Ale zacznijmy od początku naszego pobytu na Ziemi: Gdy podejmujemy decyzję inkarnacyjną, że chcemy żyć na Ziemi, w ciele ludzkim, to jesteśmy pełni życia i animuszu. W tamtym stanie i wymiarze zazwyczaj to norma, chyba, że inkarnacja jest uwarunkowana czymś. Ale, zakładamy, że idziemy z czystego stanu duchowej jedności do stanu ograniczenia w materialnym świecie. Zaczynają się schody. Nasza naturalna, potężna wibracja siłą rzeczy musi być obniżana coraz bardziej, świadomość ograniczana, aż do takiej, którą wytrzyma fizyczne ciało i która będzie odpowiednia dla obecnych czasów i stanu świadomości społecznej na Ziemi. Przechodzimy przez cykl wydarzeń, które obniżają naszą wibrację. Zazwyczaj są to bolesne i trudne wydarzenia – tak jakbyśmy pakowali dorosłego człowieka do pudełka zapałek… no trochę trzeba nas skondensować ;) ale ok, dopóki mamy względną pamięć po co to wszystko, to jakoś się trzymamy, później, najsłabsi odpadają, tylko prawdziwi twardziele dają radę inkarnować w ciało ludzkie. Więc gratulację :) Ok. Jesteśmy. Poród przeszedł. Nawet nas za bardzo nie poobijali. Traumy w normie, programowanie społeczne przyjęte. Jesteśmy. Co dalej?
Zależne wszystko jest oczywiście od tego jaki był cel inkarnacji, jak wybraliśmy sobie doświadczenia, rodzinę, jaką rolę, płeć itd. Nie będziemy tego omawiać ponieważ mówimy o depresji, jako o wewnętrznej śmierci, więc na początku jest nam dobrze, lub względnie dobrze. Jesteśmy szczęśliwi, realizujemy się jako dziecko, jako podrostek, jako dorosły człowiek. Podejmujemy mnóstwo decyzji, wyborów, wchodzimy w związki, układy, biznesy, relacje itd. – życie. W pewnym momencie musimy jednak zacząć zrzucać ten pierwotny pancerz społecznych przekonań. Tę skórę, którą nam uszyli rodzice, szkoła, społeczeństwo. Przecież byliśmy głupiutkimi dziećmi, które niczym gąbka chłonęło wszystko co słyszało i widziało wokół. Rzadko kto rodził się w rodzinie oświeconych umysłów, które od małego nasączają swe dzieci odpowiednią świadomością. To by było nudne ;). Zazwyczaj nasza sytuacja życiowa jest mniej lub bardziej bezpardonową egoistyczną walką o swoje, o przetrwanie. Czasem jest to ubrane w ładne szatki religijne, tiutiu, zasady i zacne zachowania – ukryta patologia, a czasem jest to po prostu walenie po łbach i jawna patologia. W sumie, dla rozwoju świadomości nieważne, choć zdecydowanie innego rodzaju doświadczenia są w opisanych przypadkach. Ważne, że jest takie programowanie i w pewnym momencie do naszej duchowej jaźni dochodzi wewnętrzny sygnał do pobudki, przebudowy życia. Nie do każdej świadomości dochodzi taki sygnał – od razu zaznaczam, bo tak jak wspomniałem na początku, różne są cele inkarnacyjne (czyli wrodzenia się w ciało ludzkie na Ziemi). Jeden przyszedł tu przeżywać spokojne i dostatnie życie, a drugi przyszedł spłacać długi, przepracowywać coś, kontynuować jakiś projekt lub rozwijać się.
Gdy dochodzi do nas taki głos, że tak właściwie to wszystko co robię, do czego dążę, co planuję, wykonuję, co osiągnąłem, to w sumie bez sensu jest i do niczego mnie nie prowadzi, że wszystko to, to jakby... cytując klasyka „wszystko marność”, to wtedy właśnie możemy być pewni, że pojawiła się ona – Depresja. Różne są jej oblicza. Czasem jest potężna i zwala wręcz z nóg. Powala do łóżka jakąś chorobą, czasem rozwala związek, niszczy biznes, rodzinę. Czasem jednak, jest bardziej subtelna – w przebraniu, popycha do hazardu, ryzykownych zachowań, nałogów, zdrad, szukania coraz to nowych pasji i sposobów spędzania czasu…. A spędzanie czasu jest zdecydowanie czymś innym niż twórcze jego wykorzystywanie.
Depresja, to ukryte życzenie sobie śmierci. Oczywiście, jesteśmy istotami złożonymi - część naszej osobowości chce żyć i działać, a inna część ma to gdzieś i chce się po prostu rozwalić o drzewo - ma wszystkiego dość. Czasem wygra jedna, czasem druga.
Depresyjne zachowania są też bardzo subtelne i np. stoją za lenistwem, za bałaganiarstwem, za działaniami destrukcyjnymi jak obżarstwo, ucieczki w telewizję czy inne rozrywki, które tak naprawdę to głównie wysysają z nas energię życiową czyniąc z nas „smartzombie”. Jeśli oddajemy się takiemu bezmyślnemu gapieniu się w ekran, szukaniu jakieś podniety gdzieś w internecie, w rozwiązywaniu krzyżówek, w czyimś życiu, to jesteśmy w depresji. Każde zachowanie nietwórcze, nie stwarzające jakiejś nowej jakości w życiu jest cofaniem się, jest drogą depresji. Jest niezadowoleniem z siebie, swojego życia, a więc i ukrytym życzeniem śmierci.
To bardzo dobrze, że depresja się pojawia, bo to oznacza, że Twoja prawdziwa Istota chce przebudować swoje życie, chce inaczej funkcjonować, wyjść na wyższy poziom swego istnienia! Wiedz, że Depresja, to przednia straż szczęścia, które nosisz w sobie. W obecnych czasach niestety dla wielu źle ona się kończy, bo brakuje elementarnej wiedzy o życiu, ale wierzę, że będzie się to szybko zmieniało.
Depresja przypomina trochę kokon w którym zawija się Twoja prawdziwa istota, po to, aby przeistoczyć się w coś innego, w wyższą formę siebie samej. Dlatego po każdej depresji człowiek zazwyczaj jest lepszym człowiekiem, jest lepszą wersją samego siebie. Po prostu, coś w nim umarło, coś starego. Niewłaściwe, nieodpowiednie sposoby życia umarły, zrodził się nowy człowiek, z nową świadomością. Jak wąż, który zrzucił starą skórę i lśni teraz nowymi barwami i nowym życiem.
Ale zanim się tak wydarzy, to faktem jest, że depresja może zabić…. Fizycznie możne nas wykończyć, możemy się targnąć na nasze życie lub doprowadzić do takiego stanu, że trzeba będzie nas naprawdę ratować, żeby cokolwiek z nas było. Niestety, ale obecna świadomość społeczna zupełnie nie pomaga w przejściu tego etapu. Wręcz dobija ludzi, bo wali psychotropami , wysyła na terapie psychoanalizy, które niestety, ale jeśli terapeuta nie ma szerszego kontekstu, poglądu w Istotę rzeczy, to nie pomoże. Po prostu podratuje, da jakieś zastępcze środki, nauczy manipulacji samym sobą, by się oszukiwać i by jakoś żyć, działać, płacić te podatki, spłacać kredyty itd… ale czy pozwoli odrodzić się na nowym poziomie świadomości? Nie wiem. Musiałbym porozmawiać z kimś po takiej terapii.
Depresja „nie bierze jeńców”, to poważny stan w którym jest kwestionowane wszystko w Twoim życiu. Po prostu, patrzysz dokoła i widzisz, że wszystko co robiłeś do tej pory, wszystko w co wierzyłeś, wszystkie ideały, marzenia, myśli, wszystko to psu na budę - nie działa, szkodzi, psuje, jest niewłaściwe. Jest zachwiana, wręcz skopana Twoja wiara w siebie, w swój system wartości, wierzeń, poczucie własnej wartości. Po co tak się dzieje? Ano, żebyś na trupie tej starej tożsamości zbudował nową, lepszą, bardziej świadomą, bardziej zjednoczoną z Tym Pierwiastkiem, który podjął decyzję inkarnacyjną, z Tym prawdziwym Ja Tożsamość. Ale, niestety rzadko kiedy się tak dzieje, bo mało ludzi patrzy na świat w sposób wyzwalający. Po prostu, programowanie społeczne jest tak silnie destrukcyjne, że ciężko jest wyrwać się z takiej sytuacji. Wiem coś o tym, bo tkwię w depresji już od kilku ładnych lat… i choć dużo wiem, to nie jest łatwo przetrzeć szlak….
Ale, uszy do góry! :) Idzie nowe, dobre, lepsze. Czuć po prostu już nową świadomość społeczną, która do nas macha, która chce się w nas, przez każdego z nas odrodzić w świecie. Ta świadomość społeczna, to nowe sposoby myślenia, patrzenia, życia. I to się dzieje na naszych oczach. „Jak?! Kurna skoro dokoła tyle syfu, bólu, wojen i nieszczęść?!?” zapyta nie jeden… ano właśnie dlatego, że tak jest, to widać, że zbliża się kres tego etapu i nadejście nowego, nowej ery w dziejach ludzkości. Po prostu, to trochę jak z bólami porodowymi. Rodzimy się, zaczyna się poród, raczej już trwa i zaowocuje on nową świadomością na Ziemi. I uwierz, to będzie znacznie, znacznie więcej niż przewrót kopernikański – takiego skoku świadomości jeszcze nie doświadczaliśmy. Ale tak jak każdy poród jest bolesny, tak i ten proces odradzania się jest bolesny. To co dobre przychodzi z trudem – teraz takie są czasy, warunki i nasza obecna sytuacja jest tego doskonałym przykładem. Grunt, to żeby nie tracić lub nabyć odpowiednią samoświadomość, która i pomoże przejść ten okres i pomoże wyjść z osobistych depresji. Bo depresja jest wewnętrzną śmiercią starego systemu wierzeń. Odrodzisz się nowy, zmartwychwstaniesz. A razem z Tobą, cały Twój świat.
Oczywiście, na temat depresji jest tutaj tylko rzucone światło, które ma pomóc złapać szerszy kontekst. Aby naprawdę zacząć ją „zwalczać” trzeba by zacząć przeprogramowywać swój umysł – zrobić sobie pranie mózgu. Robisz to zresztą cały czas, cały wic polega jednak na tym, abyś to robił świadomie i zgodnie z tym co Ty chcesz, a nie społeczeństwo dookoła. Niestety, (lub stety) ale społeczeństwo dookoła nie jest w tej chwili wykładnią normalności ;) że tak to oględnie wyrażę ;)
Pracuj nad sobą, czytaj dobre rzeczy, coś co buduje przede wszystkim Twoją tożsamość, coś co pogłębia wiedzę o Tobie jako o Istocie życia. Daruj sobie jakieś koszałki-opałki, różne, dziwne opowieści, czary-mary, jakieś straszenia, które nie budują Twojego autorytetu i samoświadomości jako istoty energetycznej. Uważaj czym się programujesz. Każda depresja burząc stare staje się przedsionkiem nowego szczęścia. Tylko trzeba ustawić percepcję w tę stronę. Żyjesz po to, by być szczęśliwym i dawać szczęście. :) Nie widać wokół? ;) Jeśli nie, bądź pierwszy! :)
Dobra wiadomość jest taka, że wszystko idzie zgodnie z Planem. (a że nikt nie powiedział, że będzie lekko, więc... ;) )