Bo jakże żyć czy nawet współżyć z takim fjuttem, jakim ja jestem sam, prawda? (śpieszę donieść, iż „FIUTT to jest skrót moich zainteresowań: Film I Uwentualnie Telewizja Tylko”) jeśli zobaczę, że jeszcze ktoś taki jest obok mnie i to nie jestem ja, taki ma do tyłu bardziej niż do przodu… Dlatego Anieli śpiewają, a raczej pieją i takie uny są mało wesołe.
I tu warto przypomnieć: Starsi Panowie śpiewali: "Rodzina. Rodzina. Rodzina, ach rodzina! Rodzina nie cieszy, nie cieszy gdy jest, lecz kiedy jej ni ma samotnyś jak pies. Titiridi rym", a może srym, nie jestem pewien. Jednak trzymajcie się w kupce! Najlepiej w świeżej, bo cieplej, a potem… to już dom rodzinny... Są jednak tacy, co im w tej Rodzinie, zwłaszcza pod koniec grudnia, jest źle i smutno. Mają dość. Chodzą im pod sklepieniem mroczne myśli. A jak takiemu spojrzysz w oczy, to albo ciemność widzisz, jak i tenże właściciel oczu („Ciemność widzę! Ciemność widzę!”- znany cytat – przyp. aut), albo tył jego czaszki. Znaczy tego właściciela. Bo jego marzenie o wolności to ułuda. Gdyż zawsze tkwimy wśród jakichś ogrodzeń, parkanów, paragrafów, kodeksów, zakazów, nakazów i ograniczeń wszelkich ruchów - tych śmiesznych też, bo albo to zdrada, albo molestowanie, albo niemoc, albo gwałt na osobie chorej (ból głowy to też chyba choroba, nie?), albo na sobie, co niektórzy też nazywają chorobą, żeby odsunąć od siebie takie podejrzenia, bo każdy wie, że jak się nosi sukienkę to jest łatwiej. A jak już wydaje ci się (przez małe ci, bo to może mi), że możesz wszystko, to nagle widzisz, że żeby wskoczyć na tę półkie obedwiema nogamy i pobrzękotać to, po pierwsze prima, nie dasz rady wskoczyć, bo cię już łupie w krzyżu, a, po drugie prima, to i pobrzękotać się tak nie da, gdyż grozi ci zwykłe wypadnięcie sztucznej szczęki. Jeszcze zęby na tej półce to rozumiem – głód. Ale na podłodze? Toż to już szkorbgłód, czy jak to tam się na okręcie życia może nazywać! Jakby na to nie patrzeć to, po trzecie prima, zawsze, przepraszam, oba pośladki z otworem będącym zakończeniem przewodu pokarmowego obwiedzionym mięśniem okrężnym zwanym zwieraczem (polecono mi słowo dupa zmienić, bo jest ordynarne, co czynię) z tyłu ona jest. Rzecz jasna nie chodzi tu o negowanie (manie w tej części ciała , za co przeprosiłem w poprzednim zdaniu – przyp.aut) rodziny jako takiej, lecz ukazanie jej jako jakiej ona jest w rozumieniu jej bycia w naszym bycie (nie mylić z odbytem, czyli z odbytą już i zresocjalizowaną karą – przyp.aut). I to jest to kluczowe zagadnienie w tym temacie, co go teraz będziemy tu wałkować, bo na Święta to się różne rzeczy wałkuje. Na ogół na plaskato.
Popatrz, Przyjacielu, jaka ta przyroda jest mądra. Użyłem w odniesieniu do rodzimy słowa "kluczowe" (od klucza ono się wywodzi - przyp. aut). I właśnie, dla naprzykładu, takie ptaszęta latają po świecie kluczami. Bo szukają one, jak ten klucznik dziurki (no może z tą dziurką to nie jest przykład najlepszy – przyp. aut). A czegóż to one, te ptaszęta, tak-ku szukają zawzięcie? - zapyta ciekawy jeden z drugim taki muzyk (było ich wielu... nazwisko Jankiel). One, ja tu dążę dopowiedzieć, ptaszęta jedne, szukają wytrwale odpowiedzi, cośmy jej nie dostali postawiwszy wstępowo to pytanie. Powtarzam je, jakby kto zapomniał, bo mu Niemiec, niejaki Smalec Hamjer, przeszkadza: jakiej? Było pytanie wysnute z kłębka myśli: otóż rodziny jako takiej. No to właśnie jakiej? I tu nagle się okazuje, iż umysłem nie daleko odbiegamy od takiej wędrownej gęsi lub innej sójki- wędrowniczki, co to tak wędrowała, no tak wędrowała, że tylko tak wędrowała, suczka jedna. Co to? Nagle się głupio pytamy? To nie wiemy po tylu latach życia z stadle, jak te ptaszki zaobrączkowane, jakie to stadło jest? Takie my są ograniczone? A co, cichych dni się nie zakosztowało? Nie zakosztowało się... Nie, to też złe pytanie, bo jak można zakosztować czegoś, czego się właśnie nie dostało? - śniadania dla naprzykładu. Ale niewiedza nie tłomaczy nieznajomości przepisów! I zawsze tak jest, że narzuca je mniejszość, cośmy ją sobie w amoku wybrali. I nie wyobrażajmy sobie, że skoro Pan stworzył to E, to jest to władza wirtualna, czyli e-władza! Prawo musi obowiązywać i nie koniecznie musi ono być nasze. Wystarcza, że jest dla nas. A my mamy je, w mordę, kochać i dokładnie przestrzegać, bo inaczej... Uuuu! Albo wojna, albo potop (łez na ogół), albo głód, albo samotność na co dzień i na co noc rozwodem zwana, czyli : WOLNOŚĆ!! "I co to za radość! I co to za szczęście!... I co to za radość, i co to za szczęście. I co to za radość?? I co to za szczęście?!?" Pytam ja się takiego euforusty! Bo przecież wolność, to, jak powiedziałem na wstępie, tylko ułuda, mara, mgła jeno ili dym jaki, co nam w oczy szczypie, łzy wyciska i brzydkie wyrazy ciśnie nam na ustów szparę zaciśniętą wzorem wcześniej poznanych organów (nie naoliwionych, więc nie Oliwskich- przyp.aut), po kilka razy. Potem trzeźwiejemy, bo nam się kasa skończyła i jako ten pies zbity wracamy w pościel pieleszy, by się zwinąć w kłębek na naszym wyłącznie jedynym miejscu pod stołem i lizać sobie... Nie, nie da rady!... O ranach mówię, duszy naszej i portfela, słuchając lubego terkotania prawa z ponad tego naszego mini-okrągłego stołu, co się nazywa stołem nieporozumienia. Można, oczywiście, zatkać sobie uszy, ale istnieje niebezpieczeństwo stworzenia niechcący głuchej pustki. Może nie warto rydzykować, niech nadaje jak radio.
A jeszcze takie stadło może wydać (wydając się na wstępie całkiem czymś innym, niż potem) potomstwo w formie bachorów płci różnych, choć niekoniecznie. Tu spieszę wyjaśnić, że zależy to od krawca, do jakiego chadzała mama – damski, żeński, męski lub nijaki. Taki ba… no dobra, taki potomek… potomczynia… to po zrobieniu to nie dość, że nie daje spać, to jeszcze paskudzi w życie, znaczy z rzyci, i nie tylko, bo kosztuje, wymaga, zabiera czas i, co najważniejsze, jest obiektem przetargów, szantaży, pożądań najróżniej pojmowanych – na ogół finansowo. Choć są stowarzyszenia (nie tylko świeckie), które gustują w młodym mięsku na różne, kulinarne też, sposoby. Okropność. A niektóre warstwy (różne pokłady nadkładów naniesionych przez dzieje losowe – przyp. aut) „śmią”, kurnia, twierdzić, że to, takie małe, stanowi naszą przyszłość. No, jeśli tak ma wyglądać ta przyszłość, to ja, za taką rozdartą i zas…ną przyszłość, dziękuję. Co, że nie prawda? A miałeś w ręku pampersa lub pieluchę i to wąchałeś?! No!
I oby wyście nie dostali w prezencik bąbek pod chinkę od Ale Kaidy lub innej firmy podfastrygowanej do niejakiego Mikołaja Wanted typu Krak Ognisty czy TiTi czyli Twoje Trzewia lub Granat (to frakcja ciemnoniebieska frakcji czarnopurpuratowej czyli niebieskiej). (W tym zdaniu jak i w innych powyżej, nie ma żadnych błędów! Przyp.aut). To życzenia były takie, bo pod choinkę się należy życzyć sobie lub innym (nie mylić „życzyć” i złorzeczyć” – pisze się inaczej – przyp. aut).