"Zakochana brzmi jak enamorada", to druga część książki "Enamorada" Eli Walczak. Premiera i wydanie przewidywana na kwiecień.

Data dodania: 2017-01-09

Wyświetleń: 852

Przedrukowań: 0

Głosy dodatnie: 0

Głosy ujemne: 0

LITERATURA - KOMEDIA - DRAMAT

0 Ocena

Licencja: Creative Commons

Zakochana brzmi jak enamorada - Ela Walczak -fragment książki, która powstaje

Wybiła osiemnasta

          Spojrzałam na zegar. Nic mnie nie przeraża tak bardzo, jak upływ czasu.

- Kolacja o dziewiętnastej! – krzyknęłam do domowników.

- Dobrze mamo. Teraz jesteśmy z tatą zajęci, nie przeszkadzaj!

- Oczywiście – burknęłam do siebie.

Zadzwonił telefon. Producent jednak odwołał jutrzejsze zdjęcia do serialu, tłumacząc to chorobą gwiazdy, która miała gościnnie wystąpić. Powody nigdy nie są prawdziwe w tej branży, więc przyjęłam informację z ulgą. Spędzę jutrzejszy dzień chętnie w domu. W końcu się wyśpię. Zadzwoniła również moja matka i wprosiła się na kolację. I znowu zapowiada się wieczór pełen wrażeń. Tatuś, który będzie się bronił przed zjedzeniem kiełbasy i sałatki warzywnej ze śledziem mojej roboty, tłumacząc to przechodzeniem na weganizm. Mamusia, która z pewnością będzie popijać pokrzywę, w ilości litr albo dwa, sącząc niby po ociupince z wystawionym małym paluszkiem. Nie znam zwyczajów „Andaluzyjczyków”, no Rysia i Marii, więc postanowiłam szybko zajrzeć do książki kucharskiej. Ponieważ kuchnia kubańska, którą uwielbiają moi rodzice jest pod silnym wpływem kuchni hiszpańskiej, więc szybciutko podjęłam decyzję: zupa czosnkowa i jakaś potrawa ludów pasterskich, czyli andaluzyjska.

- Mięsa z byka nie mam – zajrzałam do zamrażalki – Jest za to filet z kurczaka. No dobra, zrobimy coś w sosie sharry.  Dodajmy tapas – ziemniaczki. I niech pierdzą.

- Z kim rozmawiasz? – spytał Alozo – Nie mów, zgadnę, z mądrym człowiekiem, lub z kulinarnym specem. Pomóc ci?

- Nie, dzięki. Sprawdź czy mamy jakieś wino, będą rodzice. Nie wiem jak Rysiu? Ale pamiętam kilka imprez z młodości, jedno nie wystarczy.

Niezależnie od pochodzenia uwielbiamy jeść i imprezować. O dziewiętnastej siedzieliśmy wszyscy przy stole.

- To co, zdrowie gospodarzy! – pierwszy o dziwo wzniósł toast mój tato – Pyszna kolacja, córeczko. Jakbyś przeczuwała, że będziemy dzisiaj.- Mama zerknęła ukradkiem na pijącego duszkiem padre, z pewnością kopnęła go pod stołem, dając mu w ten sposób znak, że obserwuje ilość. – Tak, pyszna córeńko. Dawno nie jadłam zupki kubańskiej – Nie czekała na odpowiedź, wypiła wino, odsuwając od siebie napój z pokrzywy.

Spojrzałam na Rysia i Marię, stuknęli się kieliszkami krzycząc – Za spotkanie, w tym niesamowitym gronie. Salud!

- Dziękujemy. – Wsparł mnie mój Alonzo – To z pewnością będzie niezapomniany wieczór – Zerknął na skrzynkę wina, którą dowiózł z marketu. – Salud!

Wieczorek z piątku na wtorek

          - No, i na co się tak gapisz? – Zapytał Alonzo złote rybki – Chin Yu! – stuknął kieliszkiem w akwarium, po czym postawił go na stole i zdjął koszulę.

U moich rodziców w domu jest pełno symboli feng shui. U mnie tylko jeden - dziewięć złotych rybek w czerwonym kolorze, w tym jedna czarna. Mają przyjmować na siebie złą energię.

- Zapraszam Marysię do tańca flamenco! – Alonzo chwycił Marię za dłoń i przyciągnął do siebie. – No już, nie daj się prosić.

- Yo bebo y bebo, para olvidarte! – zaśpiewała Maria techniką flamenco, co znaczy „piję i piję, żeby zapomnieć”, dołączając żywą opowieść rękoma. Tatuś pukał się w szyję. Malwinka waliła w stół rękoma, a mamusia w łyżki imitujące kastaniety. Rysiu wstał od stołu, ubrany w ciemne spodnie, białą koszulę i kamizelkę. Miał na sobie buty z obcasami, więc przygrzmocił rytm na parkiecie.

- Ole! – wyraziłam swój zachwyt.- Tomatina!.- Rany boskie, skąd mi to przyszło do głowy, to w Hiszpanii rytuał obrzucania się pomidorami. Alozo nie czekał, nawet się nie zastanowił. Wziął ze stołu pomidora i walnął mnie nim w głowę, dorzucając  – Ole! Tomatina! Dawaj Malwina!

Licencja: Creative Commons
0 Ocena