Kiedy zaczynałam czytać tę książkę, byłam pewna, że autor opowie się za jedną ze stron konfliktu, czyli wybierze jednego z prezesów: albo Rzeplińskiego, albo Kaczyńskiego. Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu nie zrobił tego. Lech Mażewski jest prawnikiem i książka jest napisana tak, jakby autor spotkał obu bohaterów na sali sądowej, wysłuchał argumentów obu stron i na koniec wydał werdykt. Jaki, nie zdradzę, ale na tle wszystkich okoliczności, zdarzeń i danych, jakie przytoczył, wydaje się sprawiedliwy. Choć miejscami wydaje się, że w ogóle poddaje w wątpliwość sam spór i jego sens...
Książka jest zakończona supozycjami autora na temat dalszego przebiegu tego konfliktu już w 2017, z udziałem Sądu Najwyższego. Mażewski pisze językiem dostępnym nie tylko dla fachowców, tj. prawników i politologów, przypomina także dzieje TK i sądownictwa konstytucyjnego w PRL i III RP, analizuje, obiektywnie prezentuje i omawia przyczyny sporu między władzą ustawodawczą i wykonawczą, a sądowniczą, reprezentowaną przez TK. Omawia też tezy formułowane przez analizujących przebieg tego konfliktu, jak i stawia własne. Jego zdaniem, choć do konfliktu nie musiało dojść, choć - z drugiej strony - mógł on rozpocząć się od zakwestionowania legalności wyboru nie tylko dwóch, ale całej piątki sędziów TK, bo zależało to w zasadzie od daty zwołania pierwszego posiedzenia nowego Sejmu przez nowego prezydenta, to nie jest sporem tylko o tę kwestię, ani konfliktem personalnym między b. prezesem TK Rzeplińskim a prezesem PiS J. Kaczyńskim, ale ma znaczenie fundamentalne dla charakteru ustrojowego Rzeczypospolitej, dla instytucjonalnych rozstrzygnięć w kwestii równowagi między władzami: ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Uważa też, że - póki co - konflikt ten wydaje się nierozstrzygnięty, albo też należy go widzieć jako "wiele hałasu o nic", bo trudno za rozstrzygnięcie o postulowanym przez niego charakterze ustrojowym uznać zmiany personalne, których dokonano w łonie TK. PiS ostatecznie zaakceptował przecież model TK stworzony w połowie 2015 r. przez koalicję PO-PSL. Powołano jedynie kilku nowych sędziów, korygując przy okazji nieprawidłowości, do jakich doszło w Sejmie 8 października 2015 r.
Jednak najciekawszą informacją, jaką uzyskałam po przeczytaniu książki, była ta, że pomysł stworzenia Trybunału Konstytucyjnego powstał na I Krajowym Zjeździe NSZZ "Solidarność" w 1981 r., a został wcielony w życie przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Prawdziwy chichot historii...