SCENA DRUGA
(A)
WNĘTRZE. SALON-DZIEŃ.
(Ela, Mateusz, Carmen, DIEGO, MARCELINA KWIATKOWSKA).
OFF
„Daj się przejechać na koniu”.
MATEUSZ
Ela, dzwoniła Kwiatkowska.
ELA
Mam już pracę. Co chce nam znowu wcisnąć, żel pod
prysznic? Ma kobieta tupet. Po żel się Boże.
MATEUSZ
Chce u nas zrobić prezentację. Jak zaprosimy
dziesięć osób, to możemy wygrać wycieczkę na Kubę.
ELA
Odbiło jej? Mateusz, zgodziłeś się?
MATEUSZ
Będzie z tym swoim kubańskim przystojniaczkiem.
Musimy zaprosić dziesięć osób. Daj mi szansę.
Wydzwoniłem osiem, nie powiedziałem o co chodzi.
Wiesz, w marketingu tym sieciowym, nie zdradza się takich rzeczy.
ELA
Aż osiem osób będzie chciało zobaczyć taką porażkę?
Wstydzę się.
MATEUSZ
Raczej zapadała cisza. Jednak musisz mi pomóc.
Wyciągaj swój kalendarz.
ELA
Nie przyłożę do tego ręki.
(MATEUSZ trzyma w ręku kalendarz Eli).
MATEUSZ
To chociaż tylko osoby na A. O widzisz, Almodovar.
ELA
To pseudonim mojego nowego naczelnego. Uczył się
sztuki reportażu na pornosach, dlatego tak go nazwali. Nie nadaje się.
(Dzwonek do drzwi. Wchodzi MARCELINA KWIATKOWSKA dystrybutor kosmetyków).
MARCELINA
Dzień dobry. Czy mi się zdaje, czy pachnie tutaj
kocimi siuśkami? Chciałabym zobaczyć miejsce,
w którym zrobimy prezentację i potwierdzić, że się
odbędzie.
MATEUSZ
Nic się nie zmieniło. Oczywiście, że się odbędzie.
MARCELINA
Z jednej strony ma pan więcej żelu.
MATEUSZ
A dokładnie, gdzie?
MARCELINA
Pokazuję, tu.
ELA
Mati!
MARCELINA
Przewidujecie państwo jakiś catering?
ELA
Będą potrawy z programu „Ręce, które potrafią gotować”.
MARCELINA
Pysznie. Ile mamy osób?
MATEUSZ
No właśnie. Brakuje nam dwóch.
MARCELINA
No to, jak psu w dupę. Jeśli chęć podróżowania
będzie silniejsza od strachu i wstydu, to witamy
na Kubie. Tu można ustawić krzesła. Stoły z
cateringiem tu.
ELA
Stoły?
MARCELINA
Miejmy nadzieję, że będzie więcej osób.
(Dzwonek do drzwi. Otwiera MATEUSZ. Wchodzi DIEGO mąż MARCELINY KWIATKOWSKIEJ).
DIEGO
Witam sąsiada. Konia przyszedłem pożyczyć, bo
terenówką nie dojadę.. O, Marcela! Nie wiedziałem..
MARCELA
Usiądź Bąbel, bo mnie drażnisz i to konkretnie.
Pożyczasz konia od sąsiadów, bo ci szkoda samochodu?
DIEGO
Trzy niedzielę proszę o założenie felg i błotników.
MARCELINA
Kogo prosisz? Mnie i naszą córkę! Rąk nie masz?
DIEGO
Wozić dupy, to ma kto, ale przy koniu posprzątać,
to już nie. Zazdroszczę ci sąsiad. Cisza spokój
i te konie, na których chciałoby się pogalopować
w dal.
MATEUSZ
Niech pan weźmie tego konia.
DIEGO
Gracias, za dwie godziny będę z powrotem.
(MATEUSZ i DIEGO wychodzą).
ELA
Zapraszam pani Marcelino. Zaraz zrobimy herbatkę.
Carmen! Dwie herbaty, por pavor.
(Wchodzi CARMEN).
MARCELINA
O, jaka piękna i taka chudziutka.
(CARMEN stawia herbaty).
ELA
Dziękuję Carmen.
CARMEN
GEST
MARCELINA
Jaka mowa ciała. Takie pach-pach.
ELA
Co będzie na kolację?
CARMEN
GEST
MARCELINA
Naleśniki?
OFF (Słychać Diego)
Końo (konio), kurde jaki narowisty.
OFF (Słychać Mateusza)
Niech pan złazi! Musimy poważnie porozmawiać.
(MARCELINA patrzy przez okno).
MARCELINA
To mój mąż. Znowu coś zmalował. Nie wiem, jak to powiedzieć.
ELA
Normalnie.
MARCELINA
Jestem dystrybutorem kosmetyków, couchem, trenerem programowania neurolingwistycznego i specjalistą od przemawiania publicznego.
ELA
Zdolna kobieta.
MARCELINA
Powiedzmy. Od jakiegoś czasu mamy jednak z Diego problem z odczytywaniem sygnałów.
ELA
Nie rozumiem.
MARCELINA
Powiem wprost. Problem z seksualnością. Jak mówię „tak”, on odczytuje jako „nie”. Moja podświadomość programuje mój umysł, ale rzeczywistość programuje okoliczności, które mnie przerastają. On nie rozumie mowy ciała.
ELA
Może to kryzys osobowości. Coś się w nim zatarło.
To już ten wiek.
MARCELINA
O, Carmen.
ELA
Podsłuchiwałaś. Włożę w końcu papier w dziurkę od klucza.
CARMEN
GEST
ELA
Chce nam pomóc.
MARCELINA
Trzeba jej będzie za to zapłacić?
ELA
Da się przeżyć taki wydatek.
CARMEN
GEST
ELA
Dobrze, w takim razie wstańmy.
(CARMEN udziela lekcji mowy ciała. Tańczą wspólnie krótki
taniec flamenco na podkładzie muzycznym).
MARCELINA
To było cudowne.
(MATEUSZ i DIEGO pojawiają się na patio).
MATEUSZ
Zapraszam, ale nie niech pan wytrze gówno z podeszwy. Musi senior przeprosić konia.
DIEGO
Za co?
MATEUSZ
Za kobyle caco. Nie wypada mówić przy kobietach,
ale wyśmiał pan wielkość jego przyrodzenia i
proponował hiszpańską muchę, bo podobno pana
żona…
MARCELA
Proszę powiedzieć zwierzakowi, w sensie koniowi,
że to się więcej nie powtórzy. Diego, zwariowałeś,
takie rzeczy opowiadać.
DIEGO
A komu miałem się zwierzyć ? Idę do domu. Skąd pan
wie? Kto panu to powiedział?
(CARMEN dochodzi do MATEUSZA i DIEGO).
GEST w ich stronę.
MATEUSZ
Od męża Carmen. Jest stajennym i rozmawia ze
zwierzętami. Czyta w myślach. Masz rację Carmen.
Możesz odejść.
(CARMEN wychodzi).
MATEUSZ
Coś pokażę.
(MATEUSZ rysuje patykiem na ziemi).
Są trzy konie. Tak?
DIEGO
Tak.
MATEUSZ
Każdy ma własne imię. Tak?
DIEGO
Si. Panie sąsiad, co?
MATEUSZ
Ja jestem Mateusz, pan jakiś tam Diego. Mówmy sobie po imieniu. Ale każdy z nas ma własną osobowość i inne odciski palców. A to znaczy, że jesteśmy niepowtarzalni. Nie ma takiego drugiego jak ja, czy pan. Rozumie senior? Należy się szacunek, chociażby za to. Koniom też.
DIEGO
Za co?
MATEUSZ
Jesteś w Amwayu.
DIEGO
Rany boskie! A co to ma wspólnego?
MATEUSZ
Każdy może.
DIEGO
Mieć własne mydło?
MATEUSZ
Własną osobowość.
DIEGO
Idę do domu, adios.
MATEUSZ
To co z tą Kubą? Jak psu w dupę?
MARCELINA
Nikogo nie będzie na tej prezentacji, prawda?
ELA
Prawda. Nikt nie potwierdził przybycia.
MARCELINA
W takim razie zjedzmy, co mamy do zjedzenia i
zabawmy się. Po co te nerwy? Ole!
MARCELINA
Zostań Diego, proszę.