Pomimo tego, że dzisiaj komputery i telewizor zabierają nam wiele czasu nadal wielkim zainteresowaniem cieszy się książka. Wielu z was powie: „nieprawda”! Kto w takim razie utrzymuje kilka tysięcy polskich wydawnictw, hurtowni książek, księgarni, może Unia Europejska sponsoruje istnienie wymienionych POŚREDNIKÓW? Czy wyobrażasz sobie kilka tysięcy? To nie jeden wydawca, czy dwóch…
Na całym świecie powstaje rocznie kilkadziesiąt tysięcy nowych książek — w samej Polsce wychodzi kilkadziesiąt tysięcy nowych książek rocznie. O wiele więcej nigdy nie trafi do wydawcy, a duża część nie nadaje się do czytania.
Każdy czytelnik ma swoich ulubionych pisarzy, do których stylu się przyzwyczaił, ale często potrzeba czegoś nowego. Debiutanci też muszą wiedzieć, czego chcą, i jeżeli znajdzie się wydawca, który zgodzi się wydać ich książkę (mam tu na myśli zachód, bo wielu polskich wydaje tak jak jest), wówczas pokornie wypełniać wszystkie jego wskazówki, nawet jeżeli będzie musiał wywalić połowę tekstu. Bo w tym przypadku, wydawca wydał kilka tysięcy różnych tytułów i na podstawie wieloletniego doświadczenia, wie czego wymaga czytelnik. A czytelnik oczekuje książki w dobrej jakości. Podobnie jak anglojęzyczny wydawca nie wyda książki w innym języku niż „angielski literacki”, który znacznie różni się od potocznego angielskiego. W Polsce były czasy, kiedy od wydawcy dostawałem odpowiedź: „wie pan fantastyka sprzedaje się ciężko” — totalna bzdura. Faktycznie, ciężko sprzedają się książki w dziedzinie fantastyki, ale jak można taką książkę czytać, która jest tak wydana, że jej się czytać nie da?! — wszystkich, którzy nie wiedzą, o co chodzi wysyłam do literatury Alfreda Szklarskiego wydanej przed rokiem 1990.
Jakiś wydawca usuwa z mojej książki akapity, wyjustowanie tekstu i przysyła mi do czytania po tak zwanej „redakcji”. Odpisuje mu, że tak przerobionego tekstu czytał nie będę — w celu zaakceptowania zmian, — jeżeli formatowanie nie zostanie poprawione do formy w jakiej wysłałem! Wydawca wyda źle moją książkę, wydawnictwo upadnie, ale na mój temat opinia ciągnąć będzie się długie lata. Pomimo redagowania książki, a później korekty, na autorze skupia się opinia, nikt nie powie: „redaktor źle zredagował”! Wydawca nie chce poprawić, zostawia wprowadzone zmiany, czyli brak akapitów i wyjustowania strony, zrywam umowę, wtedy wydawca wrzeszczy, że obciąży mnie kosztami za redakcję. „Za co?” — pytam.
Podczas nauki w szkole możemy spotkać się z doszukiwaniem się w książce ukrytego przekazu. Książka ma w sobie nieść wiele informacji. Jako autor zupełnie się z tym nie zgadzam. Są tysiące pozycji, które autor pisze pod wpływem chwili i nie myśli o tym, żeby umieszczać coś w książce, co będzie ukrytym przekazem. Jaki przekaz można znaleźć w „Harrym Potterze?”, czy w powieściach MacLeana? Zaś często polski wydawca pyta: „jaki pana książka niesie przekaz?”
Zamiast w szkole nauczać jak książka jest przyjemną, pozwala rozwijać wyobraźnię, to wymaga się czytania nawet wbrew sobie. „Musisz przeczytać tę książkę!” — idealny sposób wpływania na dziecko. Sposób ten doskonale świadczy o autorze tych słów. Jako osoba dorosła kupuje to, co mnie interesuje, dokonuje wyboru, czy tę książkę przeczytam czy nie. Nie czytam jej dlatego, że tysiąc innych osób ją przeczytało. Mnie musi coś ująć. Dziecko natomiast zmuszane do czytania ze zwyczajnej przekory tego nie będzie robiło i zamiast zmuszać je do czytania można wymienić nauczyciela, na takiego, który będzie wiedział, po co jest nauczycielem. Wiem, co piszę! I dziecko zmuszane do czytania na siłę jeszcze we wczesnym okresie życia znienawidzi czytanie, choć tak naprawdę nie będzie wiedziało dlaczego.
„Harry Potter” podbił cały świat, żeby nie być z tyłu i tylko dlatego, sięgnąłem po tę pozycję po ośmiu latach od jej debiutu. Jedni ludzie zachwycali się, a inni krytykowali i sam musiałem ocenić, co w tym jest. Mieć własną opinię na ten temat.
Kolejna sprawa, że godni uwagi są właśnie pisarze, którzy piszą w taki sposób, że potrafią porwać czytelnika na całym świecie. W tym jest jakaś niezmierzona moc. Co z tego, że najdzie się wielu krytykantów? Krytyka tworzy jakość i do tego jest potrzebna. Ktoś, kto dobrze pisze i jego książki sprzedają się w nakładach po 100000 egzemplarzy nie będzie chciał splunąć na tysiąc osób, które krytykują jego dzieło. W takim przypadku działa zazwyczaj zazdrość. Zamiast cieszyć się z tego, że ktoś inny napisał tak dobre dzieło, ja mu zazdroszczę, czym świadczę sam o sobie. Skoro czegoś komuś zazdroszczę znaczy, że mnie na wiele nie stać fizycznie i duchowo.
Można wiele mówić, nauczać… Świat się rozwija i nikt nie zastąpi silnika elektrycznego na kierat, przynajmniej do kiedy prąd elektryczny będzie dostępny. Podobnie jest w innych dziedzinach, kto wyrzuci komputer, a na jego miejsce postawi maszynę do pisania? Rozwój jest wynikiem postępu. Są doskonałe gry, na podstawie, których można dużo dowiedzieć… Ale gra kiedyś się znudzi. Gry komputerowe wywołują stres i nerwy. Z grania na komputerze się wyrasta. Książka (choć wielu ona parzy w dłonie) nie wywołuje w nikim takiej agresji, żeby ktoś rzucał tą książką po jej czytaniu. Wielu ludzi jadąc w autobusie, czekając w kolejce, czyta książkę. Wyjeżdża w ciekawe miejsce i zabiera ze sobą książkę!
Każdy z nas może zawsze znaleźć książkę w odpowiedniej dla siebie dziedzinie. W czasie mojej korespondencji e-mail z pewną dziewczyną, zaproponowałem czytanie mojego tekstu. Po przeczytaniu rozdziału mojej powieści napisała „dzięki tobie pokochałam czytanie”. Czy nie można powiedzieć, że coś niesamowitego w tym jest? Może wielu ludzi nie ma w sobie tyle odwagi, żeby wziąć w ręce książkę, w obawie przed zafascynowaniem książką? Lub wstydzi się przyznać przed kolegami: „ja czytałem”.
Zdarzyło mi się w jednym barze podczas rozmowy przy stoliku poruszyć temat czytania. Mówię, że przeczytałem ostatnio książkę… a tu nagle przerywa mi atrakcyjna dziewczyna: „Co robiłeś?!”. Z jej zachowania można było wywnioskować, że czytając książkę robiłem coś bardzo złego. Z podrywu nici. Ale cieszyłem się z tego, że tak się skończyło spotkanie.
Nie wyobrażam sobie, jak wielki dobrobyt panowałby w naszym kraju, gdyby czytelnictwo stało na wyższym poziomie. Dzięki czytaniu książek ludzie się rozwijają nie wychodząc z domu. Czytając książkę, która wyzwala w nas emocje, możemy je przeżywać podczas czytania, ale i później po odłożeniu książki.
Na zanik czytelnictwa wpływa wiele rzeczy. Pierwszą będzie jakość wydawanych książek, drugą, książki źle przetłumaczone, a trzecią wysoka cena. Wiele książek do mnie nie przemawia, gdy jestem w księgarni. Biorę książkę kartkuje i nie czuje treści. Duża grupa czytelników właśnie nacięła się kupując beznadziejne pozycje. Dziś w Internecie można czytać fragmenty przed zakupem, co ułatwia wybór.
A potraficie sobie wyobrazić, gdyby w Polsce stosowano promocję? Informacje o nowych publikacjach byłyby znane jeszcze przed pojawieniem się powieści debiutanckich w księgarniach? Jednak wielu ludzi dziś uważa, że lepiej dać łapówkę, niż tę samą kwotę zainwestować w promocję, a efekt byłby ten sam lub lepszy.
Pojawiły się w ostatnim czasie także podejrzenia o kradzież książek. Rzekomo pośrednicy, często bez wiedzy wydawcy, a także wydawcy bez wiedzy autora, wrzucają na rynek dobrze sprzedające się książki. W innych dziedzinach poradzono sobie z tym problemem umieszczając na produktach hologramy, czy numery. Miejmy nadzieję, że ten temat także znajdzie swoje rozwiązanie, gdyż złodziejstwo pozbawia autora zarobku, a czytelników przyjemności z czytania.
Polskiego wydawcę obraża słowo: „pośrednik”. Ale kim on w zasadzie jest, jeśli nie pośrednikiem pomiędzy autorem, a czytelnikiem? Bez autora wydawca nie zarabiałby na książkach. Duża liczba wydawców książek świadczy o tym, jak wielkim zainteresowaniem cieszy się wciąż książka. A spadek czytelnictwa można nazwać jedynie „tendencją”, która się zmienia.