Wydawać by się mogło, że żyjemy w świecie nauki. Współczesnym świecie. Jednak czasem mam wątpliwości. Opisana niżej historia dowodzi, jak wiele jeszcze trzeba, by księża dorośli do teraźniejszości. I nie rozsiewali zabobonów krzywdząc dziecko i jego rodzinę.

Data dodania: 2018-03-07

Wyświetleń: 1577

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

WIEDZA

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Rok 2017 - słowa księdza: To dziecko opętał szatan

O tym, że w Pawełka wstąpił szatan jego mama dowiedziała się od sąsiadów. Ryciny* to mała miejscowość gdzieś we wschodniej Polsce. Właściwie wieś, parusetosobowa. Niby jest stąd wszędzie blisko, na miejscu dwa sklepy, rzut beretem stacja kolejowa z której codziennie odchodzi po kilkanaście pociągów w kierunku dwóch wojewódzkich miast. Ale zawsze masz świadomość, że to wioska, że do gminy, lekarza czy do powiatu trzeba jechać koleją, samochodem lub busem. I że tak naprawdę rządzi w Rycinach nie sołtys, a ksiądz z sąsiednich Warek*.

Pawełek* jest już dumnym uczniem. Mama śmieje się, że to student, tak też żartobliwie nazywa go tata. Państwo Kowalscy* są jeszcze przed trzydziestką, mieszkają wspólnie z synem i maleńką Darią w niewielkim, odziedziczonym po dziadkach domu. Oboje są prostymi, dobrymi ludźmi, na co dzień borykającymi się ze zwykłymi kłopotami. Od kiedy otrzymali 500+ jest trochę lepiej. Da się wyżyć z przynoszonej przez pana Marka pensji, można pozwolić sobie na mięso do obiadu i nawet na karmę dla Filusia.

Tak lekko nie było jeszcze kilka lat temu. Przyjście na świat pierwszego dziecka, kochanego i oczekiwanego, pogorszyło i tak kiepską sytuację finansową młodych. Na tyle pogorszyło, że państwo Kowalscy wstrzymali się z chrzcinami dziecka, odkładając je na nieokreśloną przyszłość. Wywołało to w małej Rycińskiej społeczności powszechne potępienie. Nawet ksiądz Damian na mszy w Warkach wytknął to poważne „niedopatrzenie i brak ufności w Boga, zamknięcie dziecka przed Jego łaską”. Nikt nie zapytał rodziców o powód. A ten był banalny. Pieniądze. I na mszę trzeba dać, i przyjęcie wyprawić, i wódkę podać. Skąd na to brać, skoro z trudem starcza na podstawowe potrzeby?

Pawełek dorastał jako normalne i zdrowe dziecko. Nie wyróżniał się wśród swoich wiejskich rówieśników niczym. Tak samo psocił, tak samo rósł, był ciekawy świata i rozwijał się bez żadnych problemów. W styczniu 2017 roku mama, pani Natalia zapisała chłopca do szkoły w Warkach. Normalna procedura. Paweł nawet ucieszył się, kilkoro jego kolegów też miało znaleźć się w jego klasie, do tego znał sporo starszych uczniów. Szkoła nie wzbudzała w nim strachu.

Państwo Kowalscy nie byli specjalnie religijni. Owszem, na mszach bywali właściwie co tydzień, raz w roku spowiedź i komunia, ale na tym się kończyło. Wraz z obowiązkiem szkolnym powrócił dylemat chrzcin. W okolicy wszystkie dzieci pojednane z Bogiem, bez grzechu pierworodnego. Tylko Paweł taka czarna owca. Coś trzeba z tym zrobić.

Ksiądz Damian był lekko zaskoczony decyzją rodziców nieochrzczonego chłopca. „Tyle lat czekaliście i tak nagle – dziwił się, dodając nieco zjadliwie – A nie trzeba było jak Bóg przykazał, oczyścić syna z grzechu pierworodnego od razu po urodzeniu?” Nie sprawiał jednak żadnych trudności. Ceremonia miała odbyć się w lipcu, w wakacje. Rodzice wpłacili „co łaska” 200 złotych z żalem patrząc, jak niedbale zwijane pieniądze znikają pod sutanną. To była tylko część wydatków, ale cóż. Tak trzeba.

Wrzesień 2017 roku przyniósł państwu Kowalskim dwie wieści. Ta dobra to podwyżka w pracy u pana Marka. Niewielka, ale jednak. Ta zła nadeszła ze szkoły. Paweł był dobrym uczniem, choć w zerówce trudno na początku mówić o czymś więcej jak o zajęciach poprzez zabawę. Jednak nauczycielka zauważyła, że dziecko z pierwszych zajęć religii wróciło do klasy roztrzęsione, zapłakane. Podobnie było w następne. Paweł nie chciał „iść do księdza”, płakał, zgadzał się jedynie wtedy, kiedy mama była z nim w klasie.

Po wsi gruchnęła wieść o opętaniu dziecka przez diabła. Mała Rycińska społeczność, gdzie ludzie znają się od zawsze zaczęła wytykać Kowalskich palcami, a Paweł nagle stracił kolegów do poszkolnych zabaw. Powód- „szatan w nim zamieszkał” szybko dotarł do świadomości rodziców. Nieco później dowiedzieli się, że źródłem tej plotki jest… ksiądz Damian, który w ten sposób tłumaczy sobie niepohamowany lęk dziecka przed jego osobą i przed noszoną „w cywilu” koloratką. Lęk paniczny, sprawiający, że chłopca w czasie zajęć nachodzą drgawki, ucieka do kąta, nie odzywa się i przerażony rozgląda wokół.

Jak okazuje się, teoria „opętania” została rozgłoszona przez księdza nie tylko wśród parafian. Poznali ją również już w październiku nauczyciele szkoły podstawowej w Warkach, w czasie jednej z przerw międzylekcyjnych. Tego dla nauczycielki Pawełka było za dużo. Kobieta nie zważając na to, że rozmawia z duchownym zaprotestowała pomówieniom w sposób zdecydowany i kategoryczny. Podkreśliła, że „opętanie” ferowane przez księdza Damiana już zmienia się w Pawle w fobię, i że przyczyny strachu dziecka przed religią i jego osobą należy szukać gdzie indziej. Dodała, że zawiadomi natychmiast o wydarzeniu szkolnego psychologa oraz dyrekcję, bo jej zdaniem ksiądz wobec chłopca i jego rodziny wykazuje się ciemnogrodem i postawą ze średniowiecza…

Obecnie sprawa jest w toku.

*Wszystkie nazwy, imiona i nazwiska zmienione

Licencja: Creative Commons
0 Ocena