Po śmierci na pewno pójdą do nieba
Jak się okazuje, ostatnia droga nie musi kończyć się w ziemi i może być prawdziwą, kosmiczną podróżą. Ludzka pomysłowość przekroczyła już chmury i pozwala wysłać ciało zmarłego prosto do nieba, a dokładniej na orbitę okołoziemską, a także w dalsze zakamarki kosmosu. Na świecie pierwsze tego typu pogrzeby przeprowadzono już w latach dziewięćdziesiątych, obecnie już kilka firm zajmuje się organizacją tego tupu pochówków, a gwiezdne marzenia można zrealizować już za około 2000 dolarów. Pozostali bliscy, nie muszą więc przywiązywać wagi do jednego miejsca pochówku, a aby oddać cześć zmarłym, wystarczy, że spojrzą w niebo. Kosmicznym pyłem stały się prochy wielu wybitnych ludzi, w tym tych, którzy mieli duży wpływ na poszerzanie wiedzy o kosmosie. Wysłano tam na przyład prochy twórców serialu „Star Trek” - spoczywa tam Gene Roddenberry i James Doohan (filmowy Scot),a także tak wybitne postaci jak T. Leary czy Marta West. Jeśli ktoś marzy o tym, aby jego prochy znalazły się nieco dajej, czyli na księżycu, musi przygotować około 30 tysięcy dolarów. Do tej pory na księżycu spoczywają prochy zasłużonego badacza kosmosu: Eugene Shoemakera. Najdalszą, ostatanią podróż można odbyć, wybierając możliwość dołączenia urny z prochami do dalekich sond kosmicznych, które docierają w najdalsze zakamarki kosmosu (tutaj wystarczy odłożyć około 40 tysięcy dolarów)
Jak to się odbywa?
Gwiezdny pogrzeb poprzedzony jest kremacją, a urna z prochami jest rozsypywana poza naszą atmosferą. Specjalna szczelna urna z prochami może być wysłana w kosmiczną podróż razem z rozmaitymi satelitami, a aby nie mieć obaw, co do skuteczności tego typu pochówku, całą funeralną misję oraz późniejszą trasę kosmicznych kapsuł z prochami, można śledzić w internecie, a także przez odpowiednie aplikacje na Android, chętni uzyskają także nagranie z całego procesu. Niektóre firmy oferują też możliwość śledzenia tego prosto z siedziby NASA. Co ciekawe, istnieje także możliwość wspólnej, pośmiertnej podróży, gdyż wybierając jedną z większych dostępnych urn można umieścić tam nawet prochy dwóch osób (oczywiście im więcej prochów, tym cena takiego pochówki jest wyższa).
Ale właściwie po co?
Kosmiczna ostatnia podróż to pomysł dla ludzi ekstrawaganckich, a także dla tych, którzy boją się ziemskiej dosłowności śmierci. Wiele osób twierdzi, że to próba walki z nieuniknionością śmierci i niechęć do pogodzenia się z nią. Jednak w przypadku naszej kultury i tradycji związanej z odwiedzaniem i pielęgnacją miejsca pochówku, tego typu rozwiązania wydają się zbytkiem, który pozbawia możliwości modlitwy i zadumy nad grobem, w którym spoczywa bliska nam osoba. Ale ważne, że każdy człowiek ma wybór i może samodzielnie zdecydować o swojej ostatniej drodze i o tym, jak będzie wyglądał ostatni akt jego egzystencji.