Premiera sztuki "Odejścia" Vaclava Havla w warszawskim Teatrze Ateneum była niewątpliwie dużym wydarzeniem towarzyskim i kulturalnym. Świetny i uznany reżyser, Izabella Cywińska, same popularne i znane nazwiska, bardzo dobra sztuka. 

Data dodania: 2009-11-12

Wyświetleń: 3096

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Popularność to nie wszystko

Premiera sztuki "Odejścia" Vaclava Havla w warszawskim Teatrze Ateneum była niewątpliwie dużym wydarzeniem towarzyskim i kulturalnym. Świetny i uznany reżyser, Izabella Cywińska, same popularne i znane nazwiska, bardzo dobra sztuka. Wydawałoby się, że widzowi nie trzeba do szczęścia niczego więcej. Ale, jak mówi jeden z głównych bohaterów, dr Vilem Rieger, popularność to nie wszystko. I to właśnie udowodnili twórcy spektaklu.

Sztuka dotyka problematyki zmian ekipy rządzącej i wszystkiego, co z tym związane. Były kanclerz musi opuścić willę rządową, co drastycznie zmienia jego życie. Gdy jest się u władzy, nie myśli się o tak prozaicznych rzeczach, jak życie codzienne, mieszkanie, rodzina. Władza zapewnia właściwie wszystko, uznanie, miłość, towarzystwo. Ale systemy demokratyczne mają to do siebie, że raz na jakiś czas odbierają tę władzę jednym, aby przekazać ją innym. I wtedy wszystko ulega zmianie.
Świetny w roli byłego kanclerza Vilema jest Piotr Fronczewski. Ukazuje, jak utrata władzy wpływa na życie człowieka. Vilem całe życie zajmował się polityką, nie bardzo potrafi robić cokolwiek innego, więc również nie bardzo potrafi się odnależć po odejściu z tej polityki. Dojście do władzy nowej ekipy oznacza spore problemy dla tej starej. Szykany, przesłuchania, konieczność opuszczenia rządowej willi, w której następcy planują uruchomić dom publiczny, a wszystko za brak poparcia dla nowych idei. Świat polityki nie jest dla mięczaków, nie jest również dla uczciwych i prawych obywateli. Tutaj trzeba być twardym i silnym. I nie można mieć skrupułów.

Fronczewski bardzo przekonująco zbudował rolę Vilema Rieger'a. Widać tu prawdziwy konszt aktorski. A już ostatni monolog, kiedy przejmujący władzę Vlastuś Klein (świetny w tej roli Krzysztof Tyniec), proponuje byłemu kanclerzowi stanowisko doradcy - doradcy kanclerza, Fronczewski przez swoją postać dobitnie pokazuje, że "We współczesnej cywilizacji globalnie rośnie wpływ ekspertów, specjalistów i znawców, bo czołowym politykom coraz trudniej w każdej sprawie mieć własne zdanie. Rośnie więc tym samym - znaczenie i wpływ doradców, jak też stopień zależności polityków od nich". Nie da się tej roli nic zarzucić, wręcz przeciwnie, można ją tylko chwalić. Aktor nie gwiazdorzy, zbudował postać oszczędnymi środkami. Nie gra, jak to czasem bywa w przypadku znanych aktorów, nazwiskiem, ale talentem. Jest prosty w formie, ale swoją grą dociera do serc widzów, na samo ich dno.

Przekonujący jest również Krzysztof Tyniec, grający Vlastusia Kleina, kanclerza który przejmuje władzę. Skorumpowany, wplatany w siatkę wpływów i zależności. Jest przykładem typowego polityka, w przeciwieństwie do uczciwego Vilema. Tyniec zbudował postać bezwzględną, okrutną. Bez skrupułów.
Nie da się nie zwrócić uwagi na Osvalda, pomocnika w domu byłego kanclerza, którego gra Marian Opania. Jak zwykle... idealny, zabawny, po prostu bardzo dobra rola. Niedowidzący, niedosłyszący, męska "gosposia", którą trzeba pilnować i prowadzić za rękę. Najzabawniejsze sceny w sztuce, to właśnie sceny z udziałem Osvalda.
Kolejna udana rola, to rola Viktora, sekretarza - sekretarza byłego kanclerza, grana przez Artura Barcisia. Fałszywy, zdrajca, pilnujący tylko własnego interesu. Byłby skłonny zaprzedać duszę, byle tylko pozostać w polityce, u władzy, przysłowiowego "koryta". Nieważne są idee, najważniejsza jest władza.
Jedynym słabym punktem sztuki jest rola Ireny, wieloletniej przyjaciółki Vilema, którą gra Halina Łabonarska. Aktorka jest sztuczna, aż za bardzo karykaturalna, nieprzekonująca, momentami wręcz drażniąca.
Bardzo miłym zaskoczeniem była gra Szymona Rzący, w epizodycznej roli Albina, szwagra byłego kanclerza. Ta postać to ucieleśnienie buntu w stosunku do panującego porządku, zasad, bunt dla układów i znajomości.
Ciężko oceniać tak popularnych aktorów. A zwłaszcza ciężko komentować grę takiego zespołu sławnych aktorów. Przyznam, że idąc na premierę "Odejść", byłam nastawiona sceptycznie, zwłaszcza do obsady. Ale ci znani i lubiani, udowodnili, że popularność to nie wszystko. Sztukę naprawdę warto zobaczyć. Zrobiona z rozmachem, ale bez zbędnej przesady, gdzie można popatrzeć na dobrą grę aktorską, piękną scenografię Pawła Dobrzyckiego, która przenosi nas przenosi do letniej altanki w ten jesienny wieczór. Wszystko zrobione z wielkim smakiem i wyczuciem. Jedyny komentarz po obejrzeniu sztuki to: naprawdę warto!Teatr Ateneum im. Stefana Jaracza w Warszawie

Vaclav Havel
"Odejścia"
tłumaczenie: Andrzej S. Jagodziński
reżyseria: Izabella Cywińska
scenografia i światła: Paweł Dobrzycki
kostiumy: Diana Marszałek
muzyka i efekty dźwiękowe: Wojciech Borkowski
obsada: Piotr Fronczewski, Danuta Szaflarska/Barbara Horawianka, Krzysztof Tyniec, Artur Barciś, Marian Opania, Magdalena Wójcik, Halina Łabonarska, Krystyna Tkacz, Sylwia Zmitrowicz, Szymon Rząca, Arkadiusz Nader, Grzegorz Damięcki, Marek Lewandowski, Jan Matyjaszkiewicz, Mariusz Krzemiński
premiera: 14 listopada 2008 r.


Ewelina Drela
Teatralia Warszawa
5 grudnia 2008

Recenzja opublikowana na stronie:
http://www.teatralia.com.pl/artykuly/grudzien_2008/051208_ptnw.php

Licencja: Creative Commons
0 Ocena