Henry Mill angielski mechanik opatentował pierwszą na świecie maszynę do pisania w 1714, a potem rozpoczęły się dalsze prace nad jej rozwojem. W efekcie dopiero około roku 1990 stworzono elektroniczną maszynę, która posiadała możliwość zapisu i edycji tekstu.
Dzisiaj w dobie komputera nikt nawet nie pomyśli o tym ile faktycznej pracy i staranności należało włożyć w pisanie, kiedy do poprawienia jednego zdania należało całą stronę przepisać od nowa, ale właśnie w taki sposób powstawały największe dzieła literackie — choć niektórzy wydawcy jeszcze do niedawna przyjmowali rękopisy (na zachodzie jest to możliwe nawet dziś).
Kiedy padło powyżej przedstawione pytanie, nowy komputer kosztował znaczną kwotę i wielu ludzi używało jeszcze maszyn do pisania. Miałem wówczas kilka rękopisów i na wzór dostałem fragment tekstu pewnego autora „po redakcji”. Tekst ten wyglądał w ten sposób: „x — wyrzucić”, „# — zmienić” i tak dalej oznaczonymi symbolami zaznaczony tekst należało przepisać ponownie w całości. To była pierwsza z korekt uczących pisania. Jakiś ekspert w dziedzinie książek, jako pierwsze szlify ukazywał merytorykę, potem należało znowu przepisany tekst poprawić według dalszych wskazówek. W tym przypadku znany autor udzielał wskazówek debiutantowi.
Potraficie wyobrazić sobie tekst napisany na maszynie do pisania, przez osobę, która dopiero uczy się maszynopisania? Zależnie od siły z jaką stuka się w klawisz, z taką siłą odbija się czcionka na papierze i tekst wygląda jak czarno-szara kolorowanka. Dopiero długie lekcje pisania sprawiają, że maszynopis wygląda właściwie, po tym jak palce wyćwiczą się w uderzaniu w klawisze. Co innego drukarka, bo ona każdą literę drukuje jednakowo.
Wiele osób też nie przywiązywało uwagi do estetyki tekstu, gdy nieczyszczone czcionki, zapchane szczątkami papieru, odbijały niepełne, niekształtne litery. Maszynę do pisania należało czyścić i konserwować. Ale tajemnica tekstu pozostawała w domu pisarza.
Dziś w dobie komputerów chyba nikt nie cofnąłby się dobrowolnie do czasu maszyny do pisania, nawet pomimo tego, że nikt nie jest w stanie zachować tajemnicy pisanego tekstu. Dawniej, żeby poznać cudzy tekst należało go fizycznie ukraść, co nie uchodziło uwadze pisarza. Dziś nie wiadomo kiedy, można stracić tajemnicę — choć często dochodzi do plagiatów, gdzie chociażby ktoś podający się za pisarza, sobie przypisuje autorstwo cudzych cytatów lub zmienia formę zdania z cudzym cytatem. I nie wystarczy tylko odciąć się od internetu, bo ktoś zamierzający ukraść tekst, podrzuci nam jakiegoś robaka na pamięci przenośnej i niewielki tekst zostanie w czasie kilku sekund przesłany, gdy o tym nie myślimy.
Książkę czyta się kilka godzin, a pisze i przygotowuje przez wiele tygodni… Komputer ułatwia nam życie, pozwala dowolnie edytować napisany tekst, a nawet program wskazuje błędy językowe. Takich udogodnień nie posiadała klasyczna, mechaniczna maszyna do pisania.
Wprowadzone koło roku 1990 maszyny do pisania z możliwością zapisu i edycji tekstu konkurowały z rozwijającymi się już wtedy komputerami PC i przegrały tę walkę, bo choć wtedy komputer PC (taki jak dziś masz w domu) kosztował niebotyczną kwotę, elektroniczna maszyna dorównywała tej cenie.
Dla wielu osób, do dziś maszyna do pisania jest jedynym narzędziem pomagającym w tworzeniu. Wbrew powszechnemu mniemaniu, takie urządzenia są do dziś w użyciu, a wiele osób, nawet celebrytów, nie potrafi (bo nie chce) używać komputera.
Przed wielu laty posiadałem dwie maszyny do pisania. Jedna klasyczna, mechaniczna, a druga elektryczna. Spróbowałem pisania na maszynie mechanicznej, w pewnym sensie sprawiło mi radość takie pisanie, ale ten tekst należało przepisać na komputerze lub zeskanować. Wtedy zastanowiłem się nad pytaniem: „czy jest pan na tyle uparty i ceni swoje powieści na tyle, żeby przepisywać je na maszynie do pisania, cztery albo pięć razy według wskazań redaktora?” Owe zdarzenie pozwoliło mi zrozumieć całą istotę tego pytania i do przepisywania swoich rękopisów wybrałem komputer…