosmetyków, nawet te uważane za »reklamiarstwo«, bez poparcia naukowego miały rację bytu”.
Sprawa jest tym poważniejsza, że konsumenci, dzięki oszustwom i kłamstwom kupują produkty, które mogą okazać się nieskuteczne. Co więcej, sprzedaje się nam produkty, które z założenia należą do odpadów przemysłowych. Co gorsza, niektóre spośród nich mogą być szkodliwe dla zdrowia. A oto ostateczny fakt podważający ufność w bezpieczeństwo stosowanych przez nas preparatów: zaledwie 11 procent składników zawartych w kosmetykach zostało uznanych przez przemysł kosmetyczny za bezpieczne.
Zaledwie 11 procent składników zawartych w kosmetykach zostało uznanych przez przemysł kosmetyczny za bezpieczne.
Reasumując stanowisko przemysłu kosmetycznego: koncerny kosmetyczne mogą umieścić w składzie swoich produktów niemal każdą substancję, posługiwać się fałszywą reklamą i sprzedawać swoje produkty za wyśrubowane ceny. A wszystko to zgodnie z prawem.
Jakie ryzyko niesie ze sobą używanie kremu do twarzy o obniżonej zawartości potencjalnych toksyn? Ryzyko jest zapewne niewielkie. Ale używamy nie tylko kremu do twarzy, prawda? W naszym użyciu są również mleczko kosmetyczne, toniki, kremy, płyny przeciwzmarszczkowe, preparaty z filtrem UV, balsamy do ciała, dezodoranty, pianka do włosów, żel do włosów czy błyszczyk do ust. Wymienione kosmetyki pielęgnacyjne poprzedzają użycie kosmetyków kolorowych! Niewielka ilość składnika o wątpliwych właściwościach nie będzie jeszcze katastrofą, ale codziennie używamy więcej niż jednego preparatu kosmetycznego. Campain for Safe Cosmetics (Kampania na rzecz bezpiecznych kosmetyków) łagodnie wypowiada się na temat zaistniałej sytuacji słowami:
Zawiązki chemiczne zawarte w jednym produkcie z pewnością nie będą szkodliwe. Niestety, codziennie narażeni jesteśmy na działanie związków chemicznych pochodzących z wielu różnych źródeł, łącznie z kosmetykami pielęgnacyjnymi i kolorowymi. Niektóre z tych chemikaliów mogą być przyczyną nowotworów, wad wrodzonych i innych problemów zdrowotnych, których ryzyko wystąpienia ciągle wzrasta. Niektóre związki chemiczne wchodzące w skład różnych kosmetyków – m.in. ftalany, akrylamid, formaldehyd czy tlenek etylenu – zostały uznane przez EPA (The Environmental Protection Agency, Agencja Ochrony Środowiska) i stan Kalifornia za związki rakotwórcze lub reprodukcyjne. Prawo federalne zezwala, by przemysł kosmetyczny, obracający miliardami dolarów, umieszczał w produktach pielęgnacyjnych nieograniczoną ilość związków chemicznych bez konieczności przeprowadzania badań, ostrzegania o ewentualnych skutkach ubocznych czy wyszczególniania ich na etykiecie opakowania.
Czy ciągłe narażenie na działanie różnych związków chemicznych może być przyczyną nękających nas problemów zdrowotnych? Czy bezwiednie narażone jesteśmy na wzrost ryzyka zachorowania na raka piersi czy inne choroby?
Od lat pogłębiają się problemy zdrowotne kobiet związane z zachorowalnością na raka piersi, włókniaki, endometriozę, poronienie czy bezpłodność. Zaznacza się również wzrost ryzyka z wystąpieniem, zwłaszcza wśród kobiet, bólów włóknisto-mięśniowych, zespołu przewlekłego zmęczenia czy niedoczynności tarczycy. Badania wykazały, że u ludzi narażonych na działanie związków chemicznych występujących w naszym środowisku, takich jak pestycydy, herbicydów, insektycydy czy odpady przemysłowe, mogą wystąpić wymienione dokrewne zaburzenia zdrowotne.
Według FDA, w Stanach Zjednoczonych w produkcji kosmetyków zabrania się wykorzystywania ośmiu składników. W Unii Europejskiej zakaz dotyczy ponad tysiąca. Ekspert z dziedziny przemysłu Kathryn Higgins zauważa, iż „będziemy musiały dowiedzieć się, jaki wpływ na nasze zdrowie mają zawarte w kosmetykach i środkach czyszczących składniki, ponieważ nie możemy spodziewać się, że przemysł kosmetyczny i agencje rządowe zrobią to za nas”.
NA CO ZWRACAĆ UWAGĘ
Przyjrzyjmy się bliżej kilku związkom chemicznym występującym w kosmetykach, uważanym za niebezpieczne dla zdrowia. Kiedy je poznasz, będziesz mogła świadomie weryfikować skład wybieranych przez siebie kosmetyków pod kątem obecności tychże szkodliwych substancji.
Paraben (para-hydroksybenzoesan)
Parabeny, konserwanty występujące w niemal wszystkich kosmetykach, wywołują raka piersi. Obecność parabenów stwierdzono w guzach piersi ze zmianami nowotworowymi. Niejasnym pozostaje, czy parabeny jedynie gromadzą się w guzach, czy istotnie wpływają na ich wzrost.
Na tle burzliwych debat traktujących o tym, czy parabeny są bezpieczne, czy też nie, jedno jest pewne: paraben, który jest produktem ubocznym ropy naftowej, gromadzi się w tkankach. W przeciągu kilku następnych lat z pewnością pojawi się mnóstwo raportów ujawniających wyniki badań nad tym zagadnieniem, niemniej, do tego czasu najlepiej zupełnie ograniczyć kontakt z parabenami.
Aby przekonać się o wszechobecności parabenów, powinnaś dokładnie sprawdzić swoje kosmetyki. Jeśli znajdziesz jakikolwiek składnik kończący się słowem paraben, oznacza to, że jesteś narażona na szkodliwe działanie tego związku. W swojej łazience znalazłam aż jedenaście produktów zawierających parabeny. Na ironię zakrawa fakt, że, gdy kończyłam badać swe piersi, co czynię regularnie raz w miesiącu, wychodziłam spod prysznica i aplikowałam sobie balsam do ciała, który potencjalnie podnosił u mnie ryzyko zachorowania na raka piersi.
Na ironię zakrawa fakt, że, gdy kończyłam badać swe piersi, co czynię regularnie raz w miesiącu, wychodziłam spod prysznica i aplikowałam sobie balsam do ciała, który potencjalnie podnosił u mnie ryzyko zachorowania na raka piersi.
Pamiętaj, że parabeny są nieodzownym składnikiem prawie każdego kosmetyku pielęgnacyjnego: ponad 13 tys. produktów, zarejestrowanych w FDA, zawiera parabeny. Badania przeprowadzone na 215 kosmetykach dowiodły, że aż 99 procent preparatów stosowanych na skórę zawiera parabeny.
Parabeny to substancje tanie. Dzięki nim kosmetyki są niedrogie i wolne od namnażania się bakterii. Przedłużają trwałość kosmetyku, co obniża koszty produkcji zadawalając i producentów, i konsumentów. Na rynku dostępne są inne konserwanty – pochodzenia roślinnego, niestety są one zbyt drogie dla producentów, a ich wykorzystanie spowodowałoby znaczny wzrost ceny produktu, zawężając grono potencjalnych odbiorców.
Gdyby producenci tak po prostu mogli zastąpić parabeny innymi substancjami konserwującymi, zapewne uczyniliby to. Jeden z wtajemniczonych przedsiębiorców powiedział mi jednak, że nie można zamienić jednego konserwantu innym. Zamiana komponentu wpływa na każdy aspekt produktu, łącznie z barwą i zapachem. Gdyby dowiedziono, że parabeny są niebezpieczne dla zdrowia, producenci ponieśliby olbrzymią klęskę. Trzeba by było przeformułować skład niemal każdego produktu kosmetycznego dostępnego w sprzedaży, a zabieg ten pochłonąłby olbrzymie środki finansowe. W następnym rozdziale pokażę ci kilka błyskotliwych sposobów na zminimalizowanie ryzyka wynikającego z kontaktu z parabenami.
DEA
Według The National Toxicology Program (Krajowy Program Toksykologiczny) istnieje związek między składnikiem kosmetycznym DEA (i jemu pokrewnym) aktualnie wykorzystywanym a nowotworem wykrywanym u zwierząt poddawanych badaniom w laboratoriach. DEA to dietanoloamina. Spokrewnionym mu związkiem chemicznym jest TEA (trójetanolamina).
FTALANY
Badania naukowe przeprowadzone na Harwardzie udowodniły szkodliwy wpływ ftalanów na męskie nasienie. Skutkiem tego może być wzrost bezpłodności wśród mężczyzn i zahamowanie przyrostu naturalnego. Etykietki umieszczone na zabawkach dziecięcych zapewniają, że produkty te są „wolne od ftalanów”. Obawa przed szkodliwym działaniem ftalanów była wystarczająco uzasadniona, by skłonić producentów do wykluczenia tego związku w produkcji zabawek, z którymi dzieci mają nieustanny kontakt przez dotyk bądź żucie. Niemniej, przemysł kosmetyczny nadal wykorzystuje ftalany w produktach codziennie używanych przez dorosłych, zwłaszcza kobiety w wieku rozrodczym. Co więcej, CDC (Centers for Disease Control) donosi o faktycznym wzroście poziomu ftalanów w moczu kobiet będących w wieku rozrodczym.
Ftalany zawierają dibutyloftalan (DBP), dimetyloftalan (DMP) i dietyloftalan (DEP). Toksyny te mogą występować w perfumach, w przypadku których nie ma konieczności umieszczania dokładnej informacji o komponentach tworzących ich skład, dlatego na próżno szukać ich wśród składników wymienionych na etykiecie kosmetyku. Aby zdobyć taką wiedzę należy odwołać się bezpośrednio do producenta lub sprawdzić w bazie danych Campaign for Safe Cosmetics (Kampania na rzecz Bezpiecznych Kosmetyków). W rozdziale Przewodnik po źródłach znajdziesz adres strony internetowej z ową bazą danych.
INNE POTENCJALNE TOKSYNY WARTE UWAGI
W produktach kosmetycznych mogą znajdować się inne potencjalne toksyny. Ostatnimi czasy weszły na rynek kremy antycellulitowe zawierające eskulinę. Eskulina, według naukowców z kliniki Mayo Center, „jest związkiem wysoce toksycznym i śmiertelnym”. Rzecz jasna, producenci, przed wprowadzeniem produktu na rynek, nie są zobligowani do przeprowadzenia testów mających dowieść, czy eskulina jest bezpieczna dla zdrowia, czy też nie. Konsumenci zaś nie wiedzą, czy aplikowanie tej toksyny bezpośrednio na skórę podniesie ryzyko wystąpienia powikłań zdrowotnych podobnych do tych, jakie mogą powstać w przypadku doustnego jej zażywania.
Wiele obaw budzą również dwa inne komponenty. Według niektórych, są one szkodliwe dla zdrowia, niemniej, w przemyśle kosmetycznym wykorzystuje się je na szeroką skalę, zwłaszcza że wielu ekspertów uważa je wręcz za całkowicie bezpieczne. Tak czy inaczej, warto dowiedzieć się o tych związkach czegoś więcej:
1.Laurylosiarczan sodu. Jest to detergent występujący w szamponach i mydłach. Może być nieprzyjemny i powodować podrażnienie skóry, łuszczenie się bądź podrażnienie skóry głowy. Z drugiej strony, detergent ten jest tani, a tym samym atrakcyjny dla producentów. Wedle moich ustaleń, prawie każdy szampon i płyn do mycia ciała dostępne w sprzedaży zawierały laurylosiarczan sodu. Jeśli masz suchą lub wrażliwą skórę, powinnaś rozejrzeć się za produktami alternatywnymi. Ostatnio nabyłam płyn do kąpieli znanej marki, który miał być „wolny od detergentów”. Ku memu zdziwieniu, laurylosiarczan sodu był głównym składnikiem podanym na etykiecie. Ponieważ jednak koncerny kosmetyczne mają przyzwolenie na oszukiwanie konsumentów, nie powinnam się dziwić. (Godny uwagi jest fakt, iż jeśli jesteś Afro-Amerykanką lub Hiszpanką, twoja skóra może być wysoce podatna na podrażnienia będące skutkiem działania tego detergentu. )
2. Ropa naftowa. Ropa naftowa i produkty na bazie ropy naftowej (olej mineralny, wazelina, nafta) są wykorzystywane jako składniki wielu preparatów kosmetycznych. W związku z czym, trwa nieustająca debata, czy produkty na bazie ropy naftowej są całkowicie bezpieczne czy skuteczne. Zwolennicy zakazu używania ropy naftowej twierdzą, że hamuje ona proces złuszczania się naskórka i sprzyja przedwczesnemu starzeniu, i że substancje zanieczyszczające powstałe w procesie fabrykacji są, z całym prawdopodobieństwem, niebezpieczne dla zdrowia.
Naukowcy zgodnie twierdzą, że nafta jest skutecznym nawilżaczem ochronnym – tworzy barierę, która zapobiega utracie wilgoci ze skóry i chroni ją przed szkodliwym działaniem pierwiastków zewnętrznych. Należy zastanowić się, jakie jest źródło nafty, jak powstaje i czy zmiana płynu do mycia ciała ma sens: nafta nieoczyszczona zawiera paliwo naturalne, benzynę, benzen, kerozynę, paliwo diesel i substancje smoliste. W procesie oczyszczania, gdy różne ciężkości między komponentami oddzielają się od siebie producenci tworzą różne produkty końcowe nafty, takie jak nafta oczyszczona przeznaczona do użytku w medycynie czy produktach pielęgnacyjnych. Dyskusja na temat bezpiecznego wpływu ropy naftowej na skórę dotyczy właśnie tego procesu, ponieważ podejrzewa się, że toksyczne substancje zanieczyszczające mogą przenikać do nafty.
W kontekście burzliwej debaty, skonsultowałam się z pediatrą prowadzącym moją córkę cierpiąca na egzemę, który ostrzegł mnie przed stosowaniem w jej przypadku produktów na basie nafty, zwłaszcza oliwek dla dzieci. Według niego, oliwka dla dzieci, która zawiera olej mineralny wysusza skórę bardziej niż ją nawilża. Przekonałam się o tym na własnej skórze i ty zapewne też. Czy nie zdarzyło się tak, że po zaaplikowaniu sobie preparatu nawilżającego po godzinie twoja skóra znów była sucha? Na szczęście, Bóg zaopatrzył nas w niezwykłe naturalne nawilżacze, które odżywiają i leczą skórę, a badania naukowe dowiodły ich skuteczności. Są w minimalnym stopniu przetworzone, pełne antyoksydantów i dużo tańsze niż nawilżacze dostępne w handlu. (Więcej szczegółów znajdziesz w następnym rozdziale, łącznie z tym, gdzie możesz kupić olejki naturalne).
SUBSTANCJE CHEMICZNE O WĄTPLIWEJ PRZYDATNOŚCI
Nawet w przypadku znanych, zaufanych marek, nie wiemy, czego tak naprawdę używamy stosując ten czy inny kosmetyk. Najprostsze produkty mogą zawierać olbrzymią ilość związków chemicznych. Związki te występują nie tylko w kosmetykach – mają podwójne życie. „Łagodne” mleczko do demakijażu oczu, które poprzednio używałam, zawiera chemikalia występujące w płynie odmrażającym, pestycydach, płynach do czyszczenia sanitariatów i ogumienia, paście do czyszczenia mebli i środkach wykorzystywanych przy narkozie.
„Łagodne” mleczko do demakijażu oczu, które poprzednio używałam, zawiera chemikalia występujące w płynie nie zamarzającym, pestycydach, płynach do czyszczenia sanitariatów i ogumienia, paście do czyszczenia mebli i środkach wykorzystywanych przy narkozie.
Mój niegdyś ulubiony krem nawilżający na dzień, który miał regenerująco wpływać na wygląd mojej cery, zawiera związki chemiczne występujące również w oczyszczalniku bateryjnym, wybielaczu, Pine-Sol® (rodzaj środka czyszczącego), podkładzie betonowym czy paście do polerowania metalu.
Świadomość tego, co kupujemy, odbiera nam poczucie piękna. Problemem nie są substancje chemiczne – można powiedzieć, że składamy się z substancji chemicznych – ale syntetyczne związki chemiczne, których wpływ na nasze zdrowie i życie jeszcze nie został zgłębiony.
ODRAŻAJĄCY CZYNNIK
Czy kiedykolwiek kupiłaś pomadkę lub krem wzbogacony kolagenem? Brzmi wspaniale, prawda? Zachwyt zniknie, gdy uświadomimy sobie, że kolagen, prawdopodobnie, wyrabia się z odpadów rzeźniczych. Źródłem kolagenu są bowiem świńska i krowia skóra, a w przypadku „kolagenu morskiego” rybie łuski.
Produkty powstałe na bazie odpadów rzeźniczych mogą zawierać:
Łój
Kwas oleinowy
Glicerynę
Kolagen
Keratynę
Żelatynę
Obecnie w Stanach Zjednoczonych istnieje dwadzieścia pięć sposobów przeróbki odpadów rzeźniczych na surowce przeznaczone do użytku w przemyśle kosmetycznym. Jednak zdobycie jakichkolwiek informacji na temat odpadów graniczy z cudem. Jeśli dostrzeżesz jakikolwiek z tych składników na etykiecie, nie będziesz wiedziała, czy pochodzą z odpadów, czy są produktem syntetycznym. Nawet większość producentów nie posiada takiej wiedzy. Dostawcy surowców do danej firmy kosmetycznej nie muszą ujawniać tej informacji. Najlepszym, co możesz w takiej sytuacji zrobić, to wybierać produkty, na których widnieje napis: „Nie zawierają zwierzęcych produktów ubocznych” lub „Produkt w 100% roślinny”.
ZAPAMIĘTAJ
Preparaty przeznaczone do użytku zewnętrznego, mogą przenikać do organizmu. Tak działają plastry antynikotynowe i antykoncepcyjne. Składniki preparatów upiększających mogą wnikać w skórę i krwiobieg. Wiele produktów upiększających przenika przez barierę ochronną skóry powodując wnikanie substancji chemicznych, dzięki którym osiąga się „rezultaty”.
Nie wiemy, jakie skutki odniesie długotrwałe stosowanie takich produktów. Badania i testy pochłonęłyby miliony dolarów i mnóstwo czasu, którego koncerny kosmetyczne nie mają, ponieważ bytowa polityka takich firm wymaga wprowadzania na rynek jednego produktu w ciągu kilku miesięcy.
„UŻYWAM JEDYNIE NATURALNYCH PRODUKTÓW”
Tak ci się tylko wydaje.
Jeśli na etykiecie danego preparatu widnieje słowo naturalny, nie oznacza to jeszcze, że taki preparat jest bezpieczny dla skóry. Wil Baker, ekspert w dziedzinie chemii organicznej, stwierdził, że „słowo »naturalny« umieszczone na etykiecie nie ma właściwie żadnego znaczenia”. Jego stanowisko potwierdza inna badaczka, Kimberly Sayer. „FDA zezwala na legalne określenie produktu jako »naturalny«, jeśli zaledwie 3 procent jego składników jest pochodzenia naturalnego”. Pozostałe 97 procent to, w istocie, syntetyczne substancje chemiczne, łącznie z odpadami przemysłowymi ropy naftowej.
Wiele firm kosmetycznych agresywnie mianuje swoje produkty naturalnymi, podczas gdy zawierają one substancje konserwujące parabeny, produkty uboczne ropy naftowej i inne szkodliwe składniki.
Inne określenia „bez znaczenia” widniejące na kosmetykach to:
Organiczny (organic): W prawie stanowym nie istnieją żadne wytyczne mówiące o tym, czym jest kosmetyk „organiczny”. „Organiczne” preparaty upiększające mogą, w istocie, zawierać mnóstwo syntetycznych substancji chemicznych.
Bezalkoholowy (alcohol-free): Według FDA, „oznaczenie to sugeruje, że produkt nie zawiera alkoholu etylowego (spirytus). Jednak kosmetyki mogą zawierać inne alkohole, m.in. cetyl, alkohol stearynowy, alkohol cetearylowy i lanolinę.”
Bezzapachowy (fragrance-free): FDA stwierdza, że „nota ta oznacza, iż produkt posada niewyczuwalny zapach. Składniki zapachowe mogą wystąpić w kosmetykach określanych jako bezzapachowe, aby niwelować przykrą woń.”
Hipoalergiczny (hypo-allergenic): Określenie to oznacza, że kosmetyk jest wolny od pewnych składników wywołujących negatywne reakcje organizmu. Niemniej, nie ma żadnych prawnych wytycznych regulujących użycie tego określenia, dlatego koncerny mogą go w dowolny sposób nadużywać.
Przebadany dermatologicznie (dermatologist-tested): Dermatolog najczęściej dokonuje testu skórnego plasterkowego, aby sprawdzić, czy produkt wywołuje niepożądane reakcje. Nie znaczy to jednak, że produkt jest wolny od substancji chemicznych mogących wywołać wieloletnie kłopoty zdrowotne.
Rekomendowany przez pediatrę lub dermatologa (pediatrician or dermatologist recommended): Zdarza się, że firmy opłacają lekarzy, aby zatwierdzili produkt.
„ALE KAMPANIE ORGANICZNE RÓWNIEŻ STOSUJĄ KONSERWANTY”
Oczywiście, że tak: mleko pozostawione na kuchennym blacie zepsuje się, tak jak wiele innych składników naturalnych. Konserwanty nie są wrogami, tak samo substancje chemiczne. Nasz sprzeciw powinny budzić składniki, którym dowiedziono szkodliwy wpływ na zdrowie. Istnieją zarówno naturalne produkty, które nie wymagają substancji konserwujących, jak i naturalne konserwanty, które znajdują zastosowanie w przemyśle kosmetycznym.
Choć bogatsza o nowe fakty dotyczące kosmetyków, możesz niechętnie odnosić się do radykalnych zmian swoich przyzwyczajeń. Doskonale to rozumiem. Wybór jednego produktu naturalnego nie oznacza, że tak musi być w przypadku wszystkich pozostałych preparatów. Jednak często zdarza się, że wyraźna różnica w wyglądzie wzbudza apetyt na więcej, i o to właśnie chodzi.
Kobiety nie miały w zwyczaju czytać etykiet umieszczonych na kosmetykach ... do dzisiaj. Według mnie, w Ameryce nastanie rewolucja etykietowa: kobiety tak, jak czytają etykiety umieszczone na produktach spożywczych, by dokonać mądrego wyboru, będą zwracać baczną uwagę na składniki w stosowanych przez nich kosmetykach. Wiedza to potęga.
Kilka lat temu, tłuszcze typu trans były obecne w niemal każdym produkcie spożywczym. Naukowcy dowiedli ich szkodliwego wpływu na zdrowie, niemniej przemysł spożywczy nadal nie może się bez nich obejść ze względu na ich niską cenę i długi termin przydatności do spożycia. Uwagę producentów zwróciła wzrastająca świadomość konsumentów domagających się produktów „wolnych od tłuszczów trans”. Aby sprzedać swoje produkty, musieli usunąć z nich tłuszcze trans. Obecnie, firmy muszą dokładnie oznaczać ilość tłuszczu zawartą w każdym produkcie, toteż wiele produktów szczyci się faktem, że w ich składzie brak jest tłuszczów typu trans. Firmy spożywcze odstąpiły od wykorzystywania w produkcji tłuszczów trans nie ze względu na ich szkodliwy wpływ na nasze zdrowie, ale z obawy przed utratą klientów.
Kobiety będąc świadomymi tego, co kupują, dokonują różnych wyborów, na które reaguje przemysł.
Artykuł jest fragmentem książki "Biblijne sekrety piękna"