W efekcie niektóre branże znalazły się pod ścianą. Według amerykańskiego Stowarzyszenia Transportu Lotniczego "normalna" cena ropy to 65-75 dolarów a to co powyżej to premia spekulacyjna (aktualnie ropa kosztuje prawie 145 dolarów). Linie lotnicznie swoje biznesplany układały przy cenach rzędu 85-90 dolarów. Nieprzypadkowo to Amerykanie panikują najbardziej - za ropę muszą płacić w dolarach. Tymczasem "zielony" od kilku lat silnie traci wobec większości walut. W efekcie ropa w euro czy złotych nie drożeje tak silnie jak w dolarach.
Co można z tym zrobić? Prawdopodobnie amerykański Kongres spróbuje nieco utrudnić "spekulantom" dostęp do rynku ropy - rozważane jest m.in. wprowadzenie wyższych depozytów zabezpieczających tak by na rynek nie można było wejść z niewielkimi pieniędzmi. Być może też na fundusze emerytalne czy inwestycyjne nałożone ograniczenia co do udziału ropy w aktywach.
Sęk w tym, że amerykańska giełda surowcowa (NYMEX) nie ma monopolu na handel ropą. Wprowadzenie utrudnień może spowodować że obrót po prostu przeniesie się np. do Londynu. A gdyby tam też udało się wprowadzić ograniczenia? Zyskają na tym inne rynki a ostatecznie zostają np. internetowe platformy transakcyjne. W ten sposób jednak zbliżamy się "czarnego rynku", bez odpowiednich regulacji. Tryumf "spekulantów"?
Prawda jest taka, że ropa stała się w ostatnich latach aktywem finansowym. Traktowana jest jako alternatywa dla akcji. Inwestując w ropę fundusze inwestycyjne (szczególnie typu hedge, z uwagi na większą swobodę zarządzających) mogą się odkuć, nadal pokazywać zyski inwestorom i zbierać nowe aktywa. (Na marginesie: podobnie jest z towarami rolnymi. W lutym i marcu tego roku prawie o połowę spadła cena pszenicy. Czyżby susza? A może atak szkodników na spichlerze? Nie. Odpowiedź londyńskich traderów była prosta: "sprzedawały dwa fundusze hedge").
Zapewne nie ma już powrotu do czasów kiedy ropą będą handlować między sobą rafinerie, elektrownie czy firmy chemiczne. z uwagi na strategiczne znaczenie tego surowca (niestety realnych alternatyw na razie nie mamy) z pewnością nie jest wskazane by każdy, totalnie "zielony" inwestor mógł kupić sobie "pół baryłki" i sprzedać po tygodniu. Nie ma jednak powodu by nie tworzyć np. kilkuletnich produktów inwestycyjnych opartych o rynek ropy dostępnych dla indywidualnych inwestorów. Nie ma to nic wspólnego ze "spekulacją".
Jakoś nikt nie podnosi lamentu nad tym że największe przedsiębiorstwa na świecie nie są kupowane wyłącznie przez fundusze private equity czy przez inwestorów podobnych do Warrena Buffeta - długoterminowo i na podstawie fundamentalnych wycen. Na ich akcjach trwa w najlepsze spekulacja, której efektem są cykle koninukturalne - od totalnego przewartościowania (szczyt hossy) do totalnego niedowwartościowania (dołek bessy). Jednocześnie wciąż na dłuższą metę znaczenie ma fakt czy dana spółka jest w stanie zwiększać zyski, czy zarząd ma pomysł na rozwój biznesu.
Z ropą będzie, a raczej już jest, podobnie. Międzynardowa Agencja Energetyczna przeanalizowała 230 projektów mających na celu dostarczenie ropy na światowy rynek. Gdyby wszystkie zostały zrealizowane na czas wówczas nadal dziennie podaż ropy będzie o 12,5 mln baryłek niższa od popytu. To silny argument za tym, że w długim termnie ropa może być dobrą inwestycją.
A aktualny poziom cen? Z pewnością jest bardzo wysoki, czy nawet zabójczy, dla firm transportowych. Z drugiej strony pozwala nabić kabzę dostawcom tego surowca - kraje Bliskiego Wschodu mają miliardy dolarów na inwestycje np. w infrastrukturę. Obie strony rynku muszą być jednak przygotowane na się na nowe realia - zdecydowanie wyższą zmienność cen ropy, podobną lub nawet wyższą od tej jaką znamy z rynku akcji.
Dlatego Fatih Birol, główny ekonomista Międzynardowej Agencji Energatycznej w wywiadzie dla Forbesa na pytanie czy ropa może kosztować 200 dolarów za baryłkę odpowiada: "Wszystko jest możliwe. Wiara w dużą obniżkę aktualnych cen ropy w przyszłości byłaby nadmiernym optymizmem".
* określenie spekulant na znacznie negatywne. Według słownika PWN to osoba, która prowadzi "nieuczciwe operacje handlowe polegające na wykupywaniu, gromadzeniu i odsprzedaży towarów powszechnego użytku z nadmiernym zyskiem, w sytuacji, gdy popyt na nie przewyższa podaż". Trudno się podpisać pod taką definicją dlatego biorę słowo spekulanci w cudzysłów.