Karol Borchard w jednym ze swych stwierdzeń nawiązał do jedzenia, że taką energię jaką człowiek wkłada w jedzenie, takie potem ma samopoczucie. Podobnie jest z książkami, każdy autor, który książkę piszę z radością, tę radość przekazuję czytelnikowi. Tak jest w każdym przypadku. Powstająca książka jest jak gąbka, która nasiąka emocjami autora.

Data dodania: 2018-05-08

Wyświetleń: 788

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Każda książka jest inna, tak jak inny jest każdy pisarz. Nie ma dwóch identycznych sytuacji, podobnie jak nie można znaleźć dwóch takich samych kropel wody. Rzeczy są podobne, ale nie takie same.

Wszystko, co powinien o pisaniu wiedzieć pisarz, który zaczyna pisanie, zamyka się w pragnieniu tego, o czym chciałby czytać. Pisanie pod kogoś, dla kogoś, albo wzorowanie się na kimś, nie przynosi żadnego efektu. O oryginalności książki nie świadczy temat lub gatunek literacki, a bardziej sposób w jaki została napisana i jakie uczucia zostały włożone w powieść.

Jeżeli autor jest uśmiechnięty podczas pisania, a potem wraca do tego tekstu, będzie uśmiechnięty czytając ten fragment. Nie tylko dlatego, że nieświadomość pamięta tę chwilę kiedy powieść powstawała i zachowała się w postaci kotwicy emocjonalnej, ale dlatego, że takie uczucie zostało powieści dane.

Można powiedzieć, że książka jest lustrzanym odbiciem stanów emocjonalnych autora. I tu nie trzeba dużo się rozwodzić nad tematem sytuacji materialnej autora. Autor wczuwa się w rolę, przeżywa w swym umyśle przygody, które opisuje — a zatem używa prawa przyciągania, wizualizacji, czy NLP. Tu i tylko tu jest odpowiedź na temat majątku autora. Jeżeli autor znajdzie sobie dobrego agenta literackiego, wówczas agent przejmuje od autora na swoje konto materialny stan rzeczy. Na Zachodzie, wraz z agentem taką rolę przejmuje również promotor, mam na myśli zawód: „promotor” — człowiek zajmujący się promocją, którego zadaniem jest rozpowszechnianie informacji o książce, zanim ta zostanie wydana. I tylko na barkach tych ludzi spoczywa ciężar sukcesu autora, a także stanu jego finansów.

Pisanie książki musi być dla autora przyjemnością, nie karą — efekt będzie taki, jaki jest w momencie pisania. Nie można książki pisać na siłę, pisania nie można traktować jak hobby, czy też pisać tylko w wolnym czasie. Popatrzcie na pisarzy, którzy odnieśli sukces — mam na myśli faktycznych ludzi sukcesu, którzy na swoim bankowym koncie mają znaczne kwoty. Autor jeżeli już posiada temat, poznaje jak największą ilość informacji, aby obrazy przedstawić w postaci tekstu.

Podobnie też redagowanie książki nie może być dla autora karą. Pisząc „redagowanie”, mam tu na myśli czynność, podczas której autor siada wraz z redaktorem do tekstu. To działanie też musi być przyjemnością.

Moje uwagi nie są żadną ideologią stworzoną w umyśle. W Internecie można znaleźć setki porad, z których nigdy nie skorzystałby żaden pisarz — człowiek sukcesu. Kiedyś o pisarzach mało istniało dostępnych informacji. Swego czasu w kinie przed filmem umieszczano kroniki filmowe i między innymi tylko z tego źródła dowiedziałem się kilku rzeczy o Zbigniewie Nienackim, którego książki wówczas czytałem. Dziś ujawniane są najdrobniejsze szczegóły z życia pisarzy. Każdy może poświęcić kilka minut, aby przeanalizować działania znanych pisarzy, ale nie tych, którzy umarli w biedzie — choć te sytuacje można użyć jako kontrast — ale na podstawie życia pisarzy, którzy żyją na wysokim poziomie.

Żaden pisarz, który odniósł sukces (wydanie książki to nie sukces), nie chce udzielać porad początkującym, woli odesłać ich do agentów, czy innych źródeł i nie tylko dlatego, żeby sam nie obciążać się sytuacją debiutanta, ale też początkujący pisarz pewnych rzeczy nie rozumie i mógłby źle odebrać poradę.

Nie ma jednak żadnej reguły na pisanie. Nie można w jeden sposób powiedzieć wszystkim jak mają tworzyć, co robić żeby ich dzieło stało się popularne i ponadczasowe. Pisarz jedynie powinien uwzględnić słuszność porad — o ile się radzi — co jest właściwe, a co należy zupełnie zlekceważyć. Można tworzyć pod publikę, ale nikt jeszcze na tym dobrze nie wyszedł.

Nie wykluczajmy istnienia autorów, którzy aby pisać potrzebują stosować różnego rodzaju używek, bo tacy istnieją (choć nie mam o nich dobrego zdania), ale wówczas dzieło nie należy do nich, bo nie pochodzi z autora, od autora. Wiem, że są także autorzy, którzy piszą „w bólach”, kiedy popadli w stan depresji, ale nigdy takiej książki nie czytałem i nie wiem, czy chciałbym czytać. Zdarzyło mi się dostać do oceny powieść, która już od pierwszych zdań wywoływała we mnie agresję. Odłożyłem tę powieść i zająłem się czytaniem innej, a agresja odeszła. Wróciłem znowu do poprzedniej i znowu wypełniała mnie agresja, choć książka została w miarę ładnie zredagowana. Poszukałem informacji o autorze i okazało się, że w afekcie zabił człowieka.

Zrodzona w bólach powieść nigdy nie stanie się arcydziełem. Tak jak wspomniałem największe dzieła literackie powstały w radosnym stanie. Autor pisał przeżywając pozytywne emocje i te książki odniosły ogromne sukcesy. Czy trzeba je wyliczać?

Licencja: Creative Commons
0 Ocena