Postanowiłem napisać ten artykuł, po korespondencji pewnym pracownikiem dużego wydawcy książek w Polsce, gdyż ktoś (tu autor), kto wydał kilkanaście książek i pracuje w dużym wydawnictwie, nie wie, czym jest język literacki, usiłował przekonywać mnie do swoich racji. Trudno stwierdzić na jaką chorobę cierpi ten człowiek i nie będę się tutaj rozwodził.
W zasadzie nie powinno się pisać artykułów o sobie, ale w dzisiejszej rzeczywistości, gdzie w literaturze pięknej używa potocznego, a kultura odchodzi do lamusa, trzeba o tym krzyczeć. Warto zadać też pytanie: dlaczego ktoś, kto pisze i wydaje książki w języku potocznym, pracuje w dużym wydawnictwie i za oblegę uznaje język literacki?
Wysłałem do pewnego wydawnictwa trzy powieści, w tym dwie niegdyś wydane i zredagowane przez osoby z dużym doświadczeniem redakcyjnym. Czytający na początku napisał, że na końcu książki pisze się „posłowie”, a nie „epilog”. I powstał tu wielki znak zapytania.
Posłowie, umieszczamy zawsze wtedy, gdy na początku książki jest przedmowa — ani przedmowa, ani posłowie nie są związane z treścią fabularną. Natomiast prolog i epilog, nawiązują do fabuły książki. Szkoda, że pracujący w dużych wydawnictwach Bogowie, którzy wydali kilkanaście książek w języku potocznym, nie zdają sobie z tego sprawy. Sam fakt, bycia osobą nieznaną, po wydaniu kilkunastu książek, a ich nazwisko nie pojawia się na liście najlepiej zarabiających pisarzy, samo o sobie już świadczy. A odrzucają inne książki tylko dlatego, żeby nie okazały się one lepsze od jego własnych.
Prolog — wprowadzenie, nawiązanie do fabuły, dobrze powinno być znane czytelnikom książek Alfreda Szklarskiego. Opisane wydarzenia, które dotyczą książki, ale nie koniecznie głównych bohaterów.
Epilog — na zakończenie książki, może dotyczyć dalszych losów bohaterów, opis ich przyszłości, a także kontynuację wydarzeń z nową fabułą.
Przedmowa — jest tekstem umieszczonym na początku książki, dzięki czemu czytelnik może zrozumieć treść, ale przedmowa nie jest biegiem wydarzeń z samego dzieła.
Posłowie — zwane epilogiem, przedstawione zostaje w formie uwag autora na końcu książki.
Jednakże ten Bóg, autor kilkunastu wydanych książek, posiadający wykształcenie wyższe, klasyczny epilog zmieni w posłowie, bo skąd biedak (bieda — stan umysłu) ma o tym wiedzieć, skoro wykształcenie dostał za zsiadłe mleko?
Nie jestem ani zazdrosny, ani zgorzkniały. Po prostu razi mnie sytuacja, w której ktoś nie mający pojęcia o literaturze, o języku polskim, uczy innych jak mają pisać i literaturę piękną przerobi na uproszczoną, aby ludzie na jego poziomie mogli ją zrozumieć.
Często zastanawiam się ile zsiadłego mleka trzeba dać za wykształcenie, gdy ktoś po wyższych uczelniach, pisze tak, jakby nigdy nie wyszedł poza własne podwórko. Być może przeciętnemu czytelnikowi taki język nie przeszkadza, a mowa potoczna w powieści jest właściwym elementem, ale większość nadal stanowią ludzie, którzy chcą czytać książki napisane językiem literackim, piękną polszczyzną — nie językiem potocznym.