ODCINEK V
„Nigdy nie ogarniaj życia w całości”.
W czymś trzeba być najlepszym. Zadzwonił producent mojego serialu, że trzeba szybko uśmiercić w jakiś sposób głównego bohatera, bo przechodzi do innego. Ponieważ współtworzę scenariusz, więc poproszono mnie, żeby widz nie miał pretensji do niewłaściwych osób. Nie szanuje się cudzej pracy, niestety wiem to z własnego doświadczenia. Cokolwiek napiszę, będzie się odbijać na mnie. A oglądalność i tak nie spadnie. Trwam w tym osiem lat. Chodzi o postać, którą gra aktor w bardzo zaawansowanym już wieku, i od pięciu lat jest w tym serialu biznesmenem, któremu się wyłącznie udaje. Nuda – tak twierdzi on sam, dlatego przechodzi do filmu, w którym zagra bezdomnego.
- Liznę jeszcze ten temat, i mogę iść na emeryturę. – To są jego słowa. – Byłem już każdą postacią, i z każdą kobietą. Grałem wszystko, i dziś nie wiem kim jestem. Zdaje się, że tylko aktorem. – Podsumował swoje życie jednym zdaniem, bo faktycznie dorobił się niewielu rzeczy. Żona go zostawiła, dla włoskiego hodowcy owiec. Dzieci rozjechały się po świecie, więc został sam. Próbując nadążać za modą, paląc kubańskie cygara myślał, że pozna jeszcze kogoś odpowiedniego. Ale nie w tym serialu. Może, w tym drugim.
Zastanawiałam się jak go uśmiercić? Zawał wydawał się najwłaściwszą opcją. Przypomniała mi się historia wielkiego architekta Gaudi, który został potrącony przez tramwaj, i zmarł. Może jakiś pojazd? Ale jaki? Zawał, to w sumie banalne. Serialowa śmierć musi być atrakcyjna. Przypomniałam sobie, że ma kochankę, zołzowatą piosenkarkę, w której niedawno się zakochał. Mogłaby mu coś podpalić z zemsty, albo dla chęci zysku. Mogłabym go też w sumie zapytać, jak chce umrzeć. Postanowiłam jednak, że zleci z dachu wieżowca, w którym miał biuro.
Wysłałam gotową wersję producentowi. Nie wiedzieć czemu zostałam wezwana na dywanik, do dyrektora stacji telewizyjnej.
- Proszę usiąść pani Adelo.- Miał na biurku mój scenariusz. – Brawo. Bardzo atrakcyjne zakończenie. – Wziął do ręki kartki. - Czegoś takiego oczekiwałem od dawna. Jest pani bardzo zdolna. – Tu nastąpiło spojrzenie na mój biust. – I atrakcyjna – dodał – kierując wzrok na moje uda. – Poprosiłem panią do siebie, bo mam bardzo poufną prośbę. - Pamiętam, że mojej matce też się zdarzały takie zwierzenia, po których najczęściej następowały problemy. Ale postanowiłam, że wysłucham do końca. - Pani Jankowska… – tak nazywała się aktorka, kochanka uśmierconego bohatera - … jest prywatnie moją przyjaciółką. – Oczywiście nie muszę dodawać, że bardziej oblubienicą. – Chciałbym podziękować głównemu scenarzyście, i poprosić, aby pani zajęła jego miejsce. Oczywiście, że biorę pod uwagę, że nie da pani rady grać i jednocześnie pisać, dlatego pani postać też trzeba będzie uśmiercić.
Główny scenarzysta napisał dla tej stacji niejeden serial. Natychmiast zrozumiałam, jak łatwo podejmuje się bzdurne decyzje dla kobiet, kochanek, utrzymanek, będąc na stanowisku.
- Chciałbym, aby rozbudowała pani rolę Jankowskiej tak , aby stała się główną bohaterką.
- Nie ma głównych postaci w serialu. Każdy jest ważny, to nie film fabularny, a serial, który jest już na antenie osiem lat. Zawsze można stworzyć pod kogoś nową produkcję. – W końcu się odezwałam. Ale zrozumiałam również, że powinnam chyba bardziej doceniać swoje talenty. Piszę od jakiegoś czasu, i nie może być dla mnie zaskoczeniem to, że robię to dobrze. – Jeśli uzasadni pan swoją decyzję przed scenarzystą i producentem, to zastanowię się, w innym przypadku będę zmuszona się wycofać.
- Ok. W takim razie nie było rozmowy. Dziękuję, doceniam pani mądrość.
- Wątpię. – Powiedziałam to z pełną premedytacją, i byłam jakaś wyższa, lżejsza i szczęśliwa. Cokolwiek się wydarzy, nie bałam się konsekwencji, bo zobaczyłam dzisiaj w tym człowieku bezsens ogarniania życia w całości, i zastanawiania się nad ludzką głupotą.
- W takim razie zostaje po staremu. Ależ atrakcyjna może być śmierć. Bardzo mi się podoba. Już widzę ten fruwający garnitur, spadające buty, trzęsące się policzki, strach i krew, dużo krwi.– Rzucił scenariusz na biurko. – Jestem zawsze do pani dyspozycji.
Po usłyszeniu tych słów poprosiłam o miesiąc wolnego, żeby móc z Alonzo pojechać do Santiago de Compostela, żeby wyjaśnić mniej atrakcyjną śmierć jego rodziców.