Jeśli nie masz z tym problemów, oznacza to, że jesteś osobą, u której występuje wysoki poziom samoakceptacji. To naprawdę świetnie. I tak trzymaj. Co jednak zrobić, kiedy ten poziom jest u Ciebie bardzo niski? Albo w ogóle nie masz poszanowania dla samego siebie? W zasadzie wybrnięcie z tego nie jest takie trudne, jak się może wydawać. Nic tak naprawdę nie stoi na przeszkodzie, aby każdy mógł w pełni doceniać siebie i przestać się „psychicznie maltretować”. Przyjrzyjmy się, jak to wszystko wygląda w życiu codziennym i co takiego robią ludzie, że ich postrzeganie samych siebie bardzo mocno kuleje.
Czy istnieje ktoś taki jak „wadliwy” człowiek?
Pierwsze zatem pytanie, jakie powinno paść, brzmi: co czyni człowieka „wadliwym”? No właśnie, co według Ciebie czyni go takim? To, w jaki sposób myślą o nim i postrzegają go inni? Uważają, że jest taki, ponieważ ma krzywy nos? A może jest za niski, za wysoki, za chudy, za gruby i ma np. wadę wymowy? Co przykre, wiele osób myśli właśnie w ten sposób. Nie dość, że nie doceniają innych i nie akceptują ich takimi, jakimi są, to zasadniczo nie akceptują również i siebie. Jednak należy w tym miejscu zrozumieć, że brak akceptacji innych wynika z braku akceptacji siebie. Kiedy ktoś dostrzega wadę u innego człowieka bądź uważa, że jest z nim coś nie tak, znaczy to tyle, że ten ktoś ma problem przede wszystkim z samym sobą. Jeśli przykładowy pan Niezadowolony twierdzi, że widzi u innych wady, to praktycznie w 100% sam te same wady przejawia. Nie widziałby przecież czegoś, o czym nie ma pojęcia. Może dostrzegać jedynie to, co samemu przejawia i kim jest. W innym człowieku widzi po prostu swoje własne odbicie – a w zasadzie odbicie swoich problemów i wad. Jest to zatem coś, czego nie akceptuje on u samego siebie i rzutuje to na innych. To stanowi prawdziwy problem. Pomyśl teraz o tym, czy mądrym jest przyjmowanie różnych wykoślawionych prawd na własny temat od kogoś takiego jak pan Niezadowolony i uznawanie, że są one jak najbardziej rzeczywiste? Rozum podpowiada, iż jest to niewłaściwe, a jednak ludzie przyjmują takie iluzje za obraz ich samych. Jak wiadomo, przejmują się tym, co inni o nich myślą i w jaki sposób ich postrzegają, zamiast w pierwszej kolejności zadbać o swoje własne opinie na temat samych siebie – i pielęgnować je. Jeśli postrzeganie innej osoby jest niszczące, to nie istnieje przecież żaden racjonalny powód, aby takie fanaberie przyjmować do siebie. A ludzie właśnie takie „prezenty” przyjmują. To tak, jakby dostać od kogoś bombę w darze. Chciałbyś przyjąć taki „prezent”? O wiele lepiej jest go zwrócić nadawcy albo w ogóle nie dać mu powodów do „wysyłki”. Jeśli się z czymś nie zgadzasz, to masz przecież prawo odmówić, racja?
Jeśli do tej pory cierpiałeś z powodu tego, w jaki sposób postrzegają Cię inni i uważałeś, że to, co mówią i myślą na Twój temat jest prawdą, to nadszedł właściwy moment, żeby się nad tym ponownie dobrze zastanowić. Takich panów Niezadowolonych jest cała masa, także będąc po ich wpływem można sobie tylko zaszkodzić. Kiedy przyjmujesz od nich truciznę – bo i tym jest stworzony przez nich negatywny obraz Ciebie – to nie bądź zdziwiony też tym, że ta trucizna infekuje Cię i paraliżuje. Słowa i wyobrażenia też potrafią być szkodliwe, więc uważaj na nie. Pamiętaj, że masz zawsze wybór i możesz przyjąć coś, co Ci zaszkodzi albo zacząć myśleć o sobie w bardziej „jaśniejszych kolorach”. Widzisz, ludzie sami zapędzili się w kozi róg – mowa oczywiście o braku samoakceptacji. Kiedy to się stało? Tego raczej nie sposób się dowiedzieć. Na pewno wtedy, kiedy ich uwaga zaczęła być bardziej zaprzątnięta tym, jak widzą ich inni niż tym, jak widzą oni samych siebie. Stało się to następnie czymś normalnym i pokutuje w życiu ludzkim po dziś dzień – ma to miejsce praktycznie w każdym społeczeństwie. Ludzie przez to czują się „wybrakowani” i czynią innych również „wybrakowanymi”. Do czego to jednak prowadzi? Lepiej nie myśleć.
Z tego wszystkiego zrodził się też inny problem. Ludzie uważają, iż nie jest także czymś stosownym myśleć o sobie dobrze i w pozytywnych kategoriach, albowiem wyglądać to może na pychę, samochwalstwo, pustą dumę, wysuwanie się przed szereg itd. Należy jednak w tym momencie wskazać na poważną różnicę pomiędzy zdrową samoakceptacją i zwykłą bufonadą. Kiedy akceptujesz siebie, robisz to przede wszystkim z miłości do siebie i tego, kim jesteś. Nie zależy Ci wtedy specjalnie na tym, aby zabiegać o opinie innych ludzi na Twój temat ani o ich akceptację. Ty jesteś tym, który akceptuje siebie i innych; jesteś „dawcą” akceptacji, więc nie musisz o nią w żaden sposób walczyć. Natomiast człowiek próżny jest kimś, kto próbuje zainteresować innych sobą, robiąc to poprzez wychwalanie siebie i pomniejszanie innych. To jest właśnie ktoś, kogo nazwać można panem Niezadowolonym. Dostrzegasz już teraz różnicę? No to jak? Czy możesz teraz tak naprawdę powiedzieć, że istnieją „wadliwi” ludzie?
Prawdziwe uwolnienie.
Nie wiem, jaka była Twoja odpowiedź. Według mnie nie istnieją „wadliwi” ludzie. Kiedy myślisz, że jesteś „wadliwy”, to prawdopodobnie przyjąłeś czyjś sposób postrzegania Twojej osoby jako własny. I co gorsza, używasz go na swoją niekorzyść. Natomiast kiedy widzisz wady u innych, to widzisz jedynie to, kim i czym sam jesteś. Wszystko zatem sprowadza się do jednej osoby – do Ciebie. To Twój własny sposób myślenia i postrzegania siebie i innych czyni Cię ofiarą albo osobą w pełni się akceptującą. Bycie ofiarą sprowadza się do tego, że samemu myśląc, iż ma się wady, widzi się je również u innych – niekochanie siebie prowadzi do niekochania innych. Natomiast osoba w pełni akceptująca siebie zna swoją wartość i widzi zalety u innych, a nie ich wady. Uwolnij się zatem od błędnych wyobrażeń. Zrób to teraz. Wyrwij się z dotychczasowego oraz negatywnego sposobu myślenia na temat własnej osoby i innych. Jak sam na pewno dobrze wiesz, to nie działa zbyt dobrze w życiu. I nigdy nie działało dobrze. Nie musisz tkwić w bagnie, skoro możesz pójść na słoneczną plażę – ot, jaka ładna metafora. Osobiście je lubię – metafory oczywiście – to tak na marginesie.
To, co inni myślą i mówią na Twój temat, nie powinno zaprzątać Twojej uwagi. Niech nie zaśmieca to Twojego umysłu i zdrowego postrzegania siebie. Jak już było wspomniane, masz wszelkie prawo zdecydować, co Ci służy i co nie. Poza tym samoakceptacja ma jeszcze jedną wielką zaletę. Kiedy zdarzy się, że inni nie będą Cię w pełni akceptować, to kto inny to zrobi, jak nie Ty sam? Zatem najważniejszy jesteś Ty oraz to, co o sobie myślisz. Nie ma nic ważniejszego w Twoim życiu niż Ty, ponieważ im bardziej siebie doceniasz, akceptujesz i kochasz, tym bardziej kochasz i wspierasz innych.
Na koniec coś w ramach ciekawostki. Natknąłem się na coś, co nazywa się „Proste prawa życia” i bardzo pasuje mi przytoczyć tutaj pierwsze z nich:
„Prawo wzajemności. Zanim osądzisz błędy innych, zwróć uwagę na własne błędy. Ten, kto rzuca błotem, nie może mieć czystych rąk”.
To właśnie robią ludzie, którzy widzą wady i dostrzegają błędy u innych. Rzucają błotem, a sami nie są „czyści”.