Zawodnicy tradycyjnie startowali w dwóch konkurencjach: rzut do celu i rzuty przełajowe.
Wyjaśnię w kilku słowach zasady każdej z nich.
W pierwszej kategorii wszyscy uczestnicy na znak sędziego jednocześnie rzucają młotkiem z odległości około 3 metrów. Zawodnik, czyj młotek znajdzie się w środku telewizora, wygrywa.
Druga konkurencja zaczyna się w pobliskim lasku. Zawodnicy mają do pokonania kilkaset metrów, rzucając po kolei młotkiem w stronę mety, czyli telewizora. Każdy kolejny rzut wykonuje się z miejsca, gdzie upadł młotek. Wygrywa ten, który pierwszy dotrze do mety.
W tym roku pierwszy rzut do celu okazał się dla wszystkich nieudany. Na wniosek komisji sędziowskiej rzut powtórzono, tym razem już bez pudła...
Zwyciężył krakowianin Maciej Prus.
Już na samym początku rzutów przełajowych wyłoniła się awangarda, która szybko zdystansowała rywali i znikła z oczu za najbliższym pagórkiem. Pozostali zaś rozciągnęli się na całej przestrzeni między startem a metą, rzucając każdy w miarę swych możliwości, byle do przodu. Niestety, kilka młotków wyładowało w krzakach i dotąd ich nie znaleziono...
Walka o zwycięstwo rozgorzała między kilku zaledwie zawodnikami, którym udało się rzucać wystarczająco daleko, a przy tym nie stracić narzędzia.
W tej konkurencji zwyciężył Pestek z Gotek, ratując tym samym honor tubylców. Za ostatnim rzutem jego młotek upadł zaledwie krok od telewizora i nie zostawało nic innego, tylko celnym uderzeniem dokończyć dzieła, co i uczynił w blasku fleszy.
Obaj zwycięscy zostali nagrodzeni pucharami ze szczerego złota, a reszta uczestników oraz kibice dostali pamiątkowe dyplomy.