A co trzeba sobie uświadomić? Każda porażka niesie ze sobą ważne informacje i nas uczy. Odpowiedni wgląd w popełnione błędy i niepowodzenia daje możliwość odmiany stanu rzeczy. Do tego potrzeba jednakże odpowiedniego nastawienia mentalnego i emocjonalnego. To jest cechą ludzi sukcesu, którzy pomimo potknięć podążają dalej, osiągając wyniki, o jakie im od początku chodziło. Co interesujące, każdy jest w stanie się przełamać i wykorzystać porażkę na własną korzyść. Nie ma czegoś takiego jak grupa wybrańców, którym przeznaczone jest osiągnąć sukces. Wszyscy mają szansę osiągnąć sukces. I tego warto się trzymać. Należy tylko spojrzeć na porażki w inny sposób.
Wykorzystaj porażkę i nie pozwól, żeby porażka wykorzystywała Ciebie
Możemy w różny sposób definiować sukces – dla każdego oznacza on przecież coś innego. Niezależnie jednak od tego, co pragniemy osiągnąć i co dla nas jest najważniejsze, jedno jest pewne. Jesteśmy istotami emocjonalnymi i tak w sukcesach, jak i porażkach emocje potrafią przysłonić myślenie. Kiedy reagujemy na sukces, cieszymy się, uśmiechamy, wykrzykujemy radośnie, podskakujemy i mamy ogólnie dużo pozytywnej energii w sobie. To jest w porządku, albowiem pozytywna energia nie powoduje zakłóceń, lecz działa pozytywnie, motywująco. To nas stymuluje. A po pierwszym ochłonięciu z radości zaczynamy zazwyczaj konkretnie myśleć o kolejnym celu i z ochotą podejmujemy się nowych wyzwań. Nic dziwnego, że taki stan nas cieszy.
Zakłócenia powoduje za to porażka. Kiedy coś się nam nie udało, zaczynamy panikować, myśleć w negatywny sposób i niewłaściwie postrzegać samych siebie. Frustracja, gniew, rozczarowanie czy żal to najczęstsze emocje pojawiające się przy porażkach. Jesteśmy przez to tak „nabuzowani”, że lepiej się do nas nie zbliżać. Mamy też dość i często mówimy sobie, że „nigdy więcej się za to nie wezmę” albo „nigdy mi nic nie wychodzi”. Nierzadko porażki, które się nam przytrafiają, są przyczyną całkowitego poddania się. Wpadając w wir negatywnych emocji, nie myślimy racjonalnie. Te negatywne emocje przysłaniają zdrowy rozsądek. Przytłoczeni negatywnymi emocjami nie chcemy zresztą dodatkowo za dużo myśleć o porażce, żeby nie zwiększać własnego poczucia winy. Staramy się raczej wypierać negatywne myśli w celu zminimalizowania i tak już paskudnego stanu wewnętrznego. Poddajemy się i nie chcemy do tego wracać. Uciekamy, zostawiając to za sobą.
Tymczasem ten krytyczny moment, w którym wydawałoby się, że wszystko jest stracone, jest też najlepszym momentem na zwrot o 180°. To chwila, w której zdecydować możemy, co dla nas oznacza porażka. Czy za jej sprawą poddamy się, czy przyjmiemy ją i przyjrzymy się jakie informacje ze sobą niesie? Rzecz jasna rozsądniejsza jest druga opcja. Dzięki zaakceptowaniu porażki mamy możliwość wykorzystania jej dla naszego dobra i sukcesu. Uprzedzam, że nie oznacza to automatycznie, iż akceptując porażkę, zaczniemy skakać z radości. Prawdopodobnie dalej będziemy czuli się niezbyt dobrze, lecz nie będziemy apatyczni, niezdolni do podejmowania decyzji i działań. Złość na to, co stało, kiedy jest ukierunkowana i wykorzystana na twórcze działanie w celu odwrócenia tego stanu rzeczy, może zmienić wszystko. Dokonuje się wtedy transformacja. Złość, będąc punktem wyjścia, zmienia się stopniowo w radość. To jak przechodzenie z zimna w ciepło. Powodem tego jest ponowne przysłowiowe podniesienie rękawicy. To poprawia samopoczucie i nie odziera nikogo z dobrego zdania o sobie. Wysoka samoocena pozostaje, nie pogrążając nas w odmętach negatywizmu.
Nie wolno zatem dłużej niż to potrzebne zezwalać na obecność negatywnych emocji i myśli przy porażce. Owszem, warto dać gdzieś upust tym emocjom. Oczywiście nie krzywdząc przy tym nikogo ani niczego. Tłumione emocje nie są zdrowe dla człowieka w żaden sposób. Prędzej czy później skutki ich tłumienia dadzą znać o sobie. I nie będzie to przyjemne. Powinno się je „wytrząsnąć” z siebie. Także niech one zagoszczą przez jakiś czas, tylko żeby nie trwało to dłużej, niż jest to potrzebne. Natomiast po opanowaniu się dobrze jest przystąpić do przyjrzenia się temu, co się naprawdę stało. I zrobić porażce prztyczek w nos nie dając się jej wykorzystać. Lepiej zrobić na odwrót i zaciągnąć ją do pracy na własną korzyść.
Jak wykorzystać porażkę?
Kiedy „ucichną wody” istotną częścią procesu, który ma odwrócić los na korzystniejszy, jest zaakceptowanie faktu, że skoro porażka miała miejsce, to stało się to w jakimś celu. Być może był to sygnał, że podąża się w niewłaściwym kierunku? Może cel końcowy jest niewłaściwy i tak naprawdę nie jest to coś, czego naprawdę człowiek chce i gdzieś w głębi siebie pragnie czegoś innego? A może nie było się dostatecznie przygotowanym, aby podjąć jakieś działanie? Mogło być też tak, że wszystko działo się za szybko i w pewnym momencie coś się stało po to, żeby człowieka przystopować i czegoś nauczyć, żeby w przyszłości udźwignął ciężar sukcesu i potrafił go utrzymać. Powody mogą być różne i wnikliwe przyjrzenie się porażce, analiza, da odpowiedź. To może zrobić każdy, kto nie dał się jej pociągnąć w dół, a zamiast tego przyjął ją i stawił jej czoła.
Porażka to lekcja. I nie pokazuje ona, że wszystko stracone, tylko że coś jest nie tak. Jeśli coś jest nie tak, znaczy to, że gdzieś tkwił również błąd. I ten błąd należy usunąć. Ona wyrzuca na wierzch to, co trzeba zmienić, poprawić lub wyeliminować. Patrząc na nią w inny sposób, można powiedzieć, że pomaga nam znaleźć właściwe rozwiązania i kieruje nas na właściwe tory. Fakt, że jest ona bolesna i często przykra, lecz to do nas należy decyzja o tym, czy się jej poddamy, czy wykorzystamy. Mogę nawet zasugerować stwierdzenie, że porażka to sprawdzian dla odważnych. Ona testuje człowieka i sprawdza, w jakim stopniu jest on gotowy na swój sukces. Jeśli człowiek podda się po pierwszej porażce, oznacza to, że nie jest jeszcze gotowy. Na porażki dobrym określeniem będzie: tor przeszkód. Zwycięzcą będzie ten, kto przebiegnie ten tor i dotrze do mety, czyli do swojego celu.
Sukces polega na przechodzeniu od porażki do porażki bez utraty entuzjazmu.
- Winston Churchill
Te mądre słowa byłego premiera Wielkiej Brytanii mówią wiele. Prawdą jest, że do sukcesu przechodzimy od porażki do porażki. Nie zawsze jest lekko, łatwo i wygodnie. Czasami jest trudno i nie do zniesienia. Jako ludzie mamy swoje chwile słabości i czasami myślimy o tym, żeby dać sobie spokój z tym, co zamierzamy osiągnąć. To normalne, to się zdarza. Nie jesteśmy przecież robotami; my myślimy i czujemy. Tyle że od nas zależy również to czy się z tych słabości podźwigniemy. W każdym z nas tkwi ziarno zwycięzcy, więc sukces jest dla każdego możliwy.
Zachęcam Cię, żebyś nie traktował/a porażki jako sądu ostatecznego. Porażka jest cenną wskazówką dla Ciebie. Informuje Cię o tym, że musisz się czemuś przyjrzeć, zanim ruszysz dalej. Dlatego przyjrzyj się, co ona Ci podpowiada. Może wskazywać na to, że Twoje działania nie przynoszą pożądanych rezultatów i czas je zmienić. Może uświadomić Ci też, że Twój cel nie jest tym, czego w 100% pragniesz. A może masz się przy okazji czegoś nauczyć? Jak pisałem wcześniej, powody mogą być różne. Jako że mamy różne cele, podejmujemy różne działania i zmierzamy w sobie tylko znanych kierunkach, zlokalizowanie przyczyny porażki należy rozpatrywać indywidualnie. Dla człowieka świadomego nie będzie to problemem. Wie on, że porażka to nie koniec historii i wie, że daje ona lepsze możliwości kontynuowania przygody. Taki człowiek więcej wie, rozumie i ma więcej doświadczeń. Mądrość i doświadczenie to niezastąpione i jedne z najważniejszych składników sukcesu. Nie bój się zatem porażki, wykorzystaj ją.