Georg Edward Carnarwan po wypadku samochodowym chciał podleczyć się po wypadku samochodowym i przyjechał w 1903 roku do Egiptu, gdzie ogarnięty pasją archeologiczną od 1907 roku rozpoczął współpracę z Howardem Carterem. W tym czasie Teodor Davis prowadził wykopaliska w Dolinie Królów. Odnalazł tam wiele przedmiotów z pieczęcią Tutenchamona. W 1909 przekazał przedmioty Herbertowi H. Winclokowi, który zainteresował się nim dwanaście lat później i o swych spostrzeżeniach poinformował Cartera, a ten 4 listopada 1922 roku dokonał odkrycia wszechczasów. Na powierzchni tylko jeden stopień wykłuty w skale. Okazało się, że są kolejne. Gdy odsłonięto całe schody ukazały się zamknięte drzwi z owalnymi pieczęciami. Za drzwiami zastali korytarz zasypany gruzem. Dalej natknęli się na drugie zapieczętowane drzwi do portalu w grobowcu Tutenchamona.
Pewnego dnia G.E. Carnarwan goląc się poczuł ukąszenie komara. Nastąpiło zakażenie, a stan jego zdrowia był bardzo słaby i zakończyło się śmiertelnym zakażeniem płuc. Od tej pory zaczęły krążyć opowieści o klątwie ciążącej na grobowcu. Zagadkowa awaria elektryczności pogrążyła Kair w ciemności w momencie śmierci Carnarrona. W Hampsire pies piątego księcia Carnarrona niespodziewanie zaczął wyć i padł martwy w momencie śmierci swego pana. Howard Carter i reszta ekipy nie bacząc na przypadek cieszyli się dobrym zdrowiem, choć prasa głosiła o śmierci wszystkich odkrywców nawet tych, których wiązano z odkryciem. Na przykład Lord Westbarg, który popełnił samobójstwo w Londynie został uznany za 19 ofiarę klątwy.
Gdy 4 listopada 1922 roku Haward odkrył grobowiec Tutenchamona i nikt wtedy nie miał odwagi poddać wątpliwości jego relacji, bo Cartel cieszył się opinią człowieka bez skazy. Oświadczył, że niestety, ale przedsionki właściwego grobowca zostały wcześniej splądrowane przez rabusi grobowców. Tymczasem on sam wszedł do grobowca Tutenchamona przed jego oficjalnym otwarciem, tam umyślnie zostawił nieporządek i okradł grobowiec z najcenniejszych przedmiotów, żeby nie zostawić połowy rządowi Egipskiemu jak przewidywała umowa. Aferę wykrył archeolog dr Rolf Kraus z Muzeum Egipskiego w Berlinie, lecz nikt nie zareagował na jego odkrycie.
Nie można dziwić się spostrzegawczości Rolfa Krausa, który poznał informacje o tym, że natknięto się na zaplombowany grobowiec, w którym brakowało najcenniejszych rzeczy i panował nieporządek. Do grobowca prowadziło tylko jedno wyjście (choć w ostatnich czasach ustanowiono teorię o dwóch wejściach jawnym i ukrytym, co ma swój sens). Logicznym jest, że skoro na drzwiach natrafiono na nietkniętą pieczęć, to od chwili złożenia zwłok i skarbów w grobowcu nikt nie przebywał. Carter był złodziejem, a informacja o klątwie tylko odsuwała od niego wszelkie podejrzenia, a nawet wzbudziła ogromne współczucie.
Dlaczego Cartel dopuścił się oszustwa i dlaczego nikt nie zwrócił uwagi na odkrycie Rolfa Krausa? Bo tak jest wygodnie? Czy dlatego, że nie można psuć dobrego imienia archeologów?
Wiele razy w dziejach zdarzyło się tak, że ktoś odpowiedział na pytanie, które zadawano od bardzo dawna i nawet jeżeli ta odpowiedź wyglądała na mało racjonalną, świat przyjął ją z uznaniem i stała się wyjaśnieniem „wielkiej zagadki”.
Od śmierci ostatniego faraona minęło wiele czasu. Dziś nie potrafilibyśmy zrozumieć panującej wówczas mentalności, aby pojąć faktyczne powody wielu działań. Możemy je sobie tłumaczyć i przyjmować za racjonalne, ale nigdy nie będziemy tego pewni w stu procentach. Tworząc teorie o wiedzy zapisanej w przeszłości dla potomnych, żyjemy w przekonaniu, że starożytni usiłowali przekazać nam swoją wiedzę. Czy tak było naprawdę? Skąd mielibyśmy wiedzieć? Wiele rzekomych zapisów z przeszłości znajduje się na ścianach grobowców, które raz zamknięte i zapieczętowane miały nigdy nie zostać otwarte. Kto więc z tej wiedzy miałby skorzystać? A co jeżeli odnalezione hieroglify są jedynie ozdobą ścian i nie mają nic wspólnego z przeszłością? Przecież skarby złożone w grobowcach nigdy nie miały ponownie zostać wystawione na światło dzienne...