Mój tekst powstał z myślą o najpiękniejszych - przynajmniej dla mnie - zwierzętach świata. I choć może wydawać się nieco... dziwny, to przecież jest w kategorii Z przymrużeniem oka. I TYLKO TAK go należy traktować. Koty są cudne, ich posiadanie daje sporo frajdy. Pamiętaj czytając mój tekst :-)

Data dodania: 2018-02-16

Wyświetleń: 937

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Do czego może służyć kot? Hmmm...

Niniejszy artykuł jest wyłącznie satyrą na kucharzy – eksperymentatorów. Nigdy nie róbmy żadnemu zwierzęciu krzywdy! One czują jak my. Są żywymi stworzeniami. Poniższe w żadnym razie nie może być inspiracją dla nikogo!

______________________________________________________________

Kot jaki jest wie każdy. Dobra, prawie każdy. Generalnie zwierzę jest miłe, głaskane wydziela cholera wie skąd silne mruczenie, a jeśli to zrobimy pod włos potrafi zdzielić prądem po łapach. Naszych. Instrukcja obsługi kota jest dość prosta. Wystarczy tylko łajzie jednej pozwolić spać do woli, wymieniać kuwetę i dawać pełną michę, by móc cieszyć się dozgonną wdzięcznością oddanego zwierzęcia. Które i tak trzepnie się do innego właściciela, bo tam akurat lepiej karmią.

Dość prostym i skutecznym sposobem zatrzymania kota w obejściu jest jego przywiązanie za łapę do - na przykład - drzwi. Zamkniętych, bo hałasu narobi. Musimy jednak pamiętać, że menda jedna potrafi przegryźć właściwie każdy sznurek i dać drapaka w najmniej spodziewanym momencie. Dlatego też zalecamy ten do bielizny ze stalową nicią w środku. Połamie sobie zęby, a nie da rady!

Kot jest niezwykle pożytecznym zwierzęciem. Nadaje się zarówno jako zabawka, jak i pożywienie. Chociaż z tą zabawką jest różnie. W końcu jaki jest sens trzymać w domu oczajduszę skoro jedyne co może zaoferować, to dawanie się głaskać i drapanie naszych dzieci? Kot osiąga rozmiary hodowlane tak gdzieś po ośmiu miesiącach. Wcześniej należy go wykastrować, bo brak jaj różni go od zająca i trudno jest wtedy pomylić się na święta Wielkiej Nocy.

 Po osiągnięciu wymiaru spożywczego musimy kota przygotować do obróbki. Dwa tygodnie wcześniej tuczymy kicię najlepszymi kitekatami. Nie żałujemy, bo jak wiadomo tłuszczyk czyni w smaku kropkę nad i. W dniu, kiedy chcemy sporządzić z Mruczka potrawę, dokonujemy jej wyboru. Ja sugeruję kota nadziewanego szyneczką z boczkiem. Pychota.

W tym celu bezpośrednio przed obróbką termiczną karmimy nic nie podejrzewającego zwierzaka szyneczką i boczkiem. Durny futrzak wetnie wszystko, co mu podamy. W końcu po dwóch tygodniach żarcia z puszek takie świeżutkie mięcho jawi mu się darem kocich niebios. Kiedy kot jest już nadziany do oporu, przystępujemy do jego rozebrania.

Kota obiera się łatwo. Jednak w czasie takiej czynności należy pamiętać, że będzie się ostro darł. Tak więc pyszczek zaklejamy mu aluminiową, używaną przez instalatorów klimatyzacji taśmą, ale tak, by mógł oddychać. Warto jest wcześniej ogolić gada, bo wąsy lekko przeszkadzają w dopasowaniu taśmy na pyszczek, oraz zrobić kotu manicure – ostre pazury mogą nam w obieraniu przeszkadzać.

Zasadniczo kota obieramy tylko z tułowia. Nie ma sensu czynić tego w stosunku do całości, bo po prostu będzie mu łyso. Pozyskaną w ten sposób sierść później opchniemy do charakteryzatorni teatralnej, gdzie będzie robić za wąsy w musicalu „Hair”. Kot z zostawionym na łapkach, głowie i końcu ogona futrze wygląda egzotycznie i niejednemu kojarzy się z lwem.

Teraz polewamy zwierzynę wcześniej roztopionym masełkiem i delikatnie posypujemy wegetą. By kota nieco uspokoić i otumanić, do ziół w dużej ilości dodajemy kocimiętkę. Skutki jej działania poznamy po mętnych oczętach i durnawym wyrazie pyska, oraz po lekko plączących się łapach, które wyglądają jakby się kota przestały słuchać.

Tak przygotowaną potrawę układamy delikatnie na sporym półmisku, obsypujemy dodatkową porcją kocimiętki na wszelki wypadek i wkładamy do piekarnika. Operacja ta może się pchlarzowi jednemu nie spodobać, dlatego też warto jest wcześniej przygotować sobie krzesło by mieć czym podeprzeć drzwiczki.

Wcześniej z kota ściągamy aluminiową taśmę i w pysk wkładamy jabłko, ale tak by nie wypluł – będzie lepiej dochodził także od środka. Taśmy jednak nie wyrzucamy – wykorzystamy ją do zaklejenia sobie uszu, bo się menda jedna będzie za tym szkiełkiem darł i nie obejrzymy spokojnie Panoramy.

Po około dwóch godzinach kocinina jest gotowa. Podajemy na rozgrzanym półmisku w bukiecie z kocimiętki. Do picia dajemy ajerkociak, lub po prostu palikotówkę. Delikatnie zdejmujemy resztki z futerka z łapek i ogonka – zejdą bez problemu. Na łeb możemy założyć worek, co się Mruczek będzie na nas gapił. Ogonek wykorzystamy jako rurkę do napojów. Jabłko oczywiście musi być wyjęte, po podzieleniu na ósemki można je położyć na ślicznie zrumienionej skórce.

Prawidłowość przygotowania tej oryginalnej potrawy sprawdzamy po nadzieniu. I szyneczka i boczuś powinny być mięciutkie, aromatyczne. Co prawda napalone bydlę o nadzienie będzie jeszcze walczyć, ale pamiętajmy, że po dwugodzinnej saunie/SPA w piekarniku jego siły są na wyczerpaniu.

W sumie ta dość prosta potrawa wymaga trochę zachodu no i przede wszystkim wprawy pomieszanej ze zręcznością. Musimy pamiętać o punkcie krytycznym którym jest obranie kota. Jak wtedy da nam drapaka, o smacznym jedzonku możemy zapomnieć. Czymże jednak jest ogrom starań w stosunku do efektu, jaki możemy osiągnąć w czasie wspólnej kolacji. Smacznego i miau!!!

Licencja: Creative Commons
0 Ocena