Począwszy od wczesnego dzieciństwa, zawsze i wszędzie staramy się szukać analogii w języku. Dzięki temu jesteśmy w stanie uczyć się efektywnie najpierw języka ojczystego, a potem również innych języków. W ten sposób bowiem rozkodowujemy i przyswajamy sobie ich reguły.

Data dodania: 2018-09-05

Wyświetleń: 1335

Przedrukowań: 1

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Wydaje się, że prawo analogii jest w nas jakby wrodzone, jest właściwością naszego umysłu, a w języku po prostu przejawia się jego działanie. Jest więc ono bardziej prawem psychologicznym niż językowym. Jednak efekty jego działania występują we wszystkich językach. Prawo to polega na przenoszeniu pewnych cech czy zjawisk z jednych form na inne na podstawie podobieństw i skojarzeń. Często są to skojarzenia zupełnie swobodne, naiwne, subiektywne, nienaukowe. Przyczyniają się one z jednej strony do powstawania wielu błędów językowych lub form niepoprawnych. Z drugiej strony prowadzą także do trwałych zmian w normach poprawnościowych danego języka oraz do pozbywania się z niego form trudnych i kłopotliwych.

Przykłady prawa analogii

Prawo analogii wyraża tendencję ludzkiego mózgu do logicznego porządkowanie materiału językowego. Dzięki niemu z upływem lat zanika w językach wiele form wyjątkowych i nieregularnych. Natomiast zapożyczenia z języków obcych upodabniają się do form języka docelowego, np. pod względem wymowy bądź odmiany, tak iż zaczynają być powszechnie postrzegane jako rodzime, a nie obce. I tak nieodmienne słowo obcego pochodzenia "kakao" zaczyna być w języku polskim coraz częściej w mowie potocznej odmieniane przez przypadki i liczby, przy użyciu takich form, jak: "kakaa", "kakau", "kakaem", "kakale", "kakaami", "kakaach", które w pisowni wielu z nas jeszcze rażą, ale pewnie z upływem lat przestaną, gdyż działa tutaj analogia do odmiany innych rzeczowników rodzaju nijakiego.

Innym ciekawym przykładem działania analogii w języku polskim jest bardzo rozpowszechnione w mowie potocznej słowo "deko", oznaczające dekagram. Mówimy np. "dziesięć deko sera", "dwadzieścia deko szynki". Pojawiła się nawet żartobliwie-potoczna forma zdrobniała "deczko", często używana w znaczeniu "trochę" (np. "deczko się zdrzemnę"). Użycie wyrazu "deko" wydaje się zupełnie nielogiczne. Przecież przedrostek greckiego pochodzenia, oznaczający dziesięć, brzmi "deka-", a nie "deko-". Jedynym sensownym wyjaśnieniem w tym wypadku jest działanie prawa analogii, poprzez skojarzenie z "kilo" (potoczny skrót od "kilogram"). Polacy w pewnym momencie doszli do wniosku, świadomie lub podświadomie, że skoro jest "pięć kilo", to powinno też być "pięć deko", bo tak lepiej brzmi, zwłaszcza że oba określenia często występują razem i w tym samym kontekście, związanym z ważeniem przedmiotów.

W języku włoskim bezokoliczniki w formie niedokonanej (infinito presente) kończą się na "-re". Jest to pozostałość po języku łacińskim, w którym tak się kończyła większość bezokoliczników w czasie teraźniejszym i stronie czynnej (infinitivus praesentis activi). Jednakże w łacinie to "-re" powstało z dawnego "-se". Zaszło tu bowiem w głębokiej starożytności zjawisko rotacyzmu, polegające na przemianie głoski "s" w "r" między samogłoskami. W czasowniku "esse" o znaczeniu "być" rotacyzm nie zaszedł, gdyż drugie "s" było po spółgłosce. Tak powstał wyjątek, który ostał się w łacinie klasycznej i późniejszej. Innymi wyjątkami były czasowniki pochodne od "esse", powstałe przez dodanie przedrostków: "abesse", "adesse", "deesse", "inesse", "interesse", "praeesse", "obesse", "superesse" i "subesse". Kiedy zaczął się kształtować język włoski, to wyjątki te raziły Włochów tak bardzo, że się ich w końcu pozbyli. Działając podświadomie pod wpływem prawa analogii, dodali oni do "esse" dodatkowe "-re", tak iż obecnie "być" po włosku to "essere". Łacińskie "interesse" ("uczestniczyć") zostało przekształcone we włoskie "interessare" ("interesować"). Z pozostałymi wyjątkami Włosi poradzili sobie jeszcze bardziej radykalnie, zastępując je całkowicie innymi wyrazami.

W języku angielskim liczbę mnogą zdecydowanej większości rzeczowników tworzy się przez dodanie "-s" (wymawianego "s" lub "z") do formy liczby pojedynczej. Przykładem zadziałania prawa analogii w stosunku do tej reguły jest rzeczownik oznaczający groch - w liczbie pojedynczej "pea", a w mnogiej "peas". W średniowiecznej angielszczyźnie to forma "peas", pisana zgodnie z ówczesną ortografią "pease", pełniła funkcję liczby pojedynczej. Forma mnoga brzmiała wówczas "peasen", a gdy z czasem zanikła, "pease" zaczęło pełnić funkcję obu liczb. Ponieważ na końcu było słychać "s" lub "z", jak w większości form liczby mnogiej innych wyrazów, to formę tę Anglicy zaczęli z czasem postrzegać jako liczbę mnogą, a na zasadzie prawa analogii utworzyli sobie nieistniejącą nigdy wcześniej formę liczby pojedynczej "pea", oznaczającą jedno ziarnko grochu.

Fałszywi przyjaciele tłumacza

Nazwą tą określamy wyrazy, które w innym języku brzmią bardzo podobnie lub wręcz identycznie, jak wyrazy rodzime, ale znaczą coś zupełnie innego. Po angielsku "fabric" to wcale nie fabryka, ale tkanina. "Caravan" to nie karawan, tylko przyczepa kempingowa. "Dress" nie oznacza dresu lecz sukienkę, a "pathetic" to nie patetyczny, lecz żałosny. Rosyjskie słowo "диван" to nie dywan, lecz kanapa. "Глаз" to nie głaz, tylko oko, a "шина" to nie szyna, ale opona. Po włosku "cosa" to nie koza, ale rzecz, "lato" oznacza bok, "cena" - kolację, a "colazione" to śniadanie. Kojarzymy je błędnie na podstawie analogii z własnym językiem, która w tym wypadku nas zawodzi.

Czytałem kiedyś książkę o programowaniu komputerów, tłumaczoną z angielskiego. W pewnym momencie pojawiło się w niej porównanie działanie funkcji obsługi zdarzeń w języku C++ do gry o nazwie "zabij mola", w której mól ukazuje się nieoczekiwanie w jednym z kilku otworów. Programista zaś był porównany do człowieka, który ma tam czekać na niego z młotkiem w ręku. Cały kontekst wskazywał na to, że w oryginale nie było wcale żadnego mola, tylko kret - po angielsku "mole", a tłumacz zrobił pomyłkę, sugerując się podobnym brzmieniem słowa. Opis wskazuje raczej dość wyraźnie na popularny niegdyś automat do gry o nazwie "Whac-A-Mole", mający pięć otworów i wyskakujące z nich plastikowe figurki kretów, które należało trafiać rodzajem miękkiego młotka.

Co ciekawe, w trakcie pisania tego artykułu podobny błąd wykryłem w programie Tłumacz Google. O ile samo angielskie słowo "mole" tłumaczy on na polski prawidłowo jako "kret", to już w przypadku zwrotu "whack a mole" ("walić/walnij kreta") tworzy całkowicie błędne i nieco humorystyczne tłumaczenie "walić mola". Przy okazji dodam, że prawdziwego mola określa się zwykle po angielsku słowem "moth". Trzeba przy tym uważać na kontekst, gdyż ten sam wyraz może też oznaczać ćmę.

Uproszczenia w języku

Zachodzące pod wpływem prawa analogii uproszczenia w języku można podzielić na dwa główne rodzaje. Jedne z nich mają charakter bardziej uniwersalny i trwały, obejmują całą społeczność użytkowników danego języka lub ich znaczną część. Często polegają one na usunięciu z języka różnych wyjątków oraz trudniejszych form i reguł. W ten sposób w języku włoskim, hiszpańskim i francuskim zanikły bardzo rozbudowane łacińskie deklinacje. W większości języków indoeuropejskich zanikła liczba podwójna, poza szczątkowymi jej formami. W angielszczyźnie amerykańskiej niektóre czasowniki nieregularne, takie jak "burn", "dream", "learn", stały się regularnymi.

Drugi rodzaj uproszczeń to te robione przez małe dzieci, uczące się dopiero swojego języka ojczystego. Dzieci zwykle najpierw odgadują i opanowują ogólne reguły, a dopiero później uczą się wyjątków. Dlatego też mogą mówić np. "człowieki" zamiast "ludzie", "roki" zamiast "lata", przez analogię do wcześniej poznanych form regularnych. Podobnie zachowują się też osoby, również dorosłe, uczące się języka obcego. Uczeń, który poznał zasadę tworzenia regularnych form czasu przeszłego w języku angielskim przed dodanie końcówki "-ed" lub "-d", będzie miał tendencję do tego, by zastosować ją analogicznie do wszystkich czasowników, również (błędnie) do nieregularnych. Dlatego może on mówić lub pisać "begined" zamiast "began", "buyed" zamiast "bought", czy "taked" zamiast "took".

Interferencja językowa

Oprócz tworzenia uproszczeń w ramach tego samego języka, prawo analogii działa też pomiędzy różnymi językami. Efekty jego działania nazywamy wtedy zwykle interferencją językową. Najczęściej polega ona na wpływie języka ojczystego lub innego już znanego na język nowo poznawany. Jednym z jej przejawów jest nasza podatność na mylenie opisanych wyżej wyrazów, zwanych "fałszywymi przyjaciółmi tłumacza". Kolejnym - tzw. kalki językowe, czyli rażące i często błędne przenoszenie do drugiego języka całych związków frazeologicznych, szyku wyrazów i innych kategorii gramatycznych (liczby, rodzaju itp.), np. niepoprawne powiedzenie po angielsku "informations" zamiast "(pieces/items of) information" pod wpływem polskiej liczby mnogiej "informacje".

Jeszcze innym przejawem interferencji językowej jest niewłaściwe użycie słów, spowodowane innym zakresem użycia ich odpowiedników w drugim języku. Polak będzie miał tendencję do wyrażenia po angielsku pojęcia "dzisiaj" słowem "today", nawet mówiąc o wydarzeniu odbywającym się późnym wieczorem. Anglik lub Amerykanin w takiej sytuacji powie "tonight". Może się też zdarzyć, że polski uczeń powie "Can you borrow me your book?" ("Czy możesz mi pożyczyć swoją książkę?") zamiast "Can you lend me your book?" ("borrow" po angielsku oznacza wprawdzie "pożyczyć", ale od kogoś, a nie komuś).

Interferencja językowa może też działać w drugą stronę, jako wpływ języka obcego na ojczysty. Szczególnie często zdarza się to u osób przebywających od wielu lat za granicą. Od Polaka mieszkającego w kraju rosyjskojęzycznym słyszałem np. "gazowa płyta" zamiast "kuchenka gazowa" (ros. "газовая плита"), czy "jadę się zaprawić" zamiast "jadę zatankować paliwo" (ros. "заправиться"). Polak w kraju angielskojęzycznym mówił z kolei o "baterii" do samochodu, mając na myśli akumulator (ang. "battery").

Oczywiście, samo pojęcie interferencji językowej jest znacznie szersze. Obejmuje ono bowiem nie tylko aspekty psychologiczne i pamięciowe, które możemy zaklasyfikować pod prawo analogii, ale również np. zagadnienia fizjologiczno-artykulacyjne, związane z przystosowaniem naszych narządów mowy do systemu fonetycznego języka ojczystego, co sprawia, że w języku obcym mówimy zwykle ze specyficznym, mniej lub bardziej wyraźnym akcentem.

Zawarte w tym artykule informacje na temat prawa analogii w języku w żadnym wypadku nie wyczerpują tematu, a jedynie go ogólnie zarysowują. Zachęcam wszystkich czytelników, aby będąc świadomymi istnienia takiego prawa, spróbowali aktywnie wyszukiwać przejawy jego działania w wypowiedziach innych osób, a także w swoich własnych. Osoby uczące się języków obcych chciałbym szczególnie uwrażliwić na istnienie negatywnej interferencji językowej, aby starały się w miarę możliwości świadomie jej przeciwdziałać, np. przez sprawdzanie poprawności w wielu wiarygodnych źródłach.

Licencja: Creative Commons
0 Ocena